Część 17 + nominacje!

597 44 95
                                    

Witam wszystkich! Bardzo proszę o doczytanie do końca, a przynajmniej do nominacji, choć je też możecie przeczytać, jeśli chcecie ;D Nie przedłużając, zapraszam do czytania i za wszelkie błędy z góry przepraszam.



Obudził mnie silny ból brzucha. Przeklnęłam głośno i zaraz pobiegłam zwrócić wczorajszą kolację. Mimo zdrowego rozsądku, zjadłam wczoraj ostatnią z zepsutych bułek. Jednocześnie dobrze i źle, że już ich nie mam. Dobrze, bo przynajmniej bardziej się nie zatruję, a źle, bo przez weekend nie mam niczego do jedzenia.... Cholera. Następnym razem muszę pamiętać, aby skitrać mniej psujące się jedzenie. Popatrzyłam na zegarek. Była piąta rano. Nie ma to jak pozytywne rozpoczęcie dnia... Zamyśliłam się. Wiedziałam, co poprawi mi humor. Zadzwoniłam do Miko, która odebrała po piątym sygnale.

~ Czego chcesz, człowieku? Jest środek nocy! - wydarła się zaspana.

~ Będziesz dzisiaj u Autobotów? Może wykręcimy im razem jakiś numer, co ty na to?

~ Jestem za. Ale nie mogłaś poczekać z tym na później?

~ Nie. To co, spotykamy się w bazie za 3 godziny? Akurat zdążę się przygotować.

~ Nie możemy później?

~ Nope. Dzięki, że się zgodziłaś. Nara! - rozłączyłam się. Ale ja jestem wredna, hehehe.

Pomyślałam, komu by można co wywinąć. Wyciągnęłam mój ukochany plecak, a do tego sporawą torbę na potrzebne mi akcesoria. Kilka lat temu skitrałam w moim pokoju dość sporo przydatnego sprzętu. Wyciągnęłam go teraz z biórka. Znalazło się tam kilka puszek farby (łatwo zmywalnej - niech znają moją nieistniejącą łaskawość), trochę butelek oleju (albo nawet więcej niż trochę), a także dość sporo balonów razem ze specjalną pompką. O tak, kto się nie przewróci na oleju, temu będzie strzelać farbą spod kół. Bo to wcale nie nią lekko napełnię nadmuchane wcześniej balony, wcale a wcale. Ani trochę nie mam takiego zamiaru. Kiedy skończyłam się pakować, zabrałam się za przygotowywanie ,,Pogromu Briana", jak nazwałam mój najboleśniejszy w historii kawał. Oj, brzydal będzie płakał. Potrzebowałam jedynie kilku przedmiotów ze sklepu, a że kasy nie mam, to w wolnej chwili tam skoczę i pożyczę parę składników mojej zemsty. Nagle usłyszałam niespodziewany warkot silnika. W pierwszej chwili myślałam, że to Smokescreen, ale ten odgłos do niego nie pasował. Wyjrzałam przez okno, nic jednak nie zobaczyłam. Pomyślałam, że się przesłyszałam. Zeszłam jednak po schodach, aby upewnić się, że drzwi wejściowe są zamknięte. Pchnęłam klamkę w dół. Ustąpiła ona bez problemu, a przy framudze pojawiła się wąska szpara. Byłam stuprocentowo pewna, że zamykałam je na noc. Zatrzymałam się w bezruchu. Miałam nieodparte wrażenie, że ktoś za mną stoi. Przełknęłam wystraszona ślinę i odwróciłam się powoli. Nikogo za mną nie było. Odetchnęłam z ulgą. Chyba zaczynam mieć jakieś schizy przez tę rąbniętą matkę. Odwróciłam się ponownie, chcąc zamknąć drzwi. Zamiast tego krzyknęłam, ponieważ prosto w moją klatkę pięrsiową wymierzona była lufa karabinu. Zanim zdołałam zobaczyć agresora, zostałam od tyłu bardzo mocno uderzona w głowę. Zamroczyło mnie tak bardzo, że od razu zemdlałam.

*Ileś tam czasu później w bazie Autobotów*

- Ale na pewno jesteś pewna, że Alison miała tu przyjść?

- Tak jestem pewna. Tak pewna jak tego, że uwielbiam słuchać z Bulkiem rocka. Sama mnie na to przecież namawiała, a ona takich rzeczy nigdy sobie nie odpuszcza.

- Jakich? - zapytał zdenerwowany Smokescreen, ponieważ już dwie godziny temu jego podopieczna według sprawozdania Miko powinna przybyć do silosu.

Inna, ale wcale nie gorsza. Transformers Prime.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz