Rozdział sześćdziesiąty ósmy

2K 115 13
                                    

- Dzień dobry, kochanie - ze snu wyrywa mnie delikatny głos Lauren. Mruczę cicho, gdy dziewczyna zaczyna składać czułe pocałunki wzdłuż mojego ramienia. Uśmiecham się na to pod nosem i odwracam na plecy, żeby widzieć jej twarz. - Jak się spało, kotku?

- Czemu jest tak widno? - podrywam się gwałtownie do góry, rozglądając po całej sypialni.

- Już ranek, Camz - chichocze cicho zielonooka. - A dokładnie dziesiąta trzydzieści siedem.

- Zasnęłam?! - rozszerzam oczy. Moja dłoń wędruje do włosów, które przeczesuję w nerwowym geście.

- Nie dziwię się, kochanie - kobieta obejmuje mnie w pasie, całując subtelnie w kark. - Musiałaś być zmęczona po tych orgazmach. Już i tak oczy ci się kleiły.

- Ale... - przygryzam wargę, wtulając się plecami w klatkę piersiową Lauren. - Miałyśmy robić to całą noc.

- Camz, kochanie - śmieje się cicho szatynka. - Zasnęłaś, ja też zasnęłam zaraz po tobie i nic się takiego nie stało. Poza tym przecież jeszcze nie wracamy do domu.

- Ale...

- Żadnego ale, Camzi - wzdycha cicho. - Każdemu się zdarza, a obie byłyśmy zmęczone.

- Niech będzie - z lekkim wahaniem przyznaję jej rację. Dziewczyna uśmiecha się szeroko, a w jej oczach błyszczą dziwne iskierki.

- Podejdź do ściany - mówi, poważniejąc nagle. Marszczę brwi, nie wiedząc, o co jej chodzi, ale posłusznie staję pod ścianą.

Lauren doskakuje do mnie niczym lwica i bez ostrzeżenia wpija się w moje usta. Jęczę zaskoczona i dopiero po chwili oddaję pocałunek. Zielonooka mruczy z uznaniem i przesuwa palcami po moich udach. Skomlę na to cicho, gdy chwyta mnie również bez ostrzeżenia i muszę objąć ją nogami w pasie. Niemal natychmiast nabija mnie na swojego sterczącego przyjaciela, co ogłaszam głośnym jękiem. Od razu przybiera nieustępliwe tempo, wchodząc we mnie boleśnie wolno, a raz zbyt szybko i gwałtownie.

Oplatam dłońmi jej kark, wtulając się mocno i staram się wychodzić jej naprzeciw. Dziewczyna porusza się jednak chaotycznie, więc nie mogę za nią nadążyć. Nawet nie wiem, w którym momencie osiągam orgazm, ale chwilę później czuję rozlewające się ciepło w mojej cipce. Lauren jęczy cicho moje imię, przygryzając przy tym płatek mojego ucha.

Chwilę później znowu leżymy na łóżku, a szatynka rysuje przypadkowe wzorki na moim brzuchu.

- Zawsze chciałam pieprzyć cię przy ścianie - przyznaje z łobuzerskim uśmiechem. Mruczę cicho i wtulam się w nią jak koala. - Potem zabieram cię w jedno miejsce. Mam koleją niespodziankę, ale teraz odpocznij.

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Where stories live. Discover now