Rozdział sześćdziesiąty czwarty

1.9K 130 18
                                    

- Zaraz będziemy lądować - głos Lauren dobiega mnie w słuchawkach. Spoglądam na nią i uśmiecham się. Dziewczyna jest bardzo skupiona na tym, co robi, a ja bez przeszkód mogę podziwiać jej sylwetkę. Chyba nigdy mi się to nie znudzi. 

Helikopter powoli zbliża się na miejsce lądowania, a ja przez chwilę oglądam jeszcze zachód słońca. Potem wszystko milknie, a my stoimy na dachu wieżowca. Ściągam słuchawki, a zielonooka odpina nasze pasy i wyskakuje z maszyny. Otwiera mi drzwi, porywając mnie w swoje ramiona, a następnie stawia na ziemi. 

- Będziemy mieć jeszcze kawałek do przejścia - mówi, uśmiechając się do mnie. Splata nasze palce, a potem ciągnie mnie w stronę windy. Szybko zjeżdżamy na dół i trzymając się za ręce, idziemy wzdłuż jednej z uliczek. Marszczę brwi, kiedy dziewczyna zatrzymuje się przed ogromnym portem. - Co my tu robimy? - pytam zaskoczona.

- Chodź - chichocze, ciągnąc mnie dalej za sobą. Chwilę później zasłania mi oczy i prowadzi prosto. - Okej, teraz możesz zobaczyć - szepcze mi do ucha. Spoglądam na rozciągające się morze, aż mój wzrok zatrzymuje się na ogromnym jachcie z napisem "Camz". Wpatruję się w to oniemiała, przygryzając wargę. - Halo, ziemia do Camzi - śmieje się cicho szatynka, machając mi przed oczami dłonią. - Spędzimy dziś tutaj noc -szepcze z lubieżnym uśmieszkiem. 

Zagryzam wnętrze policzka, zastanawiając się, co Lauren znowu wymyśliła. Niestety moja wyobraźnia płata mi figle, bo pojawia się w niej obraz nagiej Jauregui. Już widzę jak mnie zniewala, kiedy klękam przed nią na kolanach...

- Camila! - śmieje się głośno zielonooka. - Chodź już, potem będziesz myśleć o wszystkim - łapie mnie za łokieć. Wchodzimy po malutkim moście, aż znajdujemy na pokładzie. Rozglądam się uważnie, a piękny wystrój bardzo mnie zachwyca. - Ten jacht też jest nasz - szepcze zielonooka, przytulając mnie od tyłu. 

- Kupiłaś go? - piszczę, nie dowierzając. Szatynka chichocze i całuje mnie w policzek. 

- Zaprojektowałam go - śmieje się. - Należy do firmy, a teraz do mnie.

- Mówił ci ktoś, że jesteś niesamowita? - szepczę i odwracam się do niej. - Jesteś cudowna - mruczę, cmokając ją w usta.

- A teraz chodź zobaczyć sypialnie. 

Opowieść wielkanocna || Camren FF || ✅ Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang