Rozdział 7

356 23 10
                                    

Ten rozdział będzie poświęcony głównie Alecowi i Magnusowi, mam nadzieję, że się Wam spodoba ;)

###
Paryż

- Nie ma mowy - powiedział Alec - nie namówisz mnie do tego Magnusie.
- Alexandrze...
- Nie założę tej cekinowej kurtki!
- Wyglądałbyś w niej bardzo seksownie.
- Nie seksownie, tylko śmiesznie... nie jestem Tobą, Magnusie. Nie zachwycam wszystkich dookoła.
- Mnie zachwycasz. Zawsze zachwycałeś, Alec. Nie wiem, dlaczego tego nie widzisz...

Alec zakończył jego gadanie, pocałunkiem. Magnus był jego pierwszym chłopakiem, ale zdecydowanie czuł chemię między nimi. Pocałunki były uzależniające. Sam widok Magnusa przyprawiał Aleca o motyle w brzuchu. Nocny Łowca nigdy nie czuł się tak wcześniej. Miał jednak wątpliwości, co do tego związku. Magnus był czarownikiem; stąpał po tej ziemi wiele lat. Nigdy nie chciał zdradzić Alecowi swojego wieku. Może bał się, że go to przerazi? Nieśmiertelność ciągnie za sobą konsekwencje. Czasem zbyt trudne do zniesienia.

- Alexandrze... spóźnimy się na kolację - szeptał Magnus między pocałunkami - nie chcesz zobaczyć Paryża nocą?
- Z pewnością będzie bardzo romantycznie... dobrze, chodźmy już. Ale nie zakładam tej kurtki.

***

Alec musiał przyznać Magnusowi rację. Widok był przepiękny. Znajdowali się na Wieży Eiffla. Było ciemno, ale całe miasto było oświetlone. Wyglądało to tak, jakby miliony gwiazd świeciły pod nimi. Alec zaniemówił z wrażenia. Stanął przy szybie i patrzył w dół. Zawsze uważał, że Alicante jest najpiękniejszym miastem i miasta przyziemnych nie mogą się z nim równać. Teraz zmienił zdanie.
Cieszył się, że to z Magnusem podziwia ten widok. Odkrywał z nim tak wiele... czuł się szczęśliwy.

- Alec, wszystko w porządku? Tak długo milczysz - powiedział zaniepokojony Magnus.
- Więcej niż w porządku. Tu jest wspaniale Magnusie, dziękuję że mi to pokazałeś.

Usiedli przy niedużym stoliku w restauracji. Zamówili po lampce szampana. Inne pary ze zdziwieniem się im przygladały. Nic dziwnego, wyglądali dość nietypowo; para chłopaków trzymających się za ręce, z czego jeden jest bardzo umięśniony oraz ma duże czarne tatuaże na rękach i szyi, a drugi ma na głowie irokeza posypanego brokatem, kocie zielono-żółte oczy i cekinową kurtkę na sobie. Z pewnością przyciągali uwagę innych gości, ale zupełnie nie zwracali na to uwagi. Byli zajęci sobą, dopóki nie zadzwonił telefon.

- Przepraszam, to tylko Izzy.
- Odbierz - zasugerował Magnus - co, jeśli demony napadły na Instytut, a tylko ty wiesz, gdzie trzymają zapasowy klucz do arsenału?
- Nie mamy takiego klucza - odparł Alec.
- Tym bardziej oddzwoń. Powiedz, że jeśli zginą, to zaopiekujemy się Church'em. Mam nadzieję, że się polubią z Prezesem Miau.

Alec się zaśmiał, ale oddzwonił. Po kilku sygnałach Izzy odebrała telefon.

- Isabelle, stało się coś? Napadli na Instytut? - zapytał siostrę Alec.
- Nie, skąd to pytanie?
- Z mamą wszystko w porządku? - dalej pytał Alec.
- Nie, niekoniecznie - odparła Isabelle.
- Church żyje?
- Tak z Churchem też wszystko w porządku, Alec nie dlatego dzwo...
- Widzisz Magnusie, wiedziałem, że nic się nie stało.
- Z nocnymi łowcami nigdy nic nie wiadomo. Zawsze powinno się spodziewać niespodziewanego - odpowiedział Magnus.
- Alec, czy ty mnie wogóle słuchasz?! - krzyknęła przez telefon Isabelle.
- Wybacz Iz, ale właśnie jestem na randce z Magnusem. W dodatku na Wieży Eiffla!
- To cudownie - odparła ironicznym głosem siostra - a ja siedzę w nowojorskim Instytucie razem z rannym Mattem Whitelawem!
- To cudownie - przedrzeźnił ją Alec - czekaj, co?
- To, co słyszałeś. Ale jeśli nie jesteś zainteresowany...
- Isabelle nie rozłączaj się! Skąd się wziął Matt w naszym Instytucie? I co mu się stało?
- Matt? - Magnus uniósł pytająco brew.
- Nie znam do końca tej historii - ciagnęła Izzy - uciekł z Idrisu, podczas pobytu w Nowym Jorku został ranny, więc przyjechał do Instytutu prosić o pomoc. Alex go znalazła i z Jacem uratowali mu życie. Takie tam banały.
- Whitelaw zawsze miał szczęście - zaśmiał się Alec.
- Whitelaw? - wykrzyknął Magnus - chodzi o Matthew Whitelawa?
- Tak, znasz go? - odpowiedział mu niezadowolony Alec.
- Alec, muszę już kończyć, wołają mnie... - powiedziała Isabelle.
- Cicho Iz, ja rozmawiam - warknął Alec.
- Tak się składa, że znam go, chociaż nie osobiście. Kiedy byliśmy w Idrisie, jego ojciec poprosił mnie, żebym go odszukał. Odmówiłem - wyjaśnił Magnus.
- Dlaczego? - zapytał Alec.
- Po pierwsze, byłem zajęty ratowaniem Wam tyłków, jak zawsze z resztą. Po drugie, żal mi było chłopaka i nie chciałem przykładać ręki do poszukiwań. Skoro zniknął, to znaczy że chciał zniknąć. Ale proszę, odnalazł się - rzekł zadowolony Magnus.
- Tak, ale jeśli mama skontaktowała się z Cichymi Braćmi, Matt niedługo wróci do Idrisu - westchnął Nocny Łowca.
- Zapytaj Isabelle, będzie wiedziała.
- Izzy, słuchaj... - Alec zerknął na telefon - o, rozłączyła się.

Dary Anioła: Miasto Upadłej NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz