Rozdział IV

784 46 15
                                    

Czterdzieści dziewięć dni później

” Cześć, tato. Jestem już w drodze powrotnej od ponad tygodnia. Trochę się pogubiłem, ale znalazłem już drogę do domu. Jeśli wszystko będzie w porządku, dotrzemy na Berk jakoś na początku maja. Szczerze, wolałbym być już we własnym pokoju, a szczególnie w łóżku i móc się porządnie wyspać. Ale jeszcze trochę wytrzymam. Kilka dni temu miałem problemy z ogonem Szczerbatka. Cała konstrukcja się zepsuła i musiałem robić wszystko od nowa. Kolejnym przystankiem jest wyspa o nazwie Żelazne Boki. Stamtąd zostaną mi pięć dni podróży, nie licząc przystanków.
Mam nadzieję, że się trzymasz na Berk. Wiem, że obiecałem wrócić wcześniej, ale nie mogłem się powstrzymać od obserwacji kilku więcej wysp. Zresztą, niedługo wszystko ci opowiem, tato. Nie uwierzysz, ile wspaniałych rzeczy zobaczyłem. Muszę już kończyć, zaraz zbieramy się do dalszej drogi.
Do zobaczenia wkrótce.

                                                - Czkawka H. ”

Stoick odłożył list na półkę i przysiadł obok kominka, w którym żywo tańczył ogień. Dorzucił do niego jeszcze kilka konarów drzewa i westchnął ciężko. Nie mógł się doczekać aż zobaczy swojego syna. Po tylu miesiącach nieobecności. Nawet nie był zły, że Czkawka wybył z Berk w oka mgnieniu. Rozumiał potrzebę syna, aby poczuć swobody w życiu. Za jakiś czas chłopak będzie musiał przejąć władzę, a bycie wodzem wyspy to nie tylko pochwały i przywileje. Za tym wszystkim stoi ciężka praca, którą trzeba wykonywać nierzadko od świtu do nocy. Stoick uniósł zmęczone oczy, spoglądając na obraz przedstawiający jego ogromną postać oraz drobną sylwetkę Czkawki. Obraz powstał pięć lat temu, a nadal budził w Stoicku zachwyt. To była jedna z niewielu pamiątek rodzinnych. Pozostałe tkwiły w wielkiej skrzyni wyniesionej do piwnicy. Zazwyczaj były to rzeczy Valki, listy, które pisała do ukochanego. Znalazły się tam także notatki o smokach, małe zabawki dla Czkawki, których kobieta nie zdążyła  dokończyć.
Postawny mężczyzna wstał w końcu i ruszył na zewnątrz. Obiecał Czaszkochrupowi dodatkową porcję ryb na kolację i zamierzał dotrzymać słowa. Głaszcząc smoka, Stoick zerknął na rozgwieżdżone niebo. Zazwyczaj o tej porze Czkawka wracał z wieczornej zabawy w przestworzach.
- Jeszcze trochę i znów tu będzie - powiedział wódz do przyjaciela, który nie wiedząc o czym mówi mężczyzna, prychnął pod nosem, zajadając kolejną rybę. 

Czkawka wyciągnął zza kombinezonu mapę i kierując kciukiem po żółtym papierze, zdołał ustalić, która wyspa będzie kolejnym przystankiem. Dzień temu minął wyspę Żelazne Boki, więc nadrobił czas. I choć bardzo nie mógł się doczekać spotkania z Berk, z ojcem, Astrid, przyjaciółmi, nie chciał pospieszać Szczerbatka. Smok i tak wykonywał kawał dobrej roboty. Czkawka obiecał, że kiedy dotrą, da przyjacielowi tyle wolnego i tyle ryb, ile będzie chciał.
- Chyba zbliżamy się do Langøyi - rzekł spokojnie do Szczerbatka, który znużony skupił się na locie. Zamachnął mocno skrzydłami, omijając maleńką wyspę, na której wyrosły ogromne drzewa. - Zrobimy godzinny postój, potem dotrzemy na Sagos i tam spędzimy noc - wyjaśnił swój idealny plan Haddock I schował mapę na prawowite miejsce.
- Nie mogę się doczekać, wiesz? Bardzo się stęskniłem - wyrzucił z siebie młodzieniec. Przywołał widok ukochanej wyspy, pięknych widoków... Można zwiedzić cały świat wzdłuż i wszerz, ale nie znajdzie się piękniejszych zachodów słońca.
- Mam nadzieję, że mój dom jeszcze stoi - zaśmiał się. Przypomniał sobie różne kawały bliźniaków i, na Odyna, nawet za nimi tęsknił! Z pewnością, gdy wróci wyściska ich z całej siły.
- Myślisz, że Astrid nadal czeka? - Zaśmiał się, czując przyjemne ciepło na sercu, gdy wspomniał o ukochanej. Wylatując, zabrał ze sobą jej portret, ale zgubił gdzieś po drodze. Był zły na siebie, ale nic nie mógł na to poradzić. Kiedy znajdzie czas po podróży, zabierze gdzieś Astrid, by móc mieć ją dla siebie. Tylko i wyłącznie.
- Chyba ta podróż była aż za długa, nie sądzisz? - Mruknął Haddock do smoka. Nocna furia odwróciła się i spojrzała na niego z politowaniem. Szczerbatek wydał z siebie jakby westchnienie i odwrócił łeb.
- Dobra, już nic nie mów - zaśmiał się szatyn. Spojrzał wokół siebie, a potem podrapał się po dość mocnym zaroście, który kłuł go z powodu słońca.
Nie zostało daleko do Berk - pomyślał z uśmiechem i zadowoleniem jeździec. Wytrzymał już tyle, więc kilka dni nie powinny być problemem.

The warrior's wayWhere stories live. Discover now