10|| Barrel Of A Gun

262 39 10
                                    

 - Ciszej! - Castiel agresywnie syknął na swojego brata niemal w tym samym momencie, w którym tamten zaczął wykrzykiwać w jego stronę obelgi (na które notabene całkowicie zasłużył). - Chyba nie chcesz żeby Dean i twój słodki kochaś dowiedzieli się za dużo.

- Czy ty mi grozisz? - Kpiąco odparł starszy brat ironicznie unosząc jedną z brwi i przysiadając na łóżku obok Casa, który nadal wyglądał jakby ktoś przejechał go traktorem, chociaż jego twarz minimalnie przestawała być jedną wielką opuchlizną.

- Być może. - Konspiracyjnie odpowiedział mu Castiel, hamując śmiech pomimo swojej niezbyt ciekawej sytuacji.

Gabriel tylko spojrzał na niego spod byka, chociaż na swoje nieszczęście nie potrafił długo gniewać się na tego porywczego kretyna, którego przerastało poprawne funkcjonowanie w społeczeństwie w taki sposób, żeby nie wpakować się w kłopoty, a przy okazji nie wpakować w nie również jego. Tak też było i tym razem, kiedy Cas bardzo niedługo po swoim przyjeździe do miasta zaczął zadawać się z młodzikami z jednego z okolicznych gangów, Lewiatanami. Długo jednak nie pozostali w strefie przyjaźni, kiedy to Cassie podpadł odmawiając sprzedaży prochów, a zaraz potem jeden z głównych członków grupy, cholerny Dick Roman zaczął sprawiać problemy odgrażając mu się i prowokując do odejścia, a Cas w swojej naiwności dał się podpuścić, a przy tym miał nadzieję, że bez większego echa uda mu się zmienić strony i dołączyć do innego lokalnego gangu, - Aniołów (których nazwa nie miała zupełnie nic wspólnego z tym, jak zachowywali się członkowie grupy, będący często twardogłowymi osiłkami, przywykłymi tylko i wyłącznie do słuchania rozkazów). Nic jednak nie poszło po jego myśli, Dick wkręcił go w aferę narkotykową i nakręcił połowę z Aniołów przeciwko Novakowi, a bezbronny Cas został pozostawiony samemu sobie, na ziemi niczyjej pomiędzy wojującymi gangami i ich zbuntowanymi odnogami.

Gabriel wolał nie wspominać momentu, w którym dowiedział się o tym wszystkim i zanim podjął jakiekolwiek działania, żeby mu pomóc - najpierw zrobił młodszemu bratu z dupy przysłowiową jesień średniowiecza, a potem korzystając z wrodzonej brawury Novaków niewiele myśląc, udał się do nieprzewidywalnej przywódczyni Aniołów, Naomi, która to miała u niego dług sprzed paru lat kiedy to krył jej szemrany biznes przed policją i zażądał pełnoprawnego przyjęcia brata pod ochronę jej ludzi. Fakt faktem, ani trochę nie podobała mu się gangsterska przynależność Castiela, wolał jednak to, niż żeby Lewiatany mogły dopaść go na pierwszym lepszym rogu i spuścić mu najzwyczajniejszy w świecie wpierdol.

Nie mówiąc już o Demonach, z którymi sam Gabriel miał zatargi jeszcze z początku swoich licealnych lat, kiedy to w akcie młodzieńczej głupoty spowodowanej nagłym wyrwaniem się z domu i rozpoczęciem życia na własny rachunek, zaczął brać różnej maści syfiaste narkotyki, a zaraz za tym poszła drobna dilerka. Niby nic wielkiego, ale wyplątać się z takiego układu nie było prosto i wymagało od niego dużego wysiłku, szczególnie, że miał w perspektywie Castiela, który przyjedzie do niego w najbliższym czasie.

Dlatego też właśnie, Gabriel świadomy tego, w co jego młodszy brat mógł się wpakować, od razu w dniu jego przyjazdu urządził mu rozmowę wychowawczą pt. "spróbuj brać narkotyki albo bawić się w gangi to popamiętasz". Jak się jednak okazało, jego wysiłek na niewiele się zdał, a aktualnie całkiem pokaźnie obita twarz brata coraz mocniej go w tym uświadamiała.

- Może jednak zechciałbyś mnie oświecić, jakim cholernym cudem udało ci się tak elegancko dostać w twarz? - Gabriel wrócił do podstawowego pytania, z trudem znowu przybierając na twarz karcący wyraz.

- Wracałem od Charlie. W sumie nie wiem jak to się stało, serio. Z nikim nie rozmawiałem, nikt mnie nie zaczepiał, spokojnie wracałem do domu aż tu nagle dostałem w tył głowy i ktoś zaczął mnie kopać. - Odpowiedział Cas zupełnie jakby opowiadał o kupowaniu bułek na jutrzejsze śniadanie, a nie o pobiciu które mogłoby się zakończyć dużo gorzej jeśli jego oprawcy mieliby taki kaprys, albo też gdyby Dean Winchester nie pojawił się na miejscu w odpowiednim miejscu o odpowiedniej porze.

- Nie wiesz kto to był? - Ze zdziwieniem zapytał Gabe.

- Tego nie powiedziałem. - Wyraźnie dumny z siebie odparł mu młodszy brat. - Chociaż odpowiedź raczej ci się nie spodoba.

- Zaskocz mnie. - Bursztynowe oczy zwęziły się w małe szparki i starszy chłopak wyglądał jak ryś, który właśnie szuka obiadu, a Casowi przyszło na myśl, że zarówno jego brat i dziki kot mają wiele wspólnego, szczególnie tą mylącą niepozorność, która w ułamku sekundy potrafiła zamienić się w czystą agresję i bezwzględność.

- Asmodeusz i Alastair z błogosławieństwem i na życzenie twojej ulubionej byłej dziewczyny, Lilith.

- Kurwa mać. - Skwitował tylko Gabriel, zaciskając mocniej pięści i próbując opanować szalejącą w nim aktualnie rządzę mordu.


_________

- Jak myślisz, może planują nas zabić jako niewygodnych świadków? - Zagadnął Dean młodszego brata pomiędzy dwoma potężnymi haustami mocnej kawy, którą w sumie zrobił bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznej potrzeby, bo mimo, że na zegarze dochodziła ósma, nie sądził żeby którykolwiek z nich zaszczycił w tym dniu szkołę swoją obecnością.

- Tak Dean, na pewno właśnie to robią. - Ironicznie odpowiedział mu brat, znowu używając suczej twarzy i zapewne kontynuowałby swoją jadowitą tyradę gdyby nie fakt, że drzwi od pokoju zajmowanego przez Novaków gwałtownie się otworzyły i wytoczyli się przez nie Gabriel oraz pomięty wrak człowieka, który po krótkim namyśle okazywał się być Castielem.

- Dzięki chłopaki za opiekę nad Casem, I w sumie za wszystko. - Rzucił tylko w przelocie starszy z braci, wyraźnie holując młodszego w kierunku wyjścia i widząc zdziwione spojrzenie Deana, dodał tylko. - Nie chcemy zajmować wam więcej czasu, i tak już mieliście przez nas za dużo kłopotów. - W tym miejscu przerwał na chwilę, a potem patrząc już wyraźnie na sama, dodał szybko. - A ty Sam, gdybyś chciał pogadać, to mam nadzieję, że wiesz gdzie możesz mnie szukać.

Parę minut później, kiedy drzwi za braćmi Novak zostały zamknięte, a Dean nadal w stanie niedobudzenia ogłosił, że skoro i tak odpuszczają dzisiaj szkołę, to on idzie pod prysznic i na drzemkę, Sam nadal siedział przy rozklekotanym stole czując jak uszy palą go czerwienią po ostatnich słowach wypowiedzianych w jego kierunku przez tego nieszczęsnego Gabriela, od którego chyba coraz ciężej i ciężej będzie mu się uwolnić.

rock or bust || spn auWhere stories live. Discover now