Rozdział dwudziesty siódmy

2.6K 142 53
                                    

Od tamtej pory zaczęłyśmy planować ślub, który swoją drogą odbył się miesiąc później. Zaprosiłyśmy tylko najbliższą rodzinę i oczywiście Dinah, Normani oraz Ally. Rodzice Camili byli dość sceptycznie nastawieni do naszego związku, lecz zgodzili się przyjść na przyjęcie. Wiem jakie to było ważne dla dziewczyny, dlatego dołożyłam wszelkich starań, aby państwo Cabello pojawili się i choć przez chwilę podzieli szczęście córki.
Obie z Camz byłyśmy zgodne, aby urządzić wesele niedaleko Rio na wyspie moich rodziców, na której spędziłyśmy zaledwie dwa dni. Brunetce bardzo się tam podobało i ciągle chciałaby tam wracać. Ślub był idealnym pretekstem do tego.
Nawet w samolocie obyło się bez żadnych komplikacji. Razem z Camilą zasnęłyśmy zaraz po starcie i nie pojawiła się ani jedna uciążliwa stwardessa.
Gdy przypłynęliśmy na wyspę, wszyscy już się tam zgromadzili. Nawet pastor, którego zgodziła Ally. Jednak na coś się przydały te jej kontakty w kościele.
- Zebraliśmy się tutaj wszyscy, aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Karlę Camilę Cabello i Lauren Michelle Jauregui - spojrzałam się po wszystkich znajomych twarzach i dostrzegłam w kącie pokoju moją siostrę. Stała tam razem z Lucy z posępną miną. Chyba serio była przekonana, że kłamię na temat ślubu.
Zacisnęłam pięści. Taylor nie powinno tu teraz być. Tak samo jak Vives. Czy ktokolwiek mógłby mnie bardziej wkurwić? Ta suka otrzymała warunkowe wyjście z więzienia na mój ślub. MÓJ.
Camila chwyciła mnie z dłoń, gdy zobaczyła na co patrzę. Głaskała delikatnie moje plecy i uśmiechnęła się. Odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam wsłuchiwać się w słowa pastora.

×××

- Ja, Karla Camila Cabello, biorę ciebie Lauren Michelle Jauregui za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż to śmierci - wyrecytowała, zakładając na mój palec złotą obrączkę.
- Ja, Lauren Michelle Jauregui, biorę ciebie Karlo Camilo Cabello za żonę i ślubuję ci miłość wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż to śmierci - uśmiecham się w stronę dziewczyny i zakładam jej obrączkę, a następnie całuję jej dłoń.
- Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela. Na mocy nadanego mi prawa ogłaszam was żoną i żoną - mówi pastor. - Możesz pocałować pannę młodą.
Bez zastanowienia przyciągam brunetkę do nadmiętnego pocałunku. Zarzuca mi ręce na szyję i wtula się w moje ciało.

×××

- To, co? Może jakiś toast za nowożeńców? - uśmiecha się Dinah. - Lauren, krótka przemowa?
Wzdycham, pocierając kark. Rozglądam się po całym pomieszczeniu, a gdy napotykam wzrok brązowookiej uśmiecham się.
- Chyba nikt z nas nie spodziewał się, że tak to będzie wyglądać. Zaczęło się dość niepozornie. Młoda dziewczyna ubiegająca się o pracę w mojej firmie... Od pierwszego dnia zawróciła mi w głowie. Codziennie chodziłam na jej piętro i przyglądałam się jej. Ale gdy zwolniłam swoją asystentkę, bo nie podobała mi się jej praca - zauważam grymas na twarzy Lucy, na co uśmiecham się szerzej. - Zaproponowałam tej dziewczynie właśnie tę posadę. I pomyśleć, że jedne święta wielkanocne wywróciły mój świat do góry nogami.
- Jak pizza żołądek? - wtrąca Dinah. Wszyscy się śmiejemy, a ja przytakuję.
- Tak, zdecydowanie tak. Ta na pozór malutka brunetka miała w sobie wielką siłę. Pokazała mi co znaczy mieć kogoś bliskiego, rodzinę, którą chciałam mieć od dziecka, a której nie miałam. Ona jako jedyna zaakceptowała moją inność i pokochała jak nikogo innego, a na dodatek zgodziła się spędzić ze mną resztę życia - uśmiecham się. Oni wszyscy chyba nie zdają sobie sprawy jak bardzo ją kocham. - Za moją piękną żonę - unoszę kieliszek szampana, wznosząc toast.

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz