Jedno co wiem to to, że jestem głodny.

13 0 0
                                    

Tak naprawdę, po co ja mam iść do szkoły? I tak mnie nie sprawdzi. Heh. Spojrzałem na ruchliwą ulicę. Muszę dostać się do Barona. Spryciarz miał ustawkę wczoraj. Miałczał mi, żebym przyszedł mu jedzenie zrobić, bo biedaczek poszkodowany jest. No jakby mnie to obchodziło, ale czego człowiek dla kasy nie zrobi.
Szedłem nieśpiesznie do bogatszej części miasta. Westchnąłem widząc mustanga Barona. Jebany się wozi drogimi wozami. Skręciłem na prawo, do wieżowca. Zadzwoniłem pod numer jego apartamentu na 7 piętrze.

-Czego?- zapytał niski głos. Pokręciłem głową.

-A jak myślisz, po co się przytoczyłem?- odpowiedziałem standardową gadkę. Odpowiedział mi dźwięk odblokowywanych drzwi. Pociągnąłem za nie i wszedłem na klatkę, a potem prosto do windy. Kliknąłem zadbany guzik z "7" i przygryzłem dolną wargę przez fakt, że boję się wind. Kilka chwil podróży zapewniło mi zbliżenie do zawału. Po moim ostatnim wchodzeniu po schodach nadal mam zakwasy. Wyszedłem z windy i skierowałem się na prawo. Oczywiście cała klatka jest zasiana kamerami i czyściuteńka. Podszedłem pod drzwi, nawet nie zdążyłem podnieść ręki żeby zapukać, a ten je otworzył. Uśmiech zawitał na moją twarz, jak go zobaczyłem.

-Hej. Wchodź.- przysunął się abym wszedł. Racja no szerokie bary to on ma. Posłuchałem się i gdy zamknęły się za mną drzwi, zdjąłem buty. Baron ruszył w stronę salonu i poczekał tam na mnie. Idąc zauważyłem, że znowu ma inną kanapę.

-Ale ty wybredny.- mruknąłem bardziej do siebie, na co on się zaśmiał.

-No przepraszam, młody.- puścił mi oczko i podszedł. Nachylił się nade mną i pocałował moje usta bezceremonialnie. Oczywiście, że odwzajemniłem pocałunek, jakbym mógł odmówić? Po kilkunastu sekundach pieszczoty, oderwałem się od niego.

-Dobra, obiad czy opatrunki?- zapytałem standardowo, stojąc przed nim i się przyglądając jego obitej przystojnej twarzy. Co jak co, ale jest zabójczo przystojny. Czarne włosy upięte w kiteczkę na karku, błękitne zimne oczy, które mogłyby zabić jednym spojrzeniem. No i oczywiście jest rosły i umięśniony, idealny mafioz. Ten wzruszył ramionami i uśmiechnął się słodko.

-Czyli najpierw opatrunki potem obiad.- mruknąłem pod nosem i ruszyłem w stronę łazienki, gdzie mała skrzyneczka medyczna się znajdowała. Wróciłem do Barona, ten oczywiście już się usadził wygodnie na kanapie. Kucnąłem przed nim po umyciu rąk i otworzyłem skrzyneczke, zacząłem zajmować się jego ranami.

-Jak tam z bratem? Nadal macie ciche dni?- zapytał, po czym przygryzł sobie dolną wargę bo trochę za mocno przycisnąłem gazę do rany.

-Nie, nadal jest na mnie zły ale i tak się mną debil przejmuje.- wzruszyłem ramionami, skupiając się na moich poczynaniach.

-Nie dziwie się, że jest zły. Chłop ma jednak racje, zjebałeś go jak psa myśląc, że w taki sposób przestanie się przejmować a jest na odwrót.- westchnął ciężko. Nic nie odpowiedziałem z racji, że Baron mówi prawdę i się nie myli. Oczekiwałem odwrotnego toku zdarzeń, nie chciałem żeby Kyle się zamartwiał chociaż raz i myślałem, że jak skłamię, że mnie nie obchodzi to przynajmniej będzie miał na mnie wyjebane. Ale jak to kurwa Kyle, nadal się dupek martwi. Skończyłem opatrywać rany Barona i przysiadłem po turecku na podłodze.

-I co teraz, hm?- zapytałem po chwili ciszy. Baron nachylił się nademną widząc, że myśli nie dają mi spokoju i cmoknął mnie w usta.
-Co powiesz na chińszczyzne?- zapytał z lekkim uśmiechem. No i tu mnie ma, kocham chińskie żarcie.

-Z chęcią zjem.- usmiechnąłem się szeroko do niego. Wyjął telefon i zamówił od cholery chińskiego żarcia.
Nieśpiesznie wstałem z zamiarem odłożenia apteczki i zrobienia porządku, jednak moje poczynania zatrzymał Baron. Złapał mnie w talii i pociągnął do siebie, skutkując tym, że siedziałem na jego kolanach.

-Czego chcesz?-zaśmiałem się lekko. Baron nie odpowiadając zasypał moją twarz pocałunkami. Westchnąłem cicho i złapałem jego zarośnięty podbródek i pocałowałem jego miękkie usta. Musiałem stać na palcach żeby dosięgnąć do jego ust ale wysiłek się opłacił gdy ten uniósł mnie, owinąłem jego talię nogami i poddałem się pieszczocie jaką mi zafundował oddając pocałunek.
Nasz pocałunek się pogłębił, wydałem z siebie cichy pomruk akceptujący szybszy rozwój sytuacji gdy jego dłonie wsunęły się pod moją koszulkę.
Przerwałem pocałunek i przygryzając dolną wargę spojrzałem mu w oczy z zadowoleniem. Nie wiem czemu z nim skończyłem jako "para" i kiedy się to stało. Nie narzekam, że moim "chłopakiem" jest ten bogaty dupek, mafiozo.

-Chcesz może przenieść się do sypialni? ~- zapytał z podejrzanym uśmiechem a ja pokręciłem głową rozbawiony.

-Jedzenie niedługo przyjdzie a to jest ważniejsze!- powiedziałem z podekscytowaniem a jak na zawołanie mój brzuch zaburczał.

Baron zaś tylko się zaśmiał.
-No dobrze. - posłał mi delikatny uśmiech i poszedł do kuchni, pewnie po alkohol.  Usiadłem tak z westchnieniem na kanapie, zastanawiając się nad tym co zrobić z bratem. Jednak nic nie wpadło mi do głowy, może dlatego że nie mam z nim dobrego kontaktu. Może powinienem to zmienić? Nie wiem.
Jedno co wiem to, to że jestem głodny.

Zabójcza miłośćWhere stories live. Discover now