Jesteś niepotrzebny

17 0 0
                                    


   Wróciłem wcześniej od Claire, aby uniknąć konfrontacji z nawalonym ojcem, który jak zwykle nawalił się jak dziki szpadel. Gdyby nie fakt, że jebane metro się spóźniło to nie miałbym najmniejszego problemu z powrotem do domu przed jedenastą w nocy!
Na niedosyt wszystkich nieszczęść, które mnie spotykały o mały włos autobus mnie nie przejechał.

Jak tylko wysiadłem z metra szybkim krokiem podążałem ulicą prowadzącą do mojego domu, ostatnia prosta i będzie cacy. Po drodze miałem jakieś dziwne przeczucie, jakby coś miało się stać i to na nie moją korzyść.

-Nienawidzę tego uczucia...– mruknąłem pod nosem, wiedząc że to uczucie zawsze się sprawdza. Stanąłem pod drzwiami, niepewnie miętosząc klucze w dłoni czy aby na pewno chcę je otwierać. A chuj, nie takie rzeczy się przeżyło.

Jak tylko otworzyłem drzwi i przekroczyłem próg domu uderzył we mnie odór gorzały i wymiocin. No to świetnie się zaczyna...

-Ja pierdole...– warknąłem pod nosem, pewnie znowu zaprosił znajomych na popidówe. A mój nieszczęsny brat musi to znosić. Bez ściągania butów ruszyłem w stronę salonu, moje serce przyśpieszające rytmu ze stresu. Gdy tam wszedłem zacząłem lustrować wzrokiem pomieszczenie, powoli i dokładnie. Na stole pełno butelek po alkoholu, na podłodze znajomi ojca a na fotelu jakieś ostatki prezerwatyw i zwitków po MDMA. Zmroziło mnie gdy ujrzałem mojego brata całkiem nagusieńkiego i pod wpływem, leżącego na kanapie. Błyskawicznie doskoczyłem do niego, nie zważając na kolegów ojca którzy wydawali z siebie pomruki niezadowolenia gdy buciorami przechodziłem im po ręce lub nodze.

Złapałem młodego za ramiona i zacząłem nim potrząsać, chcąc go wybudzić z letargu i dowiedzieć się o chuj tu chodzi.

-Czego kurn..a..– wyburczał niemrawo, a gdy jego wpół otwarte oczy uraczyły mnie spojrzeniem, od razu otworzyły się szeroko w zaskoczeniu.

-Kyle? Co ty tu robisz tak wcześnie?– spanikował i momentalnie złapał za koc aby się nim przykryć po czym jego oczy, wręcz panicznie rozglądały się po pomieszczeniu.

-Co ty kurwa robisz tutaj nagi, ty mi lepiej powiedz. Zrobili ci krzywdę?–wycedziłem przez zaciśnięte zęby, byłem wściekły jednak musiałem dla dobra jego i swojego maskować emocje. Klęknąłem przed nim, aby sprawdzić czy nie ma na sobie siniaków lub ran.
-Wiesz, to nic skomplikowanego ja tylko...eee..dałem dupy znajomym ojca. Powiedział, że da mi pięć stów jak to zrobię.– orzekł wywracając oczami jakby to było nic nowego. Zamarłem słysząc jego słowa. Serce to chyba przestało mi bić na chwile albo już mi odjebało od tego wszystkiego. Mój mały braciszek, dał dupy za pięć stów...To jakiś koszmar chyba z którego nie mogę się obudzić.

Ręce zaczęły mi drżeć z nerwów.
-ŻE CO KURWA?!– podniosłem niekontrolowanie głos. Cole przez całe moje życie był moim oczkiem w głowie a teraz się dowiaduje, że po prostu od tak dał dupy jakimś starym pijakom i to jeszcze za pieniądze, które są chuja warte? To ja harowałem jak wół w gimnazjum i rzuciłem liceum niszcząc swoja przyszłość, aby ten gnojek miał co zjeść i w co się ubrać.
-Zamknij mordę do cholery!!– warknął mój ojciec ledwo wybudzając się z pijackiego snu.
-Ja mam zamknąć mordę?! Ty pedofilu pierdolony! To twój SYN do kurwy nędzy, a posługujesz się nim jak jakiś jebany alfons, dając mu pieniądze żeby się z kimś ruchał! Ciebie nawet ojcem nie można nazwać! Ja ci kurwa obiecuję, że skończysz na bruku ze swoją wódeczką na mordzie i kartonem pod dupą!– ryknąłem w furii, wstając momentalnie i nachylając się nad obrzydliwym grubasem, którym on jest. Po czym obróciłem głowę w stronę mojego brata i z zniesmaczeniem pokręciłem nią.

-Robiłem wszystko, żebyś miał dostatnie życie a ty się tak odpłacasz. Zawiodłem się na tobie.– wyplułem te słowa jak jad. Cole spojrzał na mnie i jedyne co zrobił w odpowiedzi to się zaśmiał.

-Chociaż miałem kasę i nie musiałem o nic się martwić. Dorabianie na boku jako dziwka też się odpłaciło. Szczerze to nigdy mnie nie obchodziłeś, tak jak ciebie nie obchodziło to co czuję i jakie mam zdanie.– na koniec zdania machnął lekceważąco ręka i obrócił głowę tak aby móc swobodnie zajarać jointa.

-Jesteś tutaj niepotrzebny gówniarzu, więc zjeżdżaj!– warknął ojciec i rzucił we mnie paczką fajek, którą złapałem i schowałem do kieszeni nie mając zamiaru mu oddawać.
Jak wichura wyszedłem z mieszkania klnąc pod nosem na tych ludzi i skierowałem się na trasę do mojego ulubionego miejsca na wyciszenie się.
Do opuszczonego parku rozrywki...



***************************************************************
Hej hej,
Lecimy od nowa, zmieniam treści opowiadania i tego jak jest napisane!
Mam nadzieję, że ulepszona wersja będzie przyjemniejsza do czytania. :)
-Daniel

Zabójcza miłośćWhere stories live. Discover now