Rozdział X

1.1K 67 20
                                    

Czkawce wydawało się, że jego życie znów układa się tak, jak powinno. W ramionach trzymał swą ukochaną kobietę, miłość, która potrafiła wyleczyć wszelkie rany. Ręce chłopaka gładziły wolno plecy wojowniczki, która nie miała zamiaru odrywać się od narzeczonego. Tak cholernie brakowało jej Czkawki. Jego całego, słów, dotyku, pocałunku. Tęskniła za jego pięknymi oczami, uśmiechu, którym darzył tylko ją.
– Nigdy więcej nie pozwólmy, abyśmy się rozdzielili – usłyszał jej wątły głos, a po sekundzie zapłakana twarz blondynki pojawiła się tuż przed nim. Jeździec skinął głową, a jego usta dotknęły jasnego czoła Astrid. Pozostały tam kilka długich chwil, których żadne z nich nie potrafiło przerwać.
– Zanim wrócimy do wioski – zaczął ponownie Haddock, lecz tym razem z szerokim uśmiechem i świecącymi oczyma – zupełnie tak, jak Astrid kochała go widzieć. Szorstka dłoń jeźdźca puściła talię dziewczyny, by sięgnąć do kieszeni schowanej za kamizelką. Szatyn wyjął dobrze znany medalion. Astrid zaczerwieniła się delikatnie, kiedy młody mężczyzna klęknął tuż przed nią, chwytając jej dłoń.
– Astrid Hofferson, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zechcesz zostać moją narzeczoną po raz kolejny?
Dziewczyna zaśmiała się szczerze. Pokiwała potem głową, zniżając się, aż klęknęła tuż przed nim. Chwyciła jego miękką twarz w swoje małe dłonie i przybliżając, musnęła jego usta. Pocałunek był powolny, lecz później oboje pozwolili sobie na więcej. Czkawka przygryzł delikatnie dolną wargę ukochanej, a potem spokojnie połączył język z jej własnym. Zapewne gdyby nie miejsce, doszłoby do czegoś więcej. Para oderwała się od siebie po chwili, dysząc ciężko, choć zadowolenie wypisywało się na ich twarzach z błogością. Naszyjnik zaś wylądował na szyi Astrid.
– Chodźmy do mnie. Chcę ci o czymś opowiedzieć – powiedziała poważnie i chwyciwszy rękę szatyna, poprowadziła do swojego domu. 

Leżeli na łóżku od dobrej godziny. Astrid opowiadała szatynowi, co się działo przez ostatnie tygodnie, kiedy pomiędzy nimi panował jeden wielki chaos. Dziewczyna opowiedziała ze szczegółami o swoich rodzicach, o tym dlaczego zamieszkała sama. A on słuchał je uważnie, a każde zdanie trafiało w jego serce z podwójną siłą. Czuł złość na rodziców dziewczyny i na siebie. Jak mogli traktować tak swoje jedyne dziecko? Szatyn zacisnął dłoń w pięść i zamknął oczy.
– Po kłótni chciałam z tobą porozmawiać. Czułam się tak rozbita... – Rzekła spokojnie, wpatrując się w drewniany sufit. Czkawka westchnął ciężko i otarł łzę spływającą po delikatnym policzku. Pozwolił, aby ktoś ją skrzywdził, a sam jeszcze dołożył się do jej cierpienia.
– Bogowie... Astrid, ja tak strasznie cię przepraszam - wychlipiał. Gorące łzy smutku zapełniły jego oczy w kilka chwil. Objął dziewczynę, wstając wolno, by móc trzymać ją tak blisko jak tylko mógł.
– Potrzebowałaś mnie, a ja po prostu cię odtrąciłem. Nie wierzę, że byłem takim idiotą. Porzuciłem kobietę, którą kocham ponad własne życie – Wyszeptał w jej miękkie włosy. Zaś Astird gładziła jego kark, wysłuchując jego słów, które zalegały głęboko w sercu młodego mężczyzny.
– To już się nie liczy. Cieszę się, że potrafiliśmy schować dumę do kieszeni i znów być razem – odparła. Było to naprawdę szczere. Kochała go do szaleństwa, chciała tak bardzo być cały czas przy nim i nadrobić to, co stracili przez ostatnie miesiące.
–Nie zasługuję na ciebie... – Powiedział tak cicho jak tylko mógł. Był przerażony tym wszystkim. Czuł pustkę, samotność, gniew, nawet jeśli Astrid wybaczyła mu wszystko. Zmienił się w okropnego człowieka, którym nigdy nie chciał zostać. Ten łagodny Czkawka gdzieś przepadł, ale Haddock czuł, że przy właściwej kobiecie, wróci.
– Zasługujesz. Bo mnie kochasz. A ja ciebie - uśmiechnęła się do niego ciepło i pocałowała go w nos, a następnie delikatnie zmazała słone łzy ze skóry narzeczonego, który wpatrywał się w nią z uwielbieniem.
– Obiecuję ci, że nasze dzieci będą miały lepsze życie. Zrobię wszystko, by czuły się jak najlepiej - rzekł nagle, kiedy Astrid znów leżała na jego torsie. Uśmiechnęła się na te słowa.
– W to nie wątpię. Stworzymy świetną drużynę. Tylko taką bardziej prywatną - zaśmiała się, a wraz z nią Haddock. Chłopak ucałował ledwo czubek jej głowy.
Nie minęła chwila, kiedy wojowniczka podniosła się i zrzuciła kilka kolorowych poduszek, by usiąść następnie na kolanach ukochanego. Czkawka nie wiedział, co się dzieje, ale szybko odnalazł się w sytuacji, domyślając, czego dziewczyna żąda.
– As, nie możemy –zaczerwienił się, gdy jeźdźczyni sięgnęła po sznurek trzymający jego koszulę. Zamrugała oczyma, nie spodziewając się takiej reakcji ze strony narzeczonego.
– Dlaczego? – Spytała cicho, łagodnie wycofując dłoń.
Szatyn wypuścił trzymane w płucach powietrze. Ułożył własne ręce na delikatnych nadgarstkach.
– Nie chcę, żebyś żałowała – wyjaśnił szybko, uciekawszy gdzieś wzrokiem. Astrid zaśmiała się cichutko.
– Jedyne, czego żałuję, to to, że skreśliliśmy siebie na tyle miesięcy – pocałowała go krótko. A potem drugi raz. Aż zareagował tym samym, wczepiając się w jej słodkie wargi coraz bardziej. Zaczął więc zapominać o całym świecie, będąc w namiętnym uścisku najukochańszej kobiety.

Noc pełna namiętności trwała długo, a dwoje zakochanych zatraciło się w sobie wzajemnie przez długie godziny. Dopiero późnym rankiem obudzili się, będąc wciąż w swoich ramionach. Czkawka przeciągnął się delikatnie, a kawałek grubego futra zsunęło się z jego nagiej klatki piersiowej. Z początku rozejrzał się po niewielkim pokoju Astrid, czerwieniąc się, gdy zauważył ubrania porozrzucane dosłownie wszędzie. Nawet na klamce od szafy ledwo wisiała jego ciemna, bawełniana  koszula. Dopiero po kilku chwilach połączył wątki. I to całkiem przyjemne. Mężczyzna spojrzał w lewą stronę. Nagie ręka  złotowłosej tuliła mocno do siebie poduszkę, a sam wyraz twarzy jeźdźczyni wskazywał na to, że dziewczyna o czymś śni. Szatyn uśmiechnął się więc lekko i nachylił się, muskając ustami jej policzek. Astrid jednak nie zareagowała, więc Czkawka zsunął się z łóżka i z błogim uśmiechem ubrał się, by potem pozbierać rzeczy narzeczonej i ułożyć je w jedno miejsce. Kiedy wszyko było poukładane zszedł do niedużej kuchni i zaczął przyrządzać śniadanie. Ale nie mógł przestać myśleć o tym, co się wydarzyło ostatniej nocy. Owszem - czekał na ten moment; słyszał wiele opowieści od mężczyzn i ich podbojach. W pewnym sensie też tak chciał. Ale tylko z jedną kobietą. Nie przypuszczał jednak, że będzie mógł spędzić noc Astrid tak szybko. Ale cieszył się. Czuł coś na wzór dumy. Uśmiechał się jeszcze szerzej, przywołując piękne widoki, zarezerwowane tylko i wyłącznie dla jego faceta - dla niego.
– Skup się, Czkawka – mruknął do siebie, chwytając w szorstką dłoń szczypiorek. Zaczął powoli przyrządzać śniadanie. Czuł zmęczenie, a jego organizm sam domagał się podwójnej dawki ciepłego jedzenia. 

Astrid zeszła na dół po dwudziestu minutach. Dziewczyna zaciskała na włosach ręcznik, osuszając złote fale.
– Hej – przywitała się nieśmiało. Jej oczy przez chwilę świdrowały chłopaka, ale jeźdźczyni nie potrafiła znieść dłużej tego widoku i czerwieniąc się,  usiadła przy stole.
– Cześć – szatyn cmoknął ją w głowę, stawiając przed jej twarzą jajecznicę. Kiedy skończył sprzątać blat, dołączył do dziewczyny, zajadając wolno śniadanie.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnim razem tak się wyspałam – rzekła, kiedy żadne z nich nie rozpoczęło rozmowy. Czkawka podniósł wzrok znad jajecznicy i uśmiechnął się do wojowniczki, w myślach zgadzając się z nią.
– Gdybyś miała problemy ze snem, wystarczy powiedzieć – zaśmiał się jeździec. Astrid tylko zarumieniła się mocno. Przez chwilę jadła swoją porcję, aż w końcu zetknęła nieśmiało na Haddocka.
– Podobało ci się? – Spytała, oczekując odpowiedzi.
Szatyn wytrzeszczył oczy przez chwilę, aż w końcu popił wodą i odstawił kubek na bok.
– Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo - wyciągnął dłoń i położył ją na dłoni Astrid gładząc jej gładką skórę przez moment. Dziewczyna posłała mu lekki uśmiech i wstała od stołu, by posprzątać.

Astrid odprowadziła Czkawkę na arenę, gdzie umówił się ze Śledzikiem. Para rozmawiała na temat turnieju, który miał odbyć się już za równy tydzień. Wojowniczka jednak czuła się na tyle dobrze, iż nie obawiała się walk. Pomimo wątłej budowy ciała, odznaczała się siłą, zwinnością i przede wszystkim sprytem.
– Spotkamy się jutro, dobrze? Teraz pójdę do pracy, a potem na trening. Już ostatni, więc później będziemy mieli czas dla siebie - rzekła z uśmiechem. Czkawka zgodził się bez wahania i dając sobie krótkiego całusa. Kiedy Astrid kierowała w stronę przystani, została zatrzymana przez głos Haddocka. Odwróciła się do niego, podnosząc jasną brew.
– Kocham cię – krzyknął z uśmiechem, na co dziewczyna się zaśmiała. Jeźdźczyni przyłożyła dłoń na miejsce, gdzie biło serce, a potem wskazała palcem na Czkawkę, puszczając przy tym oczko. Pomachała jeszcze na odchodne, znikając ostatecznie za stajnią.

Rozdział krótszy, ale przepełniony hiccstrid 😏
Nie zapomnij zostawić gwiazdki / komentarza! To motywuje ❤️
Do następnego 😎


The warrior's wayWhere stories live. Discover now