Rozdział 17

2.6K 84 4
                                    


Jay POV:

Wjeżdżam na podjazd, a brama zamyka się za nami. Wyskakuję z samochodu jak z procy, wyjmuję spluwę zza paska spodni i celuję wprost na ulicę. Jak na zawołanie podjeżdża ów czarny samochód, jednak nic się nie dzieje. Tym razem nikt nie otwiera ognia, za to uchyla się szyba, a to, co widzę wręcz napełnia mnie furią. To są chyba jakieś jaja! Jeszcze mu mało? Czy ten człowiek naprawdę nie posiada kurwa mózgu?!
- Do domu, Vi - otwieram drzwi z jej strony, chwytam ją za ramię i prowadzę do środka - Wszystko okej?
- Tak, spokojnie. Kto to był? - pyta zdziwiona i ogląda się za siebie - Przyjechali za nami pod twój dom?
- Nie martw się o to. Idź na górę, pogadam z chłopakami i przyjdę do ciebie - całują ją w czubek głowy, starając się nie wybuchnąć - Weź kąpiel tylko uważaj na ranę - przewraca oczami i prycha wkurzona.
- Justin, przestań traktować mnie jak gówniarę! Chyba zapomniałeś, że siedzę w tym samym gównie!
- Nie zapominam, rybko. Jest już późno, a ty jesteś zmęczona. Poradzę sobie z tym, nie kłóć się ze mną.
- Jay - do środka wchodzi Savage, Nathan oraz Dom i Quebo - Co się kurwa wydarzyło? Mamy działać?
- Nie musicie. Doskonale wiem, kto do nas strzelał - zaciskam szczękę, a na samo wspomnienie jego szyderczego uśmiechu zalewa mnie krew - Vivi - kiwam głową na schody, zakłada ręce na piersiach i patrzy na mnie pewna siebie - Naprawdę chcesz mi się teraz stawiać? - chwytam w palce jej szczękę, przysuwam się i muskam jej usta - Idź.na.górę. Już - co dziwne, ustępuje bez słowa sprzeciwu. Odwraca się, wbiega na górę, a my przechodzimy do mojego biura. Już widzę minę Savage'a i Nathana - O co wam chodzi?
- O nic - Nathan mruga okiem i cmoka ustami - Nieźle ją sobie wytresowałeś, stary. Kto by pomyślał, huh?
- Daj spokój, dobra? To nie jest odpowiednia pora - przecieram twarz rękami, podchodzę do okna, a w pokoju zapada cisza. Myślę o tym zjebie, który dzisiaj przekroczył wojenną linię - To był kurwa Dave.

- Co?! - Savage wydziera się, chwyta się za głowę, a jego nastrój szybko się zmienia - Mówisz poważnie? Ten nic nie znaczący pionek posunął się tak daleko, aby do ciebie strzelać? Czy on wie, co zapoczątkował?
- Szczerze? Nie mam pojęcia, ale jeśli wydaje mu się, że zostawię to bez odpowiedzi, jest w błędzie.
- Musimy zebrać wszystkich i obmyślić plan idealny. Ten idiota jeszcze nie wie, z kim kurwa zadarł.
- Nareszcie coś się dzieje, ostatnio było kurewsko nudno - Quebo przewraca oczami i odpala jointa - Rozpierdolimy go. On i jego ludzie to dla nas bułka z masłem - tak, muszę się z nim zgodzić.






Vi POV:
Jestem wkurwiona, ale to chyba już norma. Przy tym człowieku moje nerwy są napięte jak postronki, a cierpliwość wisi na włosku. Nienawidzę, kiedy traktuje mnie w ten sposób, jakbym była gówniarą malującą paznokcie i plotkującą z przyjaciółkami o nowym chłopaku w szkole! Kurwa mać! Czy on widzi mnie właśnie w takim świetle? Czy dla niego jestem jedynie panienką, którą posuwa i z którą spędza czas? Czy nie dociera do niego fakt, że siedzę w tym tak samo jak on? Że w każdej chwili jestem zwarta i gotowa, aby ruszyć na wroga i wpakować mu kulkę w łeb? Nawet nie pozwolił zabić mi tego gówniarza, który chciał zabić James'a, a jednak dostałam ja. Wyręczył mnie, sam pociągnął za spust, jakbym nie miała w sobie na tyle odwagi, aby zrobić to samej. Akurat pieprzonej odwagi mi nie brakuje. To chłopcy mnie tego nauczyli, a dzięki mojemu charakterowi poszło szybko i sprawnie. Nie należę do słodkich dziewczynek, które są miękkie niczym żelki. Jeśli chce, mogę udowodnić mu to nawet w tej chwili, ale jeśli jeszcze raz potraktuje mnie jak natręta przysięgam, wbiję mu widelec w oko! Grabi sobie, uzbierało się tego całkiem sporo i to tylko kwestia czasu, aż wybuchnę jak wulkan zgarniając wszystko ze sobą. Może zaboleć.
- Rybko? - wzdrygam się na jego cichy, roznoszący się po łazience głos. Przekręcam głowę, obrzucam go beznamiętnym spojrzeniem, a na jego ustach pojawia się czuły uśmiech - Jesteś na mnie zła? - unosi brew, zrzuca z siebie ciuchy i szybko do mnie dołącza. Siada po przeciwnej stronie, układa moje nogi na swoich udach i masuje, jakby próbował mnie w ten sposób uspokoić - Nie odpowiesz mi? Nie bądź taka!
- Nie wkurzaj mnie, Jay. Doskonale wiesz, że grubo przesadzasz. Nie traktuj mnie w ten sposób, albo naprawdę mnie wkurwisz, nie żartuję. Nie życzę sobie być przestawiana z kąta w kąt. Zrozumiano?
- Zrozumiano. To nie tak, że cię przestawiam. Po prostu musiałem pogadać z chłopakami o strategii.
- A ja miałam nic o tym nie wiedzieć, tak? Ktoś do nas strzelał, a ty wykluczyłeś mnie z tego incydentu!

Show Me The WayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz