01|| Lightning Strikes

645 77 11
                                    

Winchesterowie wparowali do szkoły równo dwie minuty przed dzwonkiem, a czasu starczyło im akurat na znalezienie odpowiednich sobie klas. Sam miał lekcje gdzieś na drugim piętrze, a Deanowi poszczęściło się na tyle, że jego nowa klasa właśnie wchodziła do sali na parterze. Chłopak niewiele myśląc przyłączył się do tłumu nastolatków i niespecjalnie wysokiego mężczyzny w czarnej koszuli. Jak dowiedział się już kilka minut później, facet miał na nazwisko Crowley.

Crowley był bezwzględnym historykiem i przy okazji głównym dyrektorem szkoły, do tego objawiał niezdrową fascynację Trzecią Rzeszą i według niektórych uczniów miał silne koneksje z miejscowymi gangami, szczególnie jednym, który powszechnie był znany jako Demony. Nikt jednak nie robił z tego większych problemów bo za rządów Crowleya szkoła osiągała najwyższe dotacje, a uczniowie mieli najlepsze wyniki od lat, a czymże wobec takich sukcesów jest drobna gangsterka?


Uczniowie powoli ładowali się do klasy, a Dean upatrzył sobie ostatnią ławkę pod oknem i spokojnie skierował swoje kroki w odpowiednią stronę. Zanim jednak zdążył zająć miejsce, ktoś złapał go za ramię, a on machinalnie się odwrócił, w konsekwencji patrząc teraz w najbardziej niebieskie oczy ze wszystkich niebieskich oczu, które dane mu było kiedykolwiek zobaczyć.

- To moje miejsce. - Oznajmił spokojnie właściciel najbardziej niebieskich oczu świata.

- Najwidoczniej już nie. - Dean raczej nie był z tych, którymi można było dyrygować, dlatego niespecjalnie spodobał mu się ton chłopaka.

Żaden z nich nie zauważył, że cała reszta klasy zajęła już ławki, a kiedy rywal Winchestera był blisko sformułowania jakiejś błyskotliwej ciętej riposty, w klasie rozległ się głos profesora Crowleya.

- Novak, i ty, nowy, Winchester, prawda? Z czym wy macie problem, mogę wiedzieć? Nie wiem czy wasze mądre głowy wychwyciły ten niesamowity fakt, ale ławka, która jest dla was niemal tak ważna jak wybory prezydenckie, jest dwuosobowa. Siadajcie barany i zacznijmy wreszcie. - Crowley zdecydowanie uciął temat i oczekującym wzrokiem zaczął wgapiać się w uczniów.

- Siadam przy oknie. - Zanim Dean zdążył w ogóle jakkolwiek zareagować, usłyszał Novaka gdzieś koło ucha, a tamten w uśmiechem wyrażającym samozadowolenie wsunął się na wybrane miejsce.

Winchester doszedł do wniosku, że mimo wszystko może być ciekawiej niż by się tego spodziewał.

***

W tym samym czasie Sam biegł po schodach jak po ogień, a kiedy w końcu stanął przed drzwiami sali 305 pomimo dobrej kondycji musiał wziąć dwa głębokie wdechy na uspokojenie. Starając się niewiele więcej myśleć, wyrośnięty chłopak otworzył drzwi, a jego oczom ukazał się dość niecodzienny widok. Wszystkie stoły zsunięto pod ściany, a z krzeseł uformowano niezbyt kształtne koło, które mimo wszystko spełniało swoje zadanie. Winchester po chwili poszukiwań znalazł sobie ostatnie wolne miejsce gdzieś pomiędzy rudą dziewczyną w T-shircie z Wonder Woman, a chłopakiem z dziwną fryzurą i wyrazem totalnego znużenia na twarzy.

- Cześć, jestem Charlie. - Ruda zdążyła zagadnąć go zanim w ogóle usiadł na krześle, a potem niezrażona jego brakiem odpowiedzi kontynuowała. - A ty?

- Sam. - Winchester próbował się uśmiechnąć, ale wyszło z tego tylko coś jak nerwowy grymas.
Przy okazji, miał wrażenie, że jeszcze polubi nową znajomą, potrzebował na to tylko chwili czasu.

Ku jego ogólnej uciesze Charlie nie zdążyła zapytać go o nic więcej, bo drzwi do sali otworzyły się i wszedł przez nie całkiem młody facet o jasnych blond włosach. Nie odwlekając zbyt długo, zaczął witać się z klasa.

- Witam was wszystkich po wakacjach, a przy okazji mam nadzieję, że nikt nie pogubił szarych komórek gdzieś po drodze. Ja, jak pewnie większość doskonale wie nazywam się Novak, konkretniej rzecz ujmując, Lucyfer Novak. Mam nadzieję, że wiecie również po co wszyscy znajdujemy się w tej klasie. - Mężczyzna mówił coraz bardziej podniosłym tonem, a Samowi zaczęło wydawać się, że robi to specjalnie.

- Żeby znowu słuchać bzdurnej poezji. - Chłopak z dziwną fryzurą wtrącił się nauczycielowi w słowo, a tamten wbrew oczekiwaniom Sama nie wyrzucił go za drzwi tylko zaśmiał się pod nosem.

- Dziękuję ci Ash za to niezwykle miłe powitanie, ciebie też dobrze widzieć.

Sam z niewiadomych przyczyn uznał, że ten cały Novak wcale nie jest zły, szczególnie, że już chwilę później przeszedł to tematu książek, a Winchester był ich wielkim fanem, dlatego nieśmiało komentując niektóre z wymienionych dzieł przetrwał do końca zajęć bez większego uszczerbku na zdrowiu psychicznym, a nauczyciel nawet kilka razy pochwalił jego tok myślenia w swój zwyczajowy ironiczny sposób.

***

Lekcja organizacyjna była dla Deana zdecydowaną stratą czasu, dlatego kiedy tylko zadzwonił dzwonek, chłopak w trybie natychmiastowym zerwał się z krzesła i wypadł na korytarz. Zadecydował, że znajdzie Sama i poszuka kofeiny, bo jak się okazało, szkoła faktycznie posiadała automat z kawą, a on miał w planie bardzo szybko się z nim zaprzyjaźnić.

Nie minęło więcej niż pięć minut, a Winchester już trzymał w dłoni tekturowy kubek i opierając się o ścianę wypatrywał Sama na szkolnym korytarzu.

- Czekasz na kogoś? - Dean już kolejny raz tego dnia usłyszał irytująco niski głos Novaka przy uchu, a jego właściciel właśnie zajmował pozycję pod ścianą jakieś dziesięć centymetrów od niego. - Chociaż w sumie, nieważne. Może trochę źle zaczęliśmy, jestem Castiel. - Równocześnie ze słowami chłopak wyciągnął rękę do Winchestera.

- A ja Dean. - Z zawahaniem uścisnął dłoń, która okazała się być chłodna tak samo jak spojrzenie Castiela.

- Super, a więc, skoro już się znamy, co powiesz na małą integrację? Można powiedzieć, że to taka trochę impreza inauguracyjna, możesz czuć się zaproszony. W piątek, osiemnasta, spotykamy się na błoniach koło rzeki. - Deanowi wydawało się, że Novak chce coś jeszcze dopowiedzieć, kiedy jednak zobaczył kogoś na drugim krańcu korytarza, nagle jakby stracił całe zainteresowanie Deanem i powiedział tylko; - Muszę spadać. A tak swoją drogą, to serio było moje krzesło.


Po tamtej rozmowie Deanowi dość szybko przyszło znaleźć młodszego brata w uczniowskim tłumie. Prawdę mówiąc, kogoś o tym wzroście ciężko było zgubić na dłuższy okres czasu.

- I jak u ciebie? - Od razu zagadnął go Sam, który już trzymał w rękach kilka książek. - Bo facet od angielskiego jest świetny. Trochę pochrzaniony, ale wydaje się naprawdę w porządku.

- U mnie? A, no, Crowley nie jest taki zły na jakiego wygląda, a ja trochę ściąłem się z jednym gościem. - Dean zauważył, że Sam momentalnie zrobił minę, którą miał w zwyczaju nazywać suczą, dlatego pośpiesznie dodał. - Już między nami okej, spokojnie mamo.

- Jesteś tego pewien? - Młodszy brat nie wydawał się przekonany.

- Tak Samantha, tak sądzę. Zaprosił mnie nawet na imprezę inauguracyjną, czy coś w tym rodzaju.

- Hm? A gdzie? - Sam vel dociekliwość nie chciał dać mu spokoju.

- Na jakichś błoniach koło rzeki, cholera wie gdzie to. - Szczerze przyznał Dean.

- Myślę, że mógłbym się dowiedzieć. - Bez zastanowienia odparł mu Sam, a potem pospiesznie się pożegnał i oddalił na poszukiwanie klasy matematycznej.

Dean jeszcze nie był pewien co o tym wszystkim myśleć, ale zdecydowanie zapowiadało się ciekawie.

A to, że już na pierwszej godzinie pierwszego dnia miał ochotę dokonać morderstwa, to tylko mały aspekt całości.

___

No, jest i kolejny rozdział.

Prawdę mówiąc, nawet niespecjalnie wiem jak go skomentować, dlatego po prostu mogę mieć nadzieję, że to wszystko trzyma się kupy i komuś się spodoba.

Cheers.

rock or bust || spn auWhere stories live. Discover now