Don't do it

26 0 0
                                    

Szłam ulicami Nowego Jorku. Nie wiedziałam gdzie idę. Chciałam po prostu zostawić te moje pseudo koleżaneczki. Przyjechałyśmy tu, aby spełnić marzenia o których każda z nas marzyła od dawna a one chcą się kłócić. Nie taki był plan. Gdybym wiedziała, że one tak będą się zachowywać to wolałabym tu nie przyjeżdżać, ale już tu jestem i nie mam zamiaru wcześniej wracać tylko, dlatego, że im coś nie pasuje.

Było po godzinie 21. Chłodny wiatr ochładzał moje ciało. Ubrana tylko w bluzę koloru khaki, czarne poszarpane szorty i czarne trampki szłam przez miasto. Zbliżyłam się w stronę mostu, który obecnie był opuszczony. Spodziewałam się, że Nowy Jork będzie zatłoczony a tu jest godzina 21 i cały most jest pusty.

Byłam już w połowie drogi do końca mostu. Nagle zauważyłam posturę człowieka stojącego przy barierce. Ze spokojem szłam w jego stronę. Chciałam z nim porozmawiać. Potrzebuję kogoś, muszę się wygadać.

Zorientowałam się, że człowiek z którym chciałam porozmawiać stał po drugiej stronie barierki i chciał skoczyć. Ostrożnie do niego podeszłam starając się go nie przestraszyć. Był to chłopak. Wydawał się mieć z 20 lat. Miał brązowe włosy z grzywką postawioną do góry. Ubrany był cały na czarno, tylko złoty zegarek dawał kontrast jego stronki. Miał na sobie luźne spodnie i bluzkę z długim rękawem.

Chłopak usłyszał, że ktoś się zbliża i lekko odwrócił głowę, jednak nie widziałam dokładnie jego twarzy. Otworzył usta, ale zaraz je zamknął, wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co.

- Nie rób tego. Nie skacz. - Powiedziałam starając się go nie przestraszyć.

- Odejdź. Zostaw mnie samego. - Odpowiedział. Jego głos wydawał się być znajomy, jednak nie mogłam sobie go przypomnieć.

- Posłuchaj, domyślam się, że masz teraz ciężki okres w życiu, nie chce ci się żyć i nie chcesz nikogo słuchać, ale proszę cię, posłuchaj mnie. Nawet, jeśli nie uda mi się cię przekonać i skoczysz to nie znaczy, że problemy znikną. Pomysł o twojej rodzinie, przyjaciołach, dziewczynie, jeśli masz...

- Myślę. Właśnie, dlatego chcę skoczyć. Wszystkim będzie się żyło lepiej beze mnie, tylko im przeszkadzam i tak za dużo zła wyrządziłem. Mam tego wszystkiego dosyć, więc zostaw mnie w spokoju i pozwól nie ranić więcej ludzi. - Mówił chłopak. Z każdym jego słowem coraz bardziej byłam pewna, że gdzieś, kiedyś słyszałam ten głos, jednak moja pamięć szwankowała.

- Nie mogę, jestem świadkiem. Nie mogę cię tu zostawić, bo będę miała wyrzuty sumienia do końca życia. - Odpowiedziałam powoli przybliżając się do chłopaka. Fakt, że ze mną rozmawiał dawała mi pewność siebie o nadzieję, że ten dzień nie skończy się aż tak źle jak można było się tego spodziewać.

- Trudno, jakoś przeżyjesz. - Westchnął chłopak. Milczałam.

- Powiedziałeś, że nie chcesz więcej ranić ludzi... - Zaczęłam po chwili ciszy. Chłopak kiwnął głową. - Więc nie skacz, bo gdy skoczysz zranisz mnie. - Milczał. Słyszałam cichy szloch. On płakał. - Podaj mi rękę. Wciągnę cię. Zaufaj mi. - Powiedziałam spokojnie wyciągając rękę w stronę przyszłego samobójcy. Chłopak chwilę się wahał, jednak w końcu uległ i odwrócił się do mnie przodem.

Teraz już wiedziałam skąd znam ten głos. To Justin Bieber, idol nastolatek. Dlaczego ja od razu na to nie wpadłam?! Tylko, dlaczego Justin chce a raczej chciał skoczyć z mostu?

To pytanie mnie dręczyło.

Justin podał mi rękę i wciągnęłam go na drugą stronę barierki. Gdy przechodził zahaczył nogą o barierkę i spadł na mnie sprawiając, że razem upadliśmy na beton. Ciężar jego ciała opadł na mnie przyciskając mnie do zimnego i twardego podłoża. Nie było to przyjemne uczucie uderzyć pupą o beton. Jednak i tak wolę to niż żeby Justin skoczył.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 20, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Za barierkąWhere stories live. Discover now