Tajemnicze Zdażenia

34 0 0
                                    


 Obudziłem się przez irytujący dzwięk budzika, otworzyłem oczy krzywiąc się na zbyt głośny dźwięk. Byłem zalany potem przez sen o przeszłości, nie chciałem tego pamiętać..

-Ja pierdole, zjebany budzik.- warknąłem otrząsając się z traumy. Wziąłem telefon z szafki nocnej i wyłączyłem uporczywy budzik. Poniedziałek. Świetnie. Moje lenistwo doprowadziło do tego że postanowiłem nie iść do szkoły, więc leżałem tak myśląć o moim dzieciństwie, które nie było jednym z lepszych etapów mojego życia. Po poł godzinie wstałem leniwie i ubrałem szlafrok po drodze do drzwi, ostrożnie by nie nadepnąć na szkła na schodach przemieszczałem się naprzód do kuchni. W domu nie było żywej duszy, nie licząc mnie, dzięki bogu mogłem na luzie coś zjeść i ogarnąć myśli. Podchodząc do lodówki spojrzałem na noże spoczywające w drewnianym trzymaku(?) na blacie, pokręciłem głową i otworzyłem lodówkę. Powstrzymałem odrych wymiotny gdy uderzył mnie smród zgnilizny.

-Ja jebię..- warknąłem wyjmując w reklamówce zgniłe mięso i inne niezidentifikowane pożywienie. Z zadziwiającą prędkością wyrzuciłem to wszystko do kosza na śmieci i zrezygnowałem z jedznia za to zrobiłem sobię kawę.

~Kilka godzin później~

 Siedzialem z laptopem na kolanach i oglądałem jakieś filmiki na YouTube, negle mnie tknęło coś abym spojrzał w stronę okna. Ściemniało się już, ciężko westchnąłem i wstałem odkładajac laptop na biórko, szurając stopami po podłodze wyszedłem z pokoju i ziewnąłem ze znudzenia. Ponownie wszedłem do kuchni i wyjąłem worek ze śmieciami z kosza i skierowałem się na korytarz. Pod drzwiami zobaczyłem jakąś karteczkę, ktoś chyba ją wrzucił przez uchylone okienko.

Kyle

Przyjdź dziś o północy do Parku Rozrywki.

Koniecznie.

-Jasper

Prychnąłem rozbawiony i zgniotłem karteczkę jedną dłonią, następnie wyszedłem wyrzucić śmieci. Wróciłem spowrotem do odmu. O godzinie dwudziestej-drugiej Cole i mój ojciec wrócili do domu zalani w trupa za to ja siedziałem cicho w pokoju zamkniętym na klucz.

~Tak kolejny time skip. Następny dzień~

 Rano niestety nie miałem wymówki aby nie iść do zapyziałej szkoły. Gdy szedłem do szkoły czułem się dziwnie, jakbym miał jakieś zwolnione myślenie. Wszedłem do klasy po czasie, czyli jak zawsze spóźniony i usiadłem w ostatniej ławce przy oknie.

-O, Pan O'Connell postanowił się pokazać po dniach wolnych.- prawie że krzyknął Pan Ackles(see what I did?) Wywróciłem oczami i siedząc już na miejscu wypakowałem z plecaka książkę i zewszyt od biologii oraz piórnik.

-Zaczniemy dzisiaj lekcję od pytania. Pani Brown, dzisiaj Pani kolej.- nauczyciel usiadł i usmiechając się do drobnej dziewczny --podejrzewam że pochodzi z Irlandii-- idącej na środek z nieśmiałością.

Gdy ona była odpytywana ja za to patrzyłem przez okno klasy na dziedziniec szkoły, w jednym momencie zobaczyłem jakiegoś mężczyznę stojącego pod drzewem na dziedzińcu. Zerknąłem na innych sprawdzając czy też go widzą ale wszysyc byli skupieni na wysmiewaniu Brown. Westchnąłem i spojrzałem spowrotem na drzewo ale mężczyzny już tam nie było. Poczułem się nagle dziwnie, przez moje ciało przeszedł dreszcz zimna. Pokręciłem głową wyrzucając pewną myśl i skupiłem się na rysowaniu w zeszycie.

~4 godzina lekcyjna~

Zacząłem czuć się potwornie z czasem w szkole, bolało mnie pół twarzy, miałem uczucie jakby głowa miała mi eksplodować a plecy nakurwiały potwornie. Była lekcja chemii z Panią Bluebird, która jest jedną z surowszych nauczycielek więc wątpię że mnie puści do pielęgniarki.

Zabójcza miłośćWhere stories live. Discover now