# 31

1.7K 173 233
                                    

Maciej

Max ze spuszczoną głową idzie do swojego pokoju, Klara znika także, przepraszając wszystkich, mówiąc, że jest zmęczona, a Róża załamana siada na kanapie i kręci głową, niedowierzając w to, co się stało.

Zapraszam resztę towarzystwa do salonu, po czym sam zajmuję miejsce obok smutnej żony i przytulam ją do siebie, udając że stan mojego syna rusza mnie, choć w najmniejszym stopniu.

Siedzimy chwilę w milczeniu, wszyscy poważni, a ja ledwo powstrzymuję się od głośnego śmiechu. Zasłaniam dłońmi twarz i rechoczę w duchu, jak totalny kretyn. Kiedy się względnie uspokajam, spoglądam na kuzyna i pytam.

- Alan, wytłumacz mi, jak mogło do tego dojść, że mój syn przegrał walkę nie zadając ani jednego ciosu?

Kuzyn głośno wzdycha, kręci głową i odpowiada.

- Stary szkoda gadać. Próbowałem go nastawić tak, żeby wyszedł na ring pewny siebie. To dobry chłopak i bardzo go lubię, ale myślałem, że ma więcej oleju w głowie... Człowieku! Walka się zaczęła, a ten stoi, jak ta pizda i stroi groźne miny. Chłop naprzeciwko, patrzy na niego, jak na wariata, co on wyprawia. Ja krzyczę z narożnika „... trzymaj gardę! ...", a ten się zachowuje, jakby był w cyrku. Tamten wyczuł swoją szansę i wyprowadził kilka mocnych ciosów. Max trzasnął o matę, jak porażony prądem, wtedy już nic nie można było zrobić. Boże kochany... Jak dostał trzecią bombę, to aż mu tatuaże pobladły, a łeb mu odskakiwał, jak u dzięcioła, który z uporem wali w drzewo. Nie wiem, nie mogę zrozumieć, co on sobie wtedy myślał. - mówi przejęty Alan, a ja w tym momencie zaczynam się dusić ze śmiechu.

Z ledwością łapię powietrzę, jak karp wyciągnięty z wody.

- Z czego się śmiejesz kretynie? To twój syn, powinieneś go teraz wspierać! - krzyczy do mnie rozwścieczony kuzyn, a ja wybucham jeszcze głośniej śmiechem, przy czym dławię się własną śliną.

Żona spogląda na mnie, a następnie uderza mnie w brzuch, a ja przewracam się na plecy i wyję już na cały głos.

Uspokajam się na chwilę i odpowiadam.

- Ale ja go wspieram cały czas, tylko pamiętam, co on wyprawiał, przez te wszystkie lata... Czasami miałem ochotę poddać go badaniom, czy aby na pewno posiada obie półkule mózgowe... Nawet komandos na obozie nie dał mu rady, a teraz w końcu poczuł gorzki smak upokorzenia, który serwował mi przez większość swojego życia. Teraz już wie, jak to jest. Zawsze dostawał, to czego chciał, a dziś... klops... karma wróciła do niego z podwojoną siłą.

- Ty jesteś walnięty gorzej ode mnie. Idziemy dzieci, wychodzimy stąd. - Alan wstaje z kanapy i wychodzi z mojego domu, a za nim podążają gęsiego Olek, Kaśka, Judysia i Jędrek.

Podnoszę się z podłogi i chcę ucałować swoją żonkę, ale ta tylko pokazuje mi środkowy palec, po czym znika z pola widzenia...

No co?... Taka prawda... karma dopadła Maxa podwójnie i może się teraz czegoś nauczy...

***

Klara

Po powrocie do domu wujostwa, Max załamany idzie do swojego pokoju, wszyscy się śmieją, a mi go po prostu szkoda. Może jest napalonym głupkiem i zawsze mnie doprowadzi do szału przez swoje głupie teksty, ale tak naprawdę wierze, że jest miłym i ciepłym facetem.

Max nie potrafi okazywać swoich uczuć w sposób łagodny i przede wszystkim w odpowiedni, ale od początku mnie wspierał i bardzo pomagał przejść przez ten ciężki dla mnie okres, kiedy straciłam rodziców.

Przepraszam wszystkich i idę za Maxem do góry, a kiedy chłopak zatrzaskuje mi przed nosem drzwi, robi mi się przykro, ale nie jestem zła, bo wiem, jak musi się czuć w tej chwili.

Mistrz I MAŁGORZATA 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz