Pojedynek na śmierć i goła naiwność

27 5 3
                                    

Dagmara wpadła w czarną rozpacz po tym, jak dowiedziała się, że jej najlepsza przyjaciółka, z którą pierwszy raz paliła papierosy, piła alkohol, do której miała bezgraniczne zaufanie, z którą mogła pośmiać się i porozmawiać na najróżniejsze tematy, wychodziła w nocy, kiedy obie nie mogły zasnąć, gadały do późnej nocy i miały tyle wspomnień, tak po prostu odbiła jej chłopaka. To było dla niej jak nóż w plecy.

Na to wszystko chodziły ze sobą do szkoły (dzięki Bogu Patrycja była rok starsza), więc będzie musiała ją oglądać i funkcjonować z widokiem zdradzieckiej lisicy w tle.

Na szczęście nie pokazywała się przez pierwsze parę dni w szkole. I bardzo dobrze. Niech się boi.

Dagmara próbowała ją odwiedzić w domu i pogadać z nią w cztery oczy, próbując opanować emocje, jednak nikt jej nie otworzył. Kompletnie nie wiedziała, jak ma się zachować, kiedy zobaczy rudowłosą dziewczynę na korytarzu. Obawiała się, że zrobi coś durnego, ponieważ Dagmara należała do osób wybuchowych i impulsywnych, które najpierw mówiły i robiły, a dopiero potem myślały.

Więc kiedy zobaczyła Patrycję, jej czerwona koszula w czarną kratę podziałały na nią jak płachta na byka. I już nie liczyło się, że obie są na holu pełnym innych uczniów - pole widzenia brunetki zawęziło się tylko do znajomej, marchewkowej czupryny.

- Ty pierdolona dziwko, zabiję cię! - ryknęła Dagmara i rzuciła się na zupełnie zaskoczoną rudowłosą. Narrator nie będzie powtarzał ogromu przekleństw, jakie poleciały z ust obu dziewczyn, ponieważ nawet on poczuł się zawstydzony, powtarzaniem tak okropnych obelg.

Szalona brunetka zgodnie z przewidywaniami Patrycji drapała ją po twarzy, ciągnęła za włosy i nawet w akcie desperacji, kiedy je rozdzielano po raz pierwszy, ugryzła w ramię. Wtedy ruda wrzasnęła jak ranione zwierzę i zaczęła kopać swoimi glanami, które były solidne, z czubkami pokrytymi blachą.

I tak szarpały się jak dwa wściekłe koty, wyszarpujące sobie zdobycz. Choć w tym wypadku zdobyczą był nie ptak, czy mysz, lecz sprawiedliwość i wyrównanie rachunków.

W końcu zostały rozdzielone przez dwóch chłopaków i nieco się uspokoiły. Trzymane przez nich za ramiona dyszały i patrzyły sobie nienawistnie w oczy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to obie już dawno leżałyby trupem z dwiema dziurami w głowie.

Patrycja miała lekko krwawiące zadrapanie na policzku, a Dagmara czuła, że na jej skórze niedługo wykwitną śliwkowe siniaki - ślady po glanach.

Przez chwilę na holu panowała ciężka cisza.

- Macie coś do powiedzenia? - odezwała się nauczycielka, która w porę zainterweniowała, by dziewczyny nie zrobiły sobie zbyt wielkiej krzywdy.

- Suka - warknęła Patrycja z chamskim uśmiechem.

- Dziwka! - wrzasnęła potargana brunetka i szarpnęła mocno, chcąc wyrwać się z mocnego uścisku kolegi. Jednak nic z tego.

- Co to ma znaczyć?! Pisak, Dudek, idziecie do pani dyrektor!

~

Patrycja oglądała trzy czerwone linie na swoim policzku. W lustrze, w odbiciu swoich oliwkowych oczu dostrzegła głęboko ukryte poczucie winy. Zmarszczyła brwi i szybko je z siebie wyparła. Miała być potępiona i czuć się winna przez to, że się zakochała? Nie ma mowy!

Usiadła na łóżku i sięgnęła po paczkę papierosów. Kupowała je u znajomego Ukraińca, żeby było taniej. Nigdy nie była zbyt bogata, więc mama w miarę nauczyła ją rozporządzać pieniędzmi tak, by zawsze miała co jeść.

Zapaliła pierwszego i ostro się zaciągnęła. Nagle zadzwonił telefon.

- Halo? - mruknęła, wciąż wpatrując się w odbicie lustra opartego o ścianę.

- Słyszałam co się stało - usłyszała znajomy głos Zośki po drugiej stronie.

- I co, chcesz mi powiedzieć, że jestem nieodpowiedzialna, niemoralna i do tego zimną suką, mimo że Dagmara się na mnie rzuciła?

- No właśnie tym czynem przebiła twoją głupotę. Obie zachowujecie się jak rozhisteryzowane przedszkolaki.

- A kim tak naprawdę jesteśmy? - zapytała Patrycja bardziej siebie, niż przyjaciółkę. - Jak myślisz, czy teraz już po wszystkim?

- Może jeśli Daga się uspokoi to spróbuję z nią porozmawiać. Na razie jest wściekła jak osa.

- Zocha, kończę, bo matka wróciła i zaraz wychodzę do Radka - rzuciła na pożegnanie i rozłączyła się.

Usłyszała jak mama wtarguje do domu siatki z zakupami. Wyszła na korytarz, żeby jej pomóc.

- A tobie co się stało? - zapytała zaskoczona kobieta, widząc twarz córki. Patrycja w odpowiedzi wzruszyła ramionami i wzięła jedną z toreb. - No nie mów tylko, że znowu będę musiała rozmawiać z tą cholerną dyrektorką.

- Może. Nie wiem.

- W ojca się wdała, pieprzona wariatka - mruknęła pod nosem kobieta. Córka udała, że tego nie usłyszała. Już dawno przywykła do takich komentarzy.

Patrycja mimo że odziedziczyła po mamie te dziwne, rude włosy i oliwkowe oczy oraz drobne usta, charakter miała rzekomo po tacie, którego widziała parę razy w życiu. Nie chciał jej. Była wpadką. Ale domyślała się, że matka też musi mieć niemało za uszami, skoro wpakowała się w takie bagno, ale skrzętnie ukrywała przed córką swoje szaleństwa, próbując udawać stabilną i rozsądną kobietę.

- Ile wyrzucasz w błoto na te fajki? - zapytała, wskazując na papierosa w ustach dziewczyny.

- Sama palisz. Jesteś tym, yyy, hipokrytką.

- Czym?

- Hipokrytką.

- A co to znaczy?

- Masz do kogoś problem o coś, co sama robisz.

- Skąd ty znasz takie słowa?

- Od Dagy i Zochy.

- Ta Zosia to mądra dziewucha. Szkoda, że cię na taką nie wychowałam.

Bo sama nigdy taka nie byłaś, pomyślała Patrycja, ale postanowiła zostawić te słowa dla swojego mózgu. Zarzuciła na siebie kurtkę.

- Weź chociaż szalik! - krzyknęła za nią mama, ale odpowiedziało jej tylko trzaśnięcie drzwi.

~

Radek był wstrząśnięty, kiedy opowiadała mu o całej historii, niemiłosiernie przy tym klnąc.

Jednak dziewczyna była zbyt nieuważna, by wykryć w całej jego postawie i wyrazie twarzy, z pozoru dramatycznej, przebłysków kpiny, szyderstwa i szczerego rozbawienia. Zaaferowana wypluwała słowa, a on tylko grał jak w jakiejś doskonałej, wyreżyserowanej przez niego sztuce. Uwielbiał się bawić tą głupiutką, rudą kurewką. Choć sama jeszcze nie zdawała sobie sprawy z fałszywości jego uczuć i zepsucia jego duszy, on układał już w głowie wersy następnego wiersza o uczuciu, którym nie był w stanie nikogo obdarzyć.

sad girls clubOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz