3. Nowy uczeń

29 7 17
                                    

Nie, to niemożliwe...
To nie może być, to o czym myślę...
Podeszłam bliżej drzewa. Pod, tak dobrze znanym mi cytatem widniały inicjały dwóch osób.
H.M jak Hope Murray i M.G jak... Maddieson Grant. Jest tam... po tylu latach on nadal tam jest.

Retrospekcja:
Dwie małe wesołe dziewczynki pełne energii biegały po lesie. Jedna dosyć niska o zielonych oczach i rudych włosach splecionych w warkocze. Na twarzy miała setki piegów. Ubrana w różową sukienkę. Druga z kolei trochę wyższa o długich włosach, ciemnych jak smoła. Jej oczy przypominały dwa węgielki. Ubrana w błękitną sukienkę była równie radosna co jej przyjaciółka. Miały po około dziesięć lat. Obie zdawały się być takie radosne i beztroskie. Nie dopuszczające do swoich małych główek jaki ten świat jest okrutny. W ich wyobrażeniach on jest piękny i kolorowy. Nie długo jednak miało się, to wszystko zmienić.

- Maddie! Chodź! Może na tym drzewie? Patrz jakie jest ogromne!- zachwycała się brunetka.

- Masz rację! Nikt ani nic nie zniszczy naszej przyjaźni... - odpowiedziała ze łzami w oczach, nazwana Maddie. Obie podeszły do dużego i dumnego dębu, gdzie małym nożykiem  brunetka  wydrapała  ich ulubiony cytat: "Najważniejsze rzeczy w życiu nigdy nie zdarzajq się  przez przypadek." Zaraz pod nim wyryła ich inicjały.

- Dopóki on tutaj jestciemnowłosa wskazując na napis na drzewie . - To nasza przyjaźń będzie trwać  wiecznie - oznajmiła.

Obie popatrzyły z dumą na swoje dzieło po czym wesoło pobiegły gdzieś  sie bawić.
Koniec retrospekcji.

Ze wzruszeniem patrzyła na ich dawne dzieło. To było... sześć lat temu, a ona czuła się jakby co najmniej 10. Może to dlatego, że czasu nie mierzy się sekundami, minutami, godzinami, dniami, tygodniami, miesiącami czy też latami. Czas mierzy się przeżyciami, chwilami oraz ważnymi dla nas wydarzeniami. Szkoda, że to tak się skończyło Maddie była naprawdę świetną przyjaciółką, potrafiła pocieszyć, zrozumieć. Z nią mogła przeżywać wzloty i upadki. Niestety, gdy jej mamie zaproponowano nową lepszą pracę w Los Angeles, niemal od razu się tam przeprowadziły. Z początku utrzymywały ze sobą kontakt. Pisały, dzwoniły, rozmawiały przez kamerkę. Niestety z czasem kontakt coraz bardziej się psuł, nie mówiły juz sobie wszystkiego. W końcu przestały się jakkolwiek ze sobą komunikować. Aktualnie nie mają już ze sobą żadnego kontaktu...

Hope musnęła delikatnie ręką drzewo. Tęskniła za Maddie, ale to już przeszłość. Pozwoliły sobie nawzajem odejść. Zacząć od początku. Szkoda tylko, że Hope od tego czasu nie zastąpiła sobie rudowłosej nową przyjaciółką. Nie przez to, że nie chciała. Ona poprostu nie spotkała na swojej drodze drugiej takiej jak Maddie. Drugiej takiej której mogła w tak dużym stopniu zaufać. Możecie to uznać za głupie, że Hope tak zachwala Maddie. W końcu kiedy się przyjaźniły miały tylko po dziesięć lat, ale one naprawdę były ze sobą bardzo zżyte. Traktowały się jak siostry. Niestety kilometry zrobiły swoje.

Hope nie chcąc dłużej o tym myśleć zawołała Lucy i żwawym krokiem ruszyła ścieżką prowadzącą do wyjścia z lasu.

                            ***

- Hope! Kolacja! - dziewczyna słysząc wołanie rodzicielki wyłączyła muzykę i wyszła z pokoju, kierując się do jadalni.

- Jak tam w szkole? Co dostałaś z tego ostatniego testu z geografii?

- całkiem dobrze, piątkę.

- znakomicie - tym razem odezwał się ojciec.

Reszta posiłku minęła w ciszy.

                               ***
Ciemnowłosa dziewczyna podeszła do planu lekcji wywieszonego, nieopodal sekretariatu. Było już trochę po dzwonku. Dziewczyna zaspała i się spóźniła. Nie widziała już sensu pójścia na ostatnie dwadzieścia minut lekcji. W szczególności, że to była matematyka, a z tego co wyczytała na planie następną lekcją jest biologia. Więc z chęcią pójdzie na nią. Gdy dziewczyna się odwróciła chcąc usiąść na ławce przed klasą biologiczno - chemiczną, poczuła coś miękkiego na swojej drodze. Po chwili się zorientowała, iż tą miękką "przeszkodą" jest osoba, a konkretniej chłopak. Wysoki, przystojny chłopak.

- O jeju przepraszam, nie zauważyłam Cię - powiedziała niemal od razu zarumieniona dziewczyna.

- Luz, tylko zastanawiam się jak można mnie nie zauważyć z moim wzrostem - powiedział uśmiechając się przyjaźnie.

Dziewczyna odwazemniła ten gest.

- Tak wogóle nazywam się Justin - oznajmił szatyn podając rękę na powitanie.

- Hope - przedstawiła się dziewczyna, uściskając jego dłoń.

- A więc Hope... skoro już kogoś tu poznałem, to może mi powiesz jaką lekcje ma klasa 1A? Jestem tu nowy, a już się spóźniłem... głupia sprawa.

- Aaa... to Ty jesteś tym nowym uczniem o którym wspominała pani Davies. - przypomniała sobie Hope.

- Najwidoczniej - odpowiedział wzruszając ramionami.

- W takim razie będziesz chodził ze mną do klasy - uświadomiła go, uśmiechając się przy tym.

- No to nieźle... - W tym momencie zadzwonił dzwonek, przez co korytarze były pełne uczniów.

- Wybacz musze znaleźć moją siostrę.

- Okey - powiedziała patrząc jak chłopak odchodzi.
   
                             ***

Dziewczyna weszła do klasy. Jeszcze naszczęście tylko dwie lekcje. Angielski i wychowanie fizyczne. Usiadła w ostatniej ławce przy oknie, gdzie miała świetny widok na boisko na którym odbywały się lekcje w-f. Tak więc mogła sobie popatrzeć na chłopaków... czego oczywiście sobie nie odmówiła. Może i większość z nich do tępe osiłki lub nic nie warte lalusie aczkolwiek to nie zmienia faktu, iż są przystojni.
Ku jej zdziwieniu miejsce obok niej, które dotychczas było wolne zajął nie kto inny jak Justin, który zdążył zakumplować się już z Zack'iem. Wcale nie dziwiła się szatynowi, że dobrze się dogaduje z Feltonem, może i jest czasami bardzo hmm jakby to ująć... nie mądry, ale potrafi być dobrym kolegą. O czym już nie raz przekonała się Hope.

- Hej - przywitał się chłopak.

- Siemka - odpowiedziała dziewczyna zerkając przez okno na szkolnych przystojniaków.

-Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to, że usiadłem obok Ciebie ? - zapytał, przez co ja wreszcie oderwałam wzrok od okna.

- Nie, dlaczego ? - Zapytałam z zaciekawieniem.

- No, wiesz nie da się nie zauważyć, że cały czas wlepiasz wzrok w tamtych kolesi - oznajmił z lekkim robawieniem w głosie. Na co ona tylko się lekko uśmiechnęłam.

- Twój chłopak tam jest? Czy może crash ? - zapytał, co wydawało jej się dosyć bezczelne, ale odpowiedziała.

- Nie mam chłopaka ani crasha - powiedziała.

                              ***

●Wybaczcie, że rozdział nie pojawiał się przez tak długi czas, ale szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła. Jeśli są jakieś błędy to poprawiające mnie w komentarzach. Zachęcam do gwiazkowania, bo to motywuje 😉.
Pozdrawiam Asia ❤●
~981~ słów

Jej ostatni rok Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz