Rozdział VIII

345 16 2
                                    

Spędzili nad rzeką dobrą godzinę rozmawiając o swoich uczuciach. Sakura nie krępowała się mówić o tym, że od dzieciństwa był jedyną osobą, o której myślała na poważnie, o tym, jak cierpiała przez cały czas, gdy Sasuke uciekł z wioski, o tym, jak cały ten czas pałała do niego uczuciem. 

Sasuke słuchał. Był świetnym słuchaczem, Sakura mogła mu się zwierzyć ze wszystkiego. Sam zaś nie lubił mówić o wszystkim, nie potrafił. Wyznanie swoich uczuć było dla niego nie lada wyzwaniem. Pomimo tego, że planował jak to rozegrać, wszystko zrobił spontanicznie, ale tego nie żałował.

Szli wolnym krokiem ciesząc się ze swojego towarzystwa. Było już sporo po północy, a majowe noce bywają chłodne. Wino przestało ich grzać jakiś czas wcześniej i Sasuke widział, że Sakura ma gęsią skórkę od chłodnego powietrza. Miała odsłonięte ramiona, więc nie dziwił się, że marzła.

– Zimno ci?– Zapytał z troską w głosie.

– Trochę...

Miała nadzieję na to, że Sasuke da jej swój płaszcz, a ona się nim otuli. To byłoby urocze, ale nie śmiała o to pytać.

– To czemu się nie ubrałaś cieplej? Przecież wiesz, że noce są zimne – stwierdził że zdziwieniem.

Sakura poczuła się zażenowana. Zero wyczucia taktu, pomyślała, ale samej głupio było jej prosić o nakrycie.

– Nie wpadłam na to – odpowiedziała uprzejmie.

– Zaraz będziesz w domu, to się zagrzejesz – próbował podnieść ją na duchu.

Sakura przewróciła oczami, ale na szczęście dla niej – było ciemno.

Po chwili byli już pod domem Sakury. Żadne z nich nie chciało iść do domu. Atmosfera nieco się zmieniła. Oboje poczuli się nieco przygnębieni rozstaniem.

– Możesz iść do domu - powiedziała Sakura.

– Pójdę jak wejdziesz do środka.

Uśmiechnęła się i z niechęcią puściła jego rękę.

– Dobranoc – pożegnała się.

– Mhm, śpij dobrze – odpowiedział i odprowadził ją wzrokiem, aż zamknęła za sobą drzwi.

Sasuke wrócił do domu i wciąż nie mógł uspokoić swoich emocji. Nadal przechodził palpitacje serca przypominając sobie, co zrobił godzinę wcześniej. Wziął prysznic i bez sił padł w pościelone łóżko. Mimo zmęczenia i późnej godziny nie mógł zasnąć, bo wciąż przypominał sobie swoje wyznanie i pocałunek.

– Co za żenada.

Był tym tak zawstydzony, że nie chciał o tym myśleć, ale to było silniejsze od niego. Ale co teraz? Są w związku? Czy jeszcze nie? Powinien powiedzieć o tym Naruto? Chociaż znając życie sam o to zapyta i się domyśli.

– Boże... – jęczał z zażenowania ukrywając twarz w poduszce – zachowuję się jak jakaś nastolatka.

Przechodził rozterki, kiedy odezwać się do Sakury i jak to zrobić. To go stresowało bardziej niż kiedy za pierwszym razem zaproponował spotkanie, mimo że teraz wszystko powinno być z górki. Dodatkowo martwił go fakt, że powinien wyruszyć w dalszą podróż. Każdy jego spoczynek pozwalał na ruchy klanu Ootsutsuki, a reszta wrogów na niego czychających i mogących zagrozić wiosce, na pewno wiedziała, że wrócił do domu. Z jednej strony chciałby zostać, ale wiedział, że nie może jeszcze sobie na to pozwolić.

Jakimś cudem udało mu się zasnąć i wreszcie wyspać. Rano, póki jeszcze było chłodno, udał się do lasu. Nie widział sensu w siedzeniu w domu, a bycie na łonie natury sprawiało, że się odstresowywał. Pozwalało mu to w pełni wypocząć i pozbierać myśli. 

Nagle usłyszał, jak coś zaszeleściło. Sasuke wyostrzył wszystkie zmysły oczekując, aż coś lub ktoś wyskoczy z krzaka. 

Ujrzał czyjąś dłoń wystającą z zarośli. Za chwilę kolejną, aż w końcu wygramoliła się cała postać. Zmarnowana, cała w chwastach, w potarganych ubraniach. Niczym bezdomny, ale przyjrzawszy się bliżej zauważył, że to Naruto.

 – Nie wierzę.

– Ciii! – uciszył go.

– O co ci--- 

Naruto mu przerwał i przyciągnął do siebie tak, że ukrywali się w tym krzaku obaj. Naruto zatkał usta Sasuke własną ręką i sam gorączkowo rozglądał się wzrokiem po okolicy. Niepotrzebnie, bo osoba, od której się ukrywał była właścicielką Byakugana.

Sasuke oderwał rękę przyjaciela i z irytacją i pretensjami zapytał:

– Czemu mnie w to wplątujesz, Naruto? Od kogo ty się chowasz?

– Od Hinaty – wyszeptał najciszej jak mógł.

– Żartujesz sobie ze mnie? Jesteś idiotą? 

– Jestem bezradny, nie idiotą – stwierdził zrezygnowany – już ci tłumaczę...


We are the ones (SASUSAKU) PLWhere stories live. Discover now