[3] Dlaczego bracie?

662 67 13
                                    

*Bill*

Leżę na chłodnej posadce w niebiańskim pałacu Taiyō. Nie mam siły odwrócić głowy od pozostałości po moim rodzeństwie. Garstka pyłu rozwiewana była przez wiatr... Wiatr? Na nieboskłonie? Coś się nie zgadzało. Resztami sił odwróciłem głowę i zobaczyłem Ją. Naszą matkę, która wyrwała mam skrzydła i właśnie. przyglądała się sobie z nimi w lustrze. Jakby przymierzała jakąś kosmiczną suknię na gwiezdną uroczystość. Moje skrzydła... a dokładniej ich. dwie pary... oraz inne. Łzy napłynęły mi do oka... Dlaczego matko... Dlaczego zabrałaś nam naszą moc.
-Braciszku!
Ktoś mnie wołał... Był daleko, albo blisko. Nic nie miało dla mnie znaczenia. Moja esencja życiowa powoli ze mnie wypływała. Czy się odrodzimy? Część nas nadal żyje w skrzydłach, które odebrała nam Taiyō... Umrzemy na zawsze?
-Braciszku!
Ktoś mnie przytula. Obraz się rozmazuje. Życie ucieka. Matka się śmieje. Ojciec... Gdzie jest tata?
Nastąpiła ciemność.

-Braciszku obudzi się - błagalny męski głos lekko drażnił moje uszy. Powoli otworzyłem oczy. Ból rozrywał moje plecy i klatkę piersiową.
-Samael! - kobiecy głos zawołał mnie... Był taki znajomy... Uniesława?
-Zostaw go! To wszystko przez ciebie! Dlaczego ty nie jesteś martwa? Jak inni! - znów chłopak się odezwał. Zacisnąłem ręce w pięści i przywołałem do siebie resztę swojej mocy, by usiąść. Świat wirował dookoła głowy.
-Budzi się - powiedział inny mężczyzna... Will? Dwie pary rąk pomogły mi oprzeć się o ścianę i opatuliły kocem.
-Co się stało? - wychrypiałem.
-Cogadh cię ocalił - powiedział Willy. Powoli spojrzałem na Gwiazdę Wojny i uśmiechnąłem się, złapałem go lekko za rękę i przytuliłem.
-Dziękuję bracie.
-Teraz już mnie nie opuścisz Sami - wyszeptał i pogładził po głowie. - Starszy brat ma wszystko pod kontrolą.
Powoli uniosłem głowę, by spojrzeć w jego oczy, lecz zamarłem na widok bandaża. Cogadh, mój starszy brat mnie uratował... Za jaką cenę? Powoli wyciągnąłem rękę i pogładziłem go po policzku. Kolejne łzy zapiekły mnie w oko.
-Dlaczego?- wyszeptałem wpatrując się w jedno oko Gwiazdy Wojny.
-Dlaczego bracie to zrobiłeś?
-Ponieważ cie kocham braciszku. Zawsze cię obronię...

Otworzyłem oko i rozejrzałem się dookoła. Byłem w pociągu do Gravity Falls. Ustaliliśmy, że to miasteczko będzie idealnym polem walki. Mieszkańców już nic nie zaskoczy, są przygotowani na wszystko po ostatnim chaosie jaki stworzyłem. Wtulony we mnie Dipper ślinił mi się na koszulkę. Uroczy widok. Mabel już pewnie zdążyłaby nad obcykać aparatem gdyby z nami jechała. Na szczęście wraz z Jonathanem zostali u mnie gdzie będą pracować nad tym, bym w razie śmierci na pewno się odrodził. Spojrzałem za okno na nocny, leśny krajobraz. Tyle miłych i złych wspomnień kojarzy mi się z lasem. Westchnąłem i zamknąłem oczy. Rozluźniłem się i odszukałem myślami Cogadh'a.
Bracie.
Masz tupet, by się ze mną kontaktować matkobójco - zaśmiała się Gwiazda Wojny.
Proszę cię, porozmawiajmy.
Z matką nie chciałeś rozmawiać, gdy ją uśmiercałeś! - warknął i zmaterializował przede mną - ZABIŁEŚ NASZĄ MATKĘ!
Nie zabiłem jej!
Zapadła cisza, po której rozległ się gorzki śmiech Cogadh'a.
Nie zabiłeś? NIE ZABIŁEŚ?! No jasne, to był tylko przyjazny masaż od kochanego synka dla matki.
Złapał mnie za ramiona i mocno je ścisnął.
Nawet jeśli, to dziwiłbyś mi się po tym co mi zrobiła? Po tym jaką cenę musiałeś zapłacić, by naprawić jej czyn?
ONA BYŁA WTEDY CHORA! Żałowała tego, naprawdę tego żałowała.
Dlatego chciała to powtórzyć?
Kolejna cisza. Zdjąłem jego race ze swoich ramion i odsunąłem o krok.
Co?
Chciała mi ponownie odebrać skrzydła.
Kłamiesz. Jesteś matkobójcą i zmyślasz, by się ratować. Znasz mnie braciszku, zniszczę cię i wszystkich , którzy ci pomagają. Może zacznę od Jonathana? Zostawiłeś go w domu - uśmiechnął się przebiegle i uniósł ręce.
- Zabiję cię Samael'u. Zabiję na wieki.

-Bill? - usłyszałem Sosenkę. Otworzyłem oczy i spojrzałem na jego zaciekawione niebieskie oczka. - Śpisz?
-Już nie - uśmiechnąłem się ciepło i napisałem do Jonathana, by uciekał z Mabel i uważał. by nic jej się nie stało.
-Za chwilę dojedziemy - powiedział Dipper i przeciągnął się. - Weźmiesz walizki?
-Oczywiście księżniczko - zażartowałem przez co oberwałem w łydkę.
-Nadal jestem na ciebie zły. Myślałem, że mi ufasz.
-Ufam ci skarbie - zapewniłem wstając i przytulając Dipper'a od tyłu. Gdy chłopak nie odepchnął mnie odgarnąłem jego włosy z szyi i zacząłem ją delikatnie całować. Jego ciało zadrżało.
-Nie tutaj - syknął powstrzymując się przed westchnięciem. Uśmiechnąłem się przebiegle i przygryzłem płatek jego ucha.
-Bill! - pisnął odwracając się twarzą do mnie, czyli zrobił dokładnie to co chciałem. Szybko złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.
-Nadal się na mnie gniewasz? - zapytałem gdy się od siebie oderwaliśmy, by złapać oddech.
-Tak i całowanie mnie tego nie zmieni.
Ponownie go pocałowałem. Z uczuciem i pożądaniem.
-Teraz?
-Nadal.
Kolejny pocałunek, który szybko przerwał Dipper.
-Przestań mnie całować! - pisnął i próbował się ode mnie uwolnić. Przytuliłem go mocniej i złączyłem nasze czoła.
-Kocham cię Dipper - powiedziałem poważnie. Sosenka zarumienił się lekko.
-Wiem idioto.
-Jesteś dla mnie najważniejszy na świecie i nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić - mówiłem muskając jego proszące się o pocałunek usta. Dipper kiwnął lekko głową i zarumienił się mocniej. Miał przyśpieszony oddech.
-Kocham cię - powiedziałem ponownie i pokonałem cienką linię, która oddzielała nas od siebie. Tym razem Dipper odwzajemnił pocałunek i zarzucił mi rece na szyję. Pogłębiając pocałunek powędrowałem dłońmi pod koszulkę Sosenki.
-Nie tutaj! - ponownie pisnął i odepchnął mnie od siebie. - Bierz walizki i chodź.
Czerwony jak pomidorek obwiązał swoją bluzę w okół pasa i wyszedł z przedziału. Z bananem na twarzy wziąłem nasze bagaże i poszedłem za Dipperem. Muszę go chronić. Przed moją tajemnicą i całym niebezpieczeństwem jakie panowało na tym świecie.

______________________________
Chyba wróciła mi wena i będę dawać rozdziały częściej :)
Jak wam się podoba?
Mam nadzieję że stały squad, który czytał wcześniejsze części zajrzy także do tej i będzie komentować. Bardzo mi brakuje małej lawiny komentarzy :(
Wasza,
LucyNara

PS: Happy Pride Month! Kto był dzisiaj na marszu w stolicy?

Zemsta... ||BillDipp||Where stories live. Discover now