08|| Hit Me With You Best Shot

415 67 13
                                    

- Castiel? - Głos Deana był tak niepodobny do siebie, że zdziwił nawet samego właściciela. - Hej, kolego, żyjesz?

Na to niezbyt rozsądne pytanie, Novak odpowiedział mu tylko nieartykułowanym chrząknięciem, które chyba jednak z założenia miało wyrażać aprobatę i potwierdzenie, że tak, faktycznie, jeszcze nie umarł.

Winchester niewiele myśląc przerzucił sobie zdrową rękę Castiela przez ramię i najdelikatniej jak mógł zaczął powoli sprowadzać go do pionu chociaż wyraźny wstrząs nadal malujący się na twarzy chłopaka ewidentnie mu nie pomagał. Koniec końców jednak mięśnie wypracowane przez regularne ćwiczenia i trochę samozaparcia pomogły mu spionizować Novaka. Przy okazji tymczasowo postanowił dać chłopakowi spokój i nie wypytywać go o okoliczności, w których go zastał.

Jak się jednak okazało, Castiel nie należał do najlżejszych, dlatego Dean zaczął dziękować w duchu, że jego tymczasowe miejsce zamieszkania było zaledwie dwie przecznice dalej i już po chwili stał przed łuszczącymi się drzwiami dzwoniąc dzwonkiem z nadzieją, że Sam nie śpi i mu otworzy, bo jak to miał w swoim wieloletnim zwyczaju, znowu zapomniał kluczy. Ku uciesze blondyna jego prośby zostały wysłuchane i Samantha po krótkiej chwili wyłonił się zza uchylonych drzwi. Dean widział jak jego brwi podjeżdżają do góry w geście niemego zdziwienia, sam jednak dał mu do zrozumienia spojrzeniem, że to jeszcze nie jest dobry moment na zadawanie pytań, na co młodszy z Winchesterów bez słowa przesunął się wpuszczając brata do środka.

Prawdę mówiąc, Dean nie miał pojęcia co zrobić z półprzytomnym Castielem uwieszonym na jego ramieniu, dlatego niewiele myśląc najdelikatniej jak mógł umieścił go na swoim własnym łóżku i nie zdziwiło go, że powieki chłopaka niemal od razu zaczęły niebezpiecznie opadać i prawdopodobnie Dean dalej gapiłby się na Novaka jak cielę w malowane wrota, gdyby Sam nie postanowił wkroczyć do akcji z apteczka, którą znalazł cholera wie gdzie.

- Hej, hej, Castiel, słyszysz mnie? - Zagadnął głosem, w którym nawet nie próbował ukryć zmartwienia.

- Mhm. - Odpowiedział mu tylko chłopak, chociaż po jego spojrzeniu było widać, że kiedy znalazł się w bezpiecznym miejscu i mógł usiąść, zaczynał kontaktować trochę lepiej niż jeszcze chwilę wcześniej.

- Świetnie. Sprawdzę teraz co ci jest, okay? - Sam mówił do niego jak do małego dziecka, tłumacząc po kolei swoje kroki, chociaż Novak nie wyglądał jak ktoś, kto chciałby w jakikolwiek sposób zacząć polemizować. Przy okazji też, młodszy z braci w końcu miał okazję do wykazania się swoimi medycznymi zdolnościami, nabytymi przez lata łatania ojca i Deana, kiedy to ani nie raz ani nie dwa wracali z polowań poobijani bardziej niż mniej.

Cały czas, w którym jego młodszy brat zajmował się chociaż względnym ogarnięciem Novaka, Dean spędził w ciszy krążąc między ścianami małego pokoju, w którym znajdowała się cała ich trójka. Czas wydawał się jednak płynąć jakby inaczej niż zazwyczaj i po upływie jego nieokreślonej ilości, Sam w końcu pozwolił Castielowi się przespać i chwytając Deana za łokieć przeszedł z nim do drugiego z niedużych pokoi, który pełnił funkcję prowizorycznego salonu, z postawioną na środku powycieraną kanapą i ledwo trzymającym się w kupie telewizorem, znajdującym się na stoliku ze sklejki w ohydnym jasnobrązowym kolorze. Winchesterowie jednak nie narzekali, bo zdarzało im się już mieszkać w gorszych warunkach, a tutaj chociaż nie przeciekały rury i nie było szczurów. Przy okazji też, zakwaterowanie takie jak to, nie nadwyrężało zbytnio ich już i tak dość ubogiego budżetu, który John zostawił im zanim pojechał polować prawie miesiąc wcześniej.

- Dobra Dean, może w końcu powiesz mi, co tu się właśnie odjebało? - Bez ogródek wypalił Sam, przy okazji pociągając długiego łyka już dawno ostygłej herbaty z wyszczerbionej szklanki, która swoje lata świetności miała już dawno za sobą. - Mam nadzieję, że to nie ty go pobiłeś, a potem przyciągnąłeś tutaj w ramach wyrzutów sumienia? - W tym momencie uwadze starszego z chłopaków przyszło do głowy, że Sam brzmi jeszcze bardziej po rodzicielsku niż ich własny ojciec, mimo to jednak potrzebował  chwili żeby połączyć ze sobą wszystkie wątki i sformułować jakąkolwiek logicznie brzmiącą odpowiedź.

- Co? Nie. Oczywiście że nie. - Wyrzucił z siebie w końcu, brzmiąc na zdecydowanie bardziej urażonego niż miał w początkowym planie. - Szczerze? Nie mam pojęcia co mu się stało. Wracałem akurat do domu, usłyszałem szamotaninę, a potem znalazłem go półprzytomnego na glebie.

- Jasne. - Sam postanowił nie komentować tego lekko niedorzecznego zbiegu wypadków i postanowił poczekać, aż Castiel będzie zdolny do opowiedzenia mu własnej wersji wydarzeń, przy okazji Winchesterowi wpadła do głowy pewna myśl, i aż sam zdziwił się, że nie pomyślał o tym wcześniej; - Hej, Dean, nie sądzisz, że powinniśmy jakoś powiadomić jego brata?

- A niby jak, mądralo? - Z przekąsem odpowiedział mu starszy brat. - Jest prawie pierwsza w nocy, a ja nie mam pojęcia gdzie oni mogą mieszkać. - Na te słowa Sam prawie się zarumienił, szybko jednak spróbował utrzymać fason i po krótkiej chwili powiedział;

- Ale ja chyba mogę wiedzieć.

______

Gabriel Novak spojrzał na kuchenny zegar, który wskazywał dwadzieścia minut do drugiej, westchnął ze zrezygnowaniem i niemal teatralnie opadł na jedno z dwóch białych krzeseł ustawionych przy niewielkim, okrągłym stoliku. Fakt faktem, obiektywnie rzecz biorąc, jak na dwóch samotnie mieszkających facetów, radzili sobie z Castielem całkiem nieźle, jeżeli chodziło o ogólny porządek i skromne urządzenie mieszkania.

Tatuator zaczynał coraz poważniej martwić się o Castiela, który wypadł z domu jak burza dobre kilka godzin temu i od tamtego czasu nie dawał znaku życia. Dlatego właśnie, Gabriel wiedząc, że nawet nie ma co się łudzić o sen, wziął do ręki trzecią część Mrocznej Wieży Kinga i otworzył tam, gdzie wskazywała na to prowizoryczna zakładka zrobiona z samoprzylepnej, żółtej karteczki.

Zdołał jednak przeczytać może kilka akapitów, kiedy nagle ktoś zaczął niezbyt delikatnie walić w wejściowe drzwi, zupełnie tak, jakby dzwonek został przy nich umieszczony dla żartu. W pierwszym odruchu, Gabrielowi przyszło do głowy, że to może Cassie dobija się do domu bo albo zapomniał kluczy, albo jest zbyt nawalony, żeby umieć ich użyć. Novak zwlókł się z krzesła i szczelnie owinął szlafrokiem, a potem zrobił kilka kroków wąskim przedpokojem w kierunku drzwi, kiedy jednak wyjrzał przez wizjer, jego oczom ukazała się zmartwiona twarz Sama Winchestera, ostatniej osoby, której spodziewałby się teraz na swoim progu.


rock or bust || spn auDonde viven las historias. Descúbrelo ahora