~ 4 ~

209 15 7
                                    

Donatello cały czas spoglądał na fiolkę z tabletkami. Do jego oczu mimowolnie zaczęły napływać łzy.

-Kurwa,  co mam zrobić -powiedział na głos.

Ze łzami w oczach , zacisnął fiolkę w ręku bardzo mocno. Po czym cisnął nią z całej siły w podłogę. Upadając na podłogę cała się stukła, tabletki zaczęły się walać po całej podłodze. Najwięcej ich było rozwalonych obok roztrzaskanych kawałeczków fiolki. Raph akurat wchodził po schodach na górę, jak usłyszał hałas stłuczonego szkła. Zamiast udać się do swojego pokoju. Swoje kroki skierował do pokoju Donniego.

Donatello powoli zszedł z łóżka , sam nie wiedział jakim cudem ale znalazł się na podłodze. Lewą ręką przetarł sobie oczy. Udało mu się dojść do miejsca gdzie leżała rozbita fiolka. Zaczął zbierać kawałki szkła. Pech ciał że gdy to robił , przy okazji pociął sobie całą lewą rękę. Po zbierał wszystkie kawałki, ponownie usiadł na łóżko. Zraniona rękę położył na bluzkę i ustami owinął ją sobie.

Raph stał pod drzwiami do jego  pokoju ,zastanawiał się czy ma do niego wejść czy udać się do swojego pokoju. Już miał iść do pokoju , gdy nagle usłyszał cichy płacz,  bardziej łkanie swojego młodszego brata. Od razu nie wahając się wszedł do jego pokoju.

Zobaczył Donniego całego zapłakanego, który siedział na łóżku i tulił się do poduszki. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do brata. Siadł na jego łóżku i się na niego patrzył.

-Donny co się stało? -zapytał go.

-Nic się nie...-przerwał swoją wypowiedź,  ponownie do jego oczu zaczęły mimowolnie napływać łzy. -To wszystko moja wina !!!!-krzyknął , uderzając w łóżko.

Syknął z bólu,  szybko lewą rękę zbliżył do siebie i jeszcze bardziej schował ją pod bluzką.

-Pokaż rękę -powiedział jego brat.

-Nie -odparł.

-Słyszałeś co powiedziałem pokazuj rękę- tym razem mu rozkazał by to zrobił.

-No dobrze -westchnął tylko , po czym wyciągnął zakrwawioną rękę z pod bluzki i pokazał bratu.

-Donny coś ty zrobił?  -zapytał go wyraźnie zmartwiony.

-Wkurwiłem się i rzuciłem fiolką o podłogę. No a potem pobierałem szkło i tak się poraniłem- odpowiedział krótko na postawione mu pytanie.

-Donny nie musiałeś tego robić,  przecież wiesz że mogłem ci pomóc-westchnął Czerwono włosy.
 
Po czym używając bandaża który był na nocnej szafce , opatrzył mu rękę. Donny tylko kiwnął głową co oznaczało że dziękuję. Jego brat nie dawał za wygraną,  chciał z nim pogadać.

-Donny czemu jak tylko wróciliśmy ze szpitala,  uciekłeś do swojego pokoju? -zapytał.

-Bo chciałem pobyć sam...Raph'ie ja już dłużej tak nie mogę. To wszytko co się stało to moja wina. Gdyby nie moja zachcianka to Ojciec by żył. Gdyby nie mój egoizm to...-nie mógł skończyć mówić gdyż jego brat go przytulił.

-Donny spokojnie , masz zawsze mnie do pomocy. To nie twoja wina że Ojciec nie żyje. Nie możesz się tak obwiniać,  źle się to dla ciebie skończy- powiedział.

-Źle to jest teraz , czuje że będzie już tylko gorzej. Mam dość  wszystkiego , dość tego życia. Chce o tym zapomnieć,  zasnąć i obudzić się bez tego co się wtedy stało -westchnął Don.

Jego brat bardzo zmartwił się tymi słowami,  gdyż domyślał się że jego brat będzie chciał posunąć się do najgorszego i będzie chciał odebrać sobie życie.

II TMNT II Braterskie WięziWhere stories live. Discover now