Rozdział 5

416 24 0
                                    

- Cholera!

Ciało chłopaka było rozpalone. Nagle skoczyła mu temperatura. Szkoda, że tak późno przejrzałam ranę. Nie powinnam była nakładać mu run. Zasklepiając ranę, pozwoliłam truciźnie rozejść się po jego ciele.
Nie martw się Whitelaw, zaraz zbiję gorączkę i pozbędziemy się trucizny, myślę. Położyłam mu schłodzony mokry ręcznik na czole i zabrałam się za przyrządzanie mikstury. Kiedy wróci Magnus, podziękuję mu. Zostawił spory zapas ziół leczniczych w Instytucie. Nauczyłam się od niego parę sztuczek, ale nie jestem mistrzynią w tworzeniu eliksirów. Cóż, to musi wystarczyć.
Podchodzę z gotowym napojem do chłopaka i przytrzymując jego spoconą głowę, wlewam mu go do ust. Na początku chłopak się krztusi, ale po wypiciu całego wywaru, zaczyna swobodniej oddychać.

- No dalej Matthew, nie poddawaj się - mówię trzymając jego rękę.
- To już nie jestem Whitelaw? - zapytał ironicznie, słabym głosem.
- Obudziłeś się! Zadziałało - wykrzyknęłam.
- Czemu miałoby nie zadziałać? - słyszę znajomy głos.
- Jace? Dzięki, Razjelowi. Musisz mi pomóc.
- Matthew Whitelaw. Nie spodziewałem się Ciebie tutaj, zwłaszcza sam na sam z moją siostrą w środku nocy - rzekł niezadowolony Jace.
- A więc jesteście rodzeństwem - zaśmiał się Matthew - czemu wcześniej jej nie poznałem?
- Nie czas na pogawędki! Zachowujecie się jak dzieci! Jace, on ma truciznę we krwi, musimy rozciąć jego ranę na nowo.
- Czemu nie powiedziałaś od razu? Kobiety... - powiedział Jace, ale zabrał się do działania.

Pomogłam Matthew usiaść. Miał przyspieszony oddech. Czułam się winna. Gdybym nie zastosowała run, mógłby uniknąć dodatkowego bólu. Chyba zauważył moją niepewność i ścisnął moją rękę.

- Nie bój się. Dam radę - westchnął - Idziesz Jace?
- Alex, przytrzymaj go. Zablokuj jego ręce za plecami - mówił Jace, dezynfekując nóż.

Zrobiłam, co kazał. Jednak nie było to konieczne, bo Whitelaw ani drgnął. Jace gładko przejechał nożem po jego zasklepionej ranie. Zrobił to szybko i precyzyjnie. Usłyszałam jedynie cichy pomruk z ust chłopaka. Zaimponował mi. Umiał radzić sobie z bólem. Niewielu to potrafi.

Z rany chłopaka zaczęła sączyć się krew. Puściłam Matthew i po prostu patrzyłam na strużki ciemnoczerwonego płynu, płynące po jego torsie. Po chwili Jace przyszedł z małym kubeczkiem. Matthew bez słowa wziął go od niego i wypił. Na początku nic się nie działo, ale krew stopniowo zaczęła zmieniać kolor na grafitowy. Nigdy nie czułam takiej ulgi, jak teraz. Odetchnełam głęboko. Trucizna wyciekała. Pozwoliliśmy jej płynąć, dopóki nie zobaczyliśmy znowu ciemnoczerwonej krwi. Tym razem spokojna narysowałam mu Iratze i chłopak położył się wycieńczony. Z pomocą brata wytarliśmy go z krwi, a po tym zabandażowaliśmy ranę.
Matthew będzie żył.

###
Mam nadzieję, że spodobała Wam się nowa postać. W kolejnym rozdziale usłyszymy jego historię i przy okazji dowiemy się kilku rzeczy o Alex
Zapraszam 💕

Dary Anioła: Miasto Upadłej NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz