00|| Smokin In The Boys Room

999 79 6
                                    

- Cholera jasna, Dean, spóźnimy się! - Sam Winchester bardzo ostentacyjnie wyrażał swoje niezadowolenie w stosunku do aktualnej sytuacji drogowej, w której znalazł się razem z Deanem.

- Zamknij się, Sammy i nie każ mi sobie przypominać kto cackał się z włosami przynajmniej dwadzieścia minut. - Starszy z braci odgryzł się bez zastanowienia, mimo wszystko jednak mocniej wcisnął pedał gazu swojej pięknej i idealnej Impali.

- Spieprzaj od moich włosów. - Sam z obrazą fuknął pod nosem i zajął się szukaniem odpowiedniej kasety z muzyką.


Bracia Winchester byli nowi.

Nowi w mieście, nowi w szkole, nowi w otoczeniu. Gdyby to od nich zależało, pewnie właśnie spokojnym krokiem zmierzaliby na pierwsze lekcje tego roku w poprzedniej szkole, w której notabene również spędzili tylko kilka miesięcy.

Osiadły tryb życia jednak jak widać nie był im przeznaczony, dlatego teraz jak głupi pchali się na zatłoczonych ulicach, tylko po to żeby w miarę z twarzą rozpocząć nowy rok szkolny '98/'99.

Dean doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli się spóźnią, będą zdecydowanie współwinni, bo mimo że Sam spędził przed lustrem zdecydowanie zbyt dużo czasu, on też nie był bez winy, bo całkowicie przez przypadek zaspał i zdążył tylko pospiesznie wlać w siebie wielki kubek czarnej kawy, a potem chwycić pierwsze lepsze ubranie, które znalazł w nadal nierozpakowanej walizce. Jak się okazało, jego zdobyczą była wymięta koszulka Aerosmith i czarne spodnie z dziurą w kieszeni, która cholera wie skąd się wzięła. Dla uzupełnienia swojego genialnego i niezwykle przemyślanego stroju, Dean wciągnął na stopy trampki, których nie chciało mu się wiązać i chwycił w dłoń starą, wytartą kurtkę o kroju rozsławionym przez The Ramones.

Kiedy stali na kolejnym czerwonym świetle, Dean kątem oka spojrzał na młodszego brata, który, mimo całego wysiłku włożonego w ułożenie włosów, niespecjalnie przejmował się resztą swojej aparycji. Ciemne dżinsy i koszulka z nadrukiem Kiss brutalnie pozbawiona rękawów bardzo wyraźnie dawały to do zrozumienia. Dla uzupełnienia niesamowicie starannie dobranego stroju, drugi Winchester przewiązał sobie w pasie czerwono czarną, flanelową koszulę.

- Jak myślisz, jak będzie? - Znudzony Sam tym razem spokojniej zagadnął brata przy okazji machinalnie bawiąc się rozkładanym nożem.

- Zobaczymy, ale mam nadzieję, że mają tam gdzieś automat z kawą. - Na te słowa młodszy Winchester szczerze się zaśmiał i nie mówiąc już nic więcej, wsłuchał się w muzykę, która właśnie zaczęła płynąć z radia.

Nie minęło więcej niż kolejne pięć minut, a czarny Chevy z '67 wtoczył się na parking przed szkołą.

Dean naprawdę modlił się o automat z kawą, a Sam nerwowo przygładzał włosy, które ewidentnie postanowiły popsuć mu dobre pierwsze wrażenie.

Bracia niemal równocześnie wysiedli z samochodu i równym krokiem udali się do przeszklonych drzwi.

***

Castiel Novak dosłownie cudem zdążył na ostatni autobus którym mógł dojechać do szkoły na czas. Jak się okazało, na przystanku zjawił się wcześniej niż planował, dlatego bez zastanowienia wyciągnął z kieszeni dżinsowej kurtki paczkę papierosów w biało czerwonym opakowaniu i odpalił jednego, spokojnym krokiem idąc w kierunku szkoły.

Pomimo, że Castiel nie był w szkole nowy, dziwnie się w niej czuł.

Fakt, miał przyjaciół i znajomych mimo swojego wyobcowania, a chyba cała szkoła zdążyła się już przekonać o jego sarkastycznym poczuciu humoru w ciągu ostatniego roku, który w niej spędził, miał jednak przeczucie, że czegoś mu brakuje.

Szczerze mówiąc, wszystko to było dla niego nietypowe. W swojej poprzedniej szkole był raczej samotnikiem i spędzał czas głównie w swoim towarzystwie, a tutaj, jakimś niesamowitym cudem stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych osobników w szkole.

Fakt faktem, nie był kapitanem koszykarskiej drużyny, ani nawet nie był niesamowitą duszą towarzystwa. Był raczej zbuntowanym dzieciakiem z wiecznie zwichrzonymi włosami i całkiem pokaźną ilością tatuaży, które w ramach ćwiczeń robił mu starszy brat.

Jak się jednak okazało, to wystarczyło, żeby Castiel znalazł sobie znajomych, a nawet przyjaciół i był jedną z osób systematycznie zapraszanych na wszystkie imprezy i wyjścia. Chłopak nie do końca rozumiał swój własny fenomen jednak nie śmiał narzekać na taki obrót sprawy.

- Chryste, Castiel, znowu palisz to śmierdzące dziadostwo! - Z rozmyślań wyrwał go głos Charlie, która machała do niego ręką ewidentnie oczekując aż Novak doczłapie się do frontowych szkolnych drzwi.

- Cześć, Rudzielcu. - Bez zawahania przywitał się Castiel i mocno przytulił dziewczynę.

Już mieli odwrócić się i przekroczyć szkolny próg, kiedy ich uwagę przyciągnęła czarna ślicznotka, jak domyślił się Castiel - Impala, zatrzymujące na jednym ze skośnych miejsc parkingowych.
Z samochodu wysiadły dwie osoby, a Castiel już w tamtym momencie postawił sobie za punkt honoru dowiedzieć się, co to za jedni.


____

Witam, to znowu ja.

Jak widać, postanowiłam jednak zacząć kolejny projekt.

Szczerze mówiąc, ma być on raczej czymś luźnym, niezbyt ciężkim, takim, no, na odstresowanie, bo w końcu ile można pisać o smętach?

Mam nadzieję, że uda mi się utrzymać tutaj taki klimat jaki bym chciała i że uda mu się nie zrobić z tego kolejnego banalnego AU.

A tym czasem, zostawiam tu prolog i czekam na ewentualne opinie.

Cheers.

pees. W powyższym tworze Dean ma około 19 lat, a Sam jest mniej więcej dwa lata młodszy. Z racji, że chcę mieć tu Łosia jako jedną z głównych postaci, a nie wypada alkoholizować 15 latków w ff, zmniejszyłam różnicę wieku.

No, w sumie to tyle.


rock or bust || spn auWhere stories live. Discover now