Rozdział 9

2.8K 99 0
                                    



Jay POV:

Vi zaciska usta, wyrywa dłoń z mojego uścisku i przekręca głowę, przez co tracę z nią kontakt wzrokowy. Jest wściekła, doskonale to widzę, jednak musi być grzeczną dziewczynką. W tej chwili jest tylko moja.

- Nie denerwuj się, rybko. Jesteś w opłakanym stanie, musisz dojść do siebie. Uratowałem cię od śmierci. Doceń to - spina się, zaciska dłonie na kołdrze, ale zapewne nie tego oczekiwała - Wyjaśnię ci wszystko, ale później. Teraz musisz coś zjeść, odpocząć, nabrać trochę więcej sił. Nerwy ci nie pomogą, wiesz?
- Daruj sobie - syczy przez zęby i przykłada dłoń do czoła - Jak się tutaj znalazłam? Nie było cię tam.
- Cóż, pojawiłem się nad ranem - wreszcie zaszczyca mnie spojrzeniem, jest zdezorientowana, a ja muszę kłamać. Nie zdradzę, że przyjechałem po to samo, co ona - Zayn po mnie zadzwonił, potrzebowaliście wsparcia, a my współpracujemy - prycha z kpiną, morduje mnie tymi pięknymi, ciemnymi oczami i gdyby tylko miała na to siłę, pewnie rzuciłaby się na mnie z pazurami. Cała ona! - W domu było cicho, nikogo nie zastałem oprócz trupów. Więc ruszyłem przed siebie, dotarłem do piwnicy i zobaczyłem tam ciebie. Ledwo żyłaś, jęczałaś z bólu, a krew nie przestawała lecieć. Właściwie dziwię się, że udało ci się przeżyć.
- D-dlaczego byłam w piwnicy? - jąka się, a jej głos brzmi cicho i dziwnie - Chłopcy mnie tam zostawili?
- Nie, Dante nigdy by tego nie zrobił. Dave postrzelił Zayn'a, zabrał cię i widocznie zostawił w piwnicy.
- Dave? Kogo jak kogo, ale jego w życiu bym się tam nie spodziewała. I dlaczego postrzelił Zayn'a?
- Dave zdradził, rybko - wręcz gotuje się w niej, wygląda tak słodko, kiedy napina szczękę, zaciska usta i wygląda tak groźnie oraz seksownie! - Postrzelił Zayn'a ponieważ chce zdobyć łańcuszek, a ty miałaś być jego kartą przetargową. Chyba coś poszło nie tak, skoro wylądowałaś w piwnicy. Nie martw się, zapłaci za to. Dopilnuję tego osobiście - przysuwam się, dotykam jej policzka i przyglądam się jej zmęczonej twarzy. Mimo tego, iż wygląda na wykończoną, nadal jest przepiękna - Jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś?
- Kąpieli i posiłku. Jestem słaba, brak mi sił i kurewsko mi się to nie podoba. Co z moim ramieniem?
- Straciłaś trochę krwi, ale wyliżesz się. Rana jest spora, na szczęście mój lekarz poskładał cię do kupy. Będzie dobrze, głowa do góry - mrugam okiem, pochylam się i całuję czubek jej nosa.




Vi POV:
Chwilę później Jay zanosi mnie do łazienki, nalewa całą wannę wody i dodaje dwie kulki, które pieniąc się, tworzą mnóstwo piany oraz wypełniają pomieszczenie lawendowym zapachem. Kiedy tylko doprowadzę się do porządku mam zamiar wyjść stąd o własnych siłach i nic mnie nie zatrzyma. Nawet on. Niech nie myśli sobie, że powie dwa słowa, a ja potulnie schylę głowę i zostanę, bo on sobie tego życzy. Muszę wrócić, bo chłopcy z pewnością martwią się o mnie. Nikt nie dał im znać, co się ze mną stało. Nie wiedzą, że żyję!
- Przyniosłem ci ubrania - wchodzi do środka, zsuwam się nieco, aby woda okryła moje piersi, a on wybucha śmiechem - Poważnie, rybko? Przecież widziałem cię już nago, prawda? Miałem twoje ciało.
- Tak samo, jak ja miałam twoje - unoszę brew, Jay oblizuje usta i przysiada na skraju wanny. Zadziwia mnie fakt, iż ledwo się znamy, a ja tak dobrze czuję się w jego towarzystwie. To nie wróży dobrze.
- Racja, więc jest remis. Nie ukrywam, liczę na powtórkę jak tylko twoje ramię odrobinę się zagoi.
- Na mnie trzeba sobie zasłużyć, mój drogi. Nie oddaję się byle komu, byle gdzie i byle jak.
- Taką mam nadzieję. Nie byłbym zadowolony, gdybyś oddawała się komuś innemu z wyjątkiem mnie.
- Hola, hola! Nie jestem twoją własnością i nigdy nie będę. Mogę sypiać z kim tylko mam ochotę, Jay.
- Doprawdy? Mam na ten temat inne zdanie. Pragnę cię dla siebie, Vivienne. Lubię twój cięty język.
- Wielu mężczyzn przed tobą mówiło mi to samo - mrugam okiem i postawiam się z nim podroczyć.
- Ach, tak? Więc zdradź mi, ilu tych mężczyzn było przede mną, hmm? Zaciekawiłaś mnie, kochanie.
- Kochanie? Już nie rybko? - przygryzam wargę, Jay mruży oczy i zaciska szczękę. Jest całkiem słodki.
- Cóż, czasami potrzeba nieco urozmaicenia, tak? Nie zmieniaj tematu, odpowiedz na pytanie.
- Hmm... jeden, dwóch, trzech - liczę na palcach i udaję, że się skupiam - Ach, jeszcze czwarty, piąty...

Show Me The WayWhere stories live. Discover now