# 29

1.6K 189 267
                                    

Wsiadam do samochodu i kurwa sam nie wierzę w to, co robię...
Ja stary, spracowany człowiek mam przepraszać tego taboreta? Ciekawe za co i o czym ja mam w ogóle z nim rozmawiać? A przede wszystkim w jakim języku? Chyba w sułahili!!!!!!

Nie, nie, nie, to jakiś chory absurd!!!! Alan ty zawsze wjebiesz się w gówno po uszy. Jestem wściekły na siebie, jak cholera, a jeszcze moja żonka dopieprza do całości...

... albo to załatwisz, albo wnoszę pozew o rozwód! ...

Kolejna zwariowała!!! Co ten koczkodan ma takiego, że laski za nim piszczą?! Goguś z miodem w uszach, obsraniec jeden i obsmarkaniec!!!

Ja mam tam jechać, jak ten ubek i się płaszczyć przed kondonem i co?... Może mam mu jeszcze lizać stopy?

O nie!!!!! Wasze niedoczekanie!!!!

Jezu kochany!!! O co ja mam mu powiedzieć, kiedy on gada w innym języku?
Wiem!!! Powiem mu cokolwiek bardzo szybko, tak żeby nie zrozumiał i spadam do domu. Dziewczynom powiem że próbowałem, ale mnie nie zrozumiał i problem z głowy... SE, SE, SE... Geniusz, to moje drugie imię...

Albo nie!!!!! Pierdole!!! Nigdzie nie jadę, dam stówę jakiemuś pijaczkowi pod sklepem i poproszę, żeby mnie trochę poturbował, a w domu powiem, że próbowałem go przeprosić, ale ten beton od razu się na mnie rzucił i obił mi twarz... O tak, to będzie świetny pomysł...

Gówno!!! Znając moje szczęście, to dostanę po mordzie, nikt mi nie uwierzy, córka się wyprowadzi, a żona zostawi... Chyba nie mam wyjścia...

Jadę, jadę i końca nie widać... Kurwa gdzie mieszka ten jaskiniowiec, na końcu świata, czy ki chu...?

... siema byku, co tam? Gniewasz się na mnie? To był taki niewinny żarcik z mojej strony...

Ćwiczę przemowę i sam walę się po łbie, za swoje pomysły...
Spoglądam na adres, który dała mi Lea i na nawigację, która pokazuje mi docelowy punkt... Jestem, znalazłem ten wygwizdów...

Zatrzymuję samochód pod wielkimi drzewami i wychodzę z auta, rozglądając się dookoła... Muszę przyznać, że jest tu naprawdę pięknie i cicho... Duży dom na środku pustkowia, wszędzie pola i lasy... Widać okazałe góry i słychać śpiew ptaków... O beczących owcach nie wspomnę, ale jest pięknie...

Walczę sam ze sobą, czy iść, czy spadać do domu, ale w końcu wybieram opcję numer jeden i cichaczem podchodzę pod drzwi wielkiego, pięknego, drewnianego domu.

No Alan... Raz kozie śmierć...
Pukam do drzwi i modlę się, żeby nikogo w nim nie było, ale kurwa niestety... Słyszę otwieranie zamka i w tym oto momencie, staje przede mną wielka małpa...

— Pochwolony, jo widza, coby sie pon zdecydowoł uspojojać chora głowa.

No nie dam rady gadać z tym pacanem, język mi kołkiem stanie, jak będę miał coś powiedzieć... Ja jebie!!!
Dobra Alan skup się i dumę na chwilę schowaj do kieszeni... Mówię do siebie, odchrząkuję, nerwowo przeczesuję włosy i zaczynam swą oryginalną przemowę.

— Posłuchaj, przyjechałem tu, bo muszę coś powiedzieć. Tak bardzo kocham moją córkę, mojego małego koliberka, że nie chcę jej oddać w obce ręce, dlatego wymyśliłem historię z tym chłopakiem, żebyś dał jej spokój. Nie sądziłem jednak, że moja córka się spakuje i wyniesie z domu, a żona zagrozi rozwodem. — mówię i czuję się niezręcznie, że tłumaczę się przed wielkim autobusem.

— Łokropnie żeś źla zrobioł, zachowaweś sie, co byś był łowieczki bobek. — odpowiada, a ja kurwa nie wiem, co on do mnie pierdoli...

Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale on chyba rozmawia do mnie, że jestem kawałek gówna... Drapię się po karku, bo cholera nie wiem, jak mam się zachować...

Mistrz I MAŁGORZATA 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz