1. Huśtawka

54 7 21
                                    

"Heart beats fast
Colors and promises
How do be brawe
How Can I love when I'm afraid fall"
Otwieram leniwie oczy brutalnie obudzona przez budzik w moim telefonie.
Tak bardzo nie chciało mi się wstawać do szkoły, ehh... No, ale trudno, jak trzeba, to trzeba.
Wstałam z łóżka i odsłoniłam roletę.
Od razu moje oczy zaatakowały promienie słońca, które za wszelką cenę chciały wkraść się do pokoju.
Uśmiechnęłam się na ten widok. Jak ja kochałam wiosnę!
Kwitnące kwiaty, ćwierkające ptaszki z rana, grzejące słońce.
Czego chcieć więcej.
Dobra stop!
Trochę się zamyśliłam powinnam się już zacząć ubierać, bo nie zdążę zjeść śniadania.
Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej, białe obcisłe rurki, wełniany sweterek z dziurami na ramionach w kolorze pudrowego różu.
Cały outfit dopełniłam białymi superstarami.
Długie czarne włosy zostawiłam rozpuszczone, jedyne co z nimi zrobiłam to je rozczesałam.
Jeszcze tylko szybko pójdę do toalety i mogę zejść na śniadanie.

- Hope! pospiesz się, bo nie zdążysz! - usłyszałam głos mojej mamy, wołający mnie z kuchnia.

- Już idę! - odkrzyknęłam, po czym wzięłam plecak i zbiegnęłam po schodach.

* * *

Wolnym krokiem idę do szkoły. Miałam jeszcze pół godziny do rozpoczęcia się pierwszej lekcji. Pomimo iż miałam jeszcze przed sobą jakieś dwa kilometry, przez las, nie spieszyłam się.
Bo, po co? Jestem dobrą uczennicą, więc jak raz się spóźnie to nic się nie stanie.
Tak więc wolnym krokiem wlekłam się ku miejscu którego tak nienawidziłam.

* * *
Jeszcze tylko dwie godziny, dwie lekcje... Ugh... Dam rade...

- Ejj Hope... psst - Zack siedzący jedną ławkę przede mną, próbuje szeptem zwrócić na siebie moją uwagę, tak aby pani Davies go nie usłyszała.
W końcu lituje się nad nim i podnoszę swój wzrok z nad podręcznika wprost na niego.

- Co? - pytam.

- Dasz odpisać zadanie z chemii - pyta szczerząc się do mnie jak idiota.
No nie wytrzymam z nim! Jak on mnie denerwuje! Tyle zachodu o głupie zadanie z chemii... Idiota... Bez mózgi Idiota...

W końcu przewracam oczami widząc, że ten debil nadal oczekuje odpowiedzi.

- Ehh... dobra... - odpowiadam zrezygnowana.

- Rzuć - porusza zabawnie ustami, na co ja tylko podnoszę brew i
wzruszam ramionami.
Skoro, tak to okey.
Rzucam.
Zeszyt upada dokładnie przed ławką Zacka.
W tej samej chwili pani Davies odwraca się od tablicy i zatrzymuje wzrok na tym idiocie, który akurat się pochylał nad zeszytem aby go podnieść.

- Felton! - 10 punktów za rzucanie zeszytem po klasie i -5 za totalną głupotę! - wypowiada nauczycielka na jednym tchu.
Widząc załamaną minę Zacka, śmieje się cicho.
Totalny idiota, ale za to jak potrafi poprawić człowiekowi humor!

* * *

Wychodzę ze szkoły i kieruje się w stronę lasu.
No to pięć kilometrów przede mną. Lubiłam chodzić tu sama. Miałam wtedy czas żeby porozmyślać nad wszystkim. Było tu tak pięknie. Uwielbiałam patrzeć w górę gdzie słońce prześwitywało przez gałęzie i liście. Było tu tak cicho. Wspominałam już że kocham ciszę? Nie? To teraz mówię.

* * *

Weszłam do domu, gdzie kroki od razu skierowałam do swojego pokoju. Wyczerpana po całym dniu szkoły wskoczyłam na łóżko. Z tylnej kieszeni spodni wyciągnęłam telefon. Kliknęłam w ikonkę Facebooka. Pięćdziesiąt nowych powiadomień. Hmmm Lauren dodała nowe zdjęcie. Boże jaka ona jest ładna. Też bym chciała tak wyglądać. Niestety to tylko marzenia. Ona szczupła blondynka, 170 cm wzrostu o błękitnych oczach. Ja brunetka, 160 cm wzrostu, ciemne oczy prawie czarne. Mega blada. Co do mojej figury... no cóż nie jest najgorsza, ale nie jest też jakaś idealna. No już dobra, koniec użalania się nad sobą i nad tym jakie to inne dziewczyny są ładne a ja przeciętna, bo to nie ma sensu. Spoglądam na wyświetlacz telefonu. Już jest siedemnasta, może by się tak przejść na spacer? Zaczyna się robić coraz cieplej więc muszę to wykorzystać.

* * *

Postanowiłam przejść się na plac zabaw. Usiadłam na huśtawce. Zaczęłam lekko bujać się w tył i w przód, w tył w przód i tak coraz szybciej. Wiatr zaczął rozwiewać mi włosy za to ja się śmiałam, przypominając sobie chwile kiedy byłam mała i całe dnie mogłam spędzać właśnie na huśtawce. Teraz trochę się zmieniłam już nie jestem tą pięcioletnią dziewczynką z dwoma warkoczykami. Teraz jestem jak na swój wiek dojrzałą osobą. Jeszcze do niedawna byłam dosyć "dziecinna" moim ulubionym kolorem był różowy, nie przegapiłam żadnego odcinka *"Violetty" i uwielbiałam jednorożce. Niestety przez ostatnie pięć miesięcy bardzo wydoroślałam. Nie dlatego że chciałam tylko dlatego, bo byłam do tego zmuszona. Co nie zmienia faktu iż mam zamiar spełnić jeszcze swoje marzenia. Mam ich całą listę! Począwszy na pojechaniu na koncert 5sos skończywszy na skoku na bungee. Może wcale się aż tak bardzo nie zmieniłam?

* * *
Okeyyy to teraz jeszcze zadanie z matematyki i mogę kłaść się spać. No więc tak to muszę pomnożyć przez to a to musze dodać....

* * *

Skoczyłam na łożku obudzona przez hałas, który wywołała spadająca książka od matematyki z łóżka na podłogę.
No tak wczoraj zasnęłam przy odrabianiu lekcji. Zerkam na zegar wiszący na ścianie, gdzie wskazówki wskazują 6:30. Zaspałam... no super. Lepiej nie można było zacząć piątku. Odsłoniłam roletę, a jednak się myliłam co do tego złego rozpoczęcia dnia. Na dworze padał deszcz, czyli trochę sobie zmoknę. Podchodzę do szafy z której wyciągami czarne obcisłe rurki z przetarciami na kolanach oraz szarą bluzkę. Ehh trzeba by było też coś ubrać na górę żeby za bardzo nie zmoknąć przy takiej pogodzie. Wyjełam wieszak na którym wisiała zielona bomberka. No cóż, może być. Zeszłym na dół w celu spożycia śniadania. Rodziców juz nie było w domu. Złapałam za jabłko i już chciałam wychodzić, gdy przypomniało mi się o nakarmieniu psa.

- Lucy! - zaczęłam nawoływać jednocześnie przechodząc po salonie aby szybciej zlokalizować psa.
- Lucy jedzenie! - po wypowiedzeniu tego jednego zdania nie musiałam długo czekać na jej reakcję, bo już po chwili z drugiego pomieszczenia wybiegł duży husky. Pogłaskałam psa, po czym swe kroki skierowałam z powrotem do kuchni gdzie nasypałam karmy Lucy i nalałam jej wody.

- Niestety mała, ale teraz nie mogę z tobą pobiegać, bo i tak już jestem spóźniona a przede mną jeszcze droga do szkoły. - powiedziałam widząc jak podchodzi do drzwi. (Misia_Pysiaaa)

* * *

Trzecia lekcja a już mam dość. Po co komu szkoła? Przecież i tak wiadomo że 3/4 tej klasy do niczego w życiu nie dojdzie. Z zamyśleń wyrwał mnie głos nauczycielki, która była również naszą wychowawczynią.

- ... I jeszcze jedno. Od poniedziałku dołączy do nas nowy uczeń... - chyba chciała coś jeszcze dodać, ale dzwonek jej przerwał. No a że ludzie z mojej klasy są tacy niewychowani i nie mają szacunku do innych osób, wyszli sobie z klasy. Postanowiłam do nich dołączyć i już więcej nie myślałam o tajemniczym osobniku.

*Violetta - Argentyńska telenowela dla nastolatek 😂

● No to tak, pierwszy rozdział za nami 😄 Przepraszam za błędy jeśli się jakieś pojawiły 😂
Pozdrawiam Asia 💖👑●
~1099 słów~

Jej ostatni rok Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz