Rozdział 21

25 2 0
                                    

Nie mogłam się doczekać, aż zegar wybije dwudziestą. Od rana chodzę nakręcona. Czy dobrze robię? Ah... to tylko jedna randka. Przekonywałam samą siebie. Przejrzałam się w lustrze. Moja cera świetnie komponowała się z kremową sukienką, która sięgała mi do ud i podkreślała moją talię. Miałam w niej figurę klepsydry. Strój uzupełniłam kolią pereł i bransoletką z tego samego kompletu. Zakręciłam włosy na lokówkę i upięłam górną część włosów wsuwkami. Pokremowałam twarz. Nie jestem zwolenniczką podkładów, za bardzo niszczą mi cerę. Przytuszowałam rzęsy, a usta pomalowałam matową czerwoną szminką.Spryskałam się bardzo wonnymi perfumami, które dostałam od Sary na zeszłoroczną gwiazdkę. Założyłam czarne czółenka. Wpakowałam do kopertówki telefon, po czym usiadłam zniecierpliwiona na sofę i spojrzałam na zegarek. Wybiła ósma. Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, zerwałam się na równe nogi, ale zamiast Roberta ujrzałam w nich Dominika. Zaniemówiłam.

- Co ty tutaj robisz? - wydusiłam z siebie.

- Chciałem cię przeprosić, zachowałem się jak dupek. - Wszedł do środka i zamknął drzwi. Nadal staliśmy. Byłam zbyt przejęta tym że go widzę, że nie mogłam się poruszyć. Miałam straszną ochotę wpić się w jego usta. Ale zamiast tego zaczęłam:

- Szkoda, że tak późno to zrozumiałeś. Nie mam teraz czasu.

- Wychodzisz gdzieś? Świetnie wyglądasz.

- Nie zmieniaj tematu. I tak, mam randkę.

- Jak to randkę? - widziałam w jego oczach zdumienie i ukłucie zazdrości, bo zacisnął szczękę i uwydatniły się jego kości policzkowe. Odczuwałam satysfakcję, że jednak go to ruszyło. Ale też wyrzuty sumienia, że musiałam sprawdzić to w taki sposób. Spojrzałam na jego dłonie. Miał je zaciśnięte w pięści. Spojrzałam mu w oczy. Zebrałam się w sobie i rzekłam.

- Musisz już iść. - wydukałam.

- Znam go?

- Nie, chodzimy razem na uczelnię. Idź już, proszę cię.

- Jak ma na imię? - Nie dawał za wygraną.

- To nie jest ważne. Tyle czasu na ciebie czekałam. Spóźniłeś się. Chciałam ci wszystko wytłumaczyć, ale nie chciałeś tego słuchać.

- Baw się dobrze z tym fagasem. - rzucił i wyszedł. W tym samym momencie do domu wszedł Robert. Minęli się w przejściu wymieniając spojrzeniami. Kiedy na mnie spojrzał czułam że nie może znaleźć słów. W końcu, po dłuższej chwili milczenia odezwał się.

- Boże, jak ty pięknie wyglądasz. - zaczął, kiwając głową z podziwem.

- Dziękuję - zarumieniłam się.

- Kto to był? - zapytał, kiedy Dominik zniknął z pola widzenia.

- Mój przyjaciel. Chyba... - westchnęłam.

- Czemu wyszedł taki wściekły?

- Pokłóciliśmy się, ale nie chcę o tym gadać, zgoda? - pokiwał twierdząco głową.

- Gotowa?

- Jasne.

Ciągle czułam wzrok Roberta na sobie. Nie powiem, bo zrobiło mi się miło. Po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Nie czułam się przy nim skrępowana, wręcz przeciwnie. Co nie znaczy, że przy Dominiku czułam się spięta, nie, nic z tych rzeczy. Z tą różnicą, że Dominika znałam od zawsze. A Roberta od jakiegoś czasu. Był dla mnie tajemnicą, którą chciałam odkryć. Włączyłam radio, szukając mojej stacji. Znalazłam. W radiu leciało ''Pomimo Burz''. Robert zaczął śpiewać, bo akurat trafiłam kiedy był refren. Patrzyłam na niego i czułam, że jeśli będę się z nim spotykała częściej, zakocham się w nim szybciej, niż mi się wydaje. Miałam wrażenie, że śpiewa tę piosenkę właśnie do mnie.

POPROSZĘ O MIŁOŚĆWhere stories live. Discover now