— Musisz pomóc mi zejść na dół — dziewczyna spojrzała na niego, zakładając swoje ciepłe buty, leżące przy łożku, a po chwili zarzuciła szarą pelerynę, która była nieco zakrwawiona.
Lannister westchnął ciężko, lecz nie mógł zrobić nic prócz skinienia głową. Wiedział, że jakakolwiek, chociażby i najmniejsza próba wybicia jej z głowy tego pomysłu, okazałaby się bezskuteczna, a może nawet i tragiczna w skutkach. Westchnął więc jedynie ciężko i złapał dziewczynę pod ramię, pomagając jej tym samym ustać o własnych nogach. Oboje wyszli z malutkiej izdebki, którą cudem udało mu się załatwić i zaraz schodzili już po drewnianych schodach, prowadzących do głównego pomieszczenia karczmy. Mężczyzna nie wiązał żadnych nadziei z ową rozmową, jednak nie mógł zrobić niczego innego, prócz pomocy w dostaniu się dziewczyny w owe miejsce.
Rozejrzał się dookoła, widząc przy stolikach przenajróżniejszych ludzi — począwszy od pijanych mężczyzn, a kończąc na matkach z dziećmi, które trzęsły się z zimna. Przykry był to widok. Jaime chciał z całego serca, by ludzie posłuchali się tego, co mieli im do powiedzenia, lecz wiedział także, że uwierzenie w trupów, chcących ich zabić, było dość ciężkie. Odchrząknął dość głośno, chcąc skupić na nich uwagę wszystkich, jednak to nie poskutkowało. Uderzył więc pięścią w stół, a hałas wywołany przez jego działanie, skupił na nim rozdrażniony wzrok mężczyzn i przerażenie w oczach dzieci.
— Wszyscy musicie stąd uciekać — dało się słyszeć dziewczęcy, prawie kobiecy głos, a Jaime westchnął ciężko, patrząc na rudowłosą.
Tak jak się spodziewał, wypowiedź ta spotkała się z salwami śmiechu oraz rozbawionymi spojrzeniami, które skierowane były w ich stronę.
— A to niby dlaczego, damulko? — powiedział głośno jeden z pijanych mężczyzn; spasiony, szpetny mężczyzna z wielką blizną na twarzy i kuflem piwa w ręku.
— Lepiej posłuchajcie, do cholery — Jaime nie wytrzymał tego prześmiewczego tonu, którym obdarzył ich grubas. — Jeśli macie ochotę zginąć w przeciągu kilku godzin, nadal upijajcie się piwem. Z Północy nadchodzi armia, której nie da się zabić. Armia na czele z Nocnym Królem, którym straszono nas za dzieciaka.
Jeszcze głośniejszy śmiech rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, a nawet dzieci wydawały się być rozbawione z słów Jaime'a. Mężczyzna zacisnął zęby, posyłając spojrzenie Sansie, które mówiło mniej więcej tyle, że powinni się już stąd zbierać i nie przejmować się w nawet najmniejszym stopniu tymi durniami.
— Jestem Sansa Stark, córka Eddarda Starka i siostra Robba Starka — powiedziała donośnym głosem, prostując się i pakując w to całą siłę, jaka jej pozostała. To wydawało się poskutkować, gdyż mężczyźni ucichli nagle. — Mój dom, Winterfell, zostało zaatakowane przez armię, która nie powinna była stąpać po tej ziemi. A jednak, zbliżają się oni do nas, chcąc opanować całe Westeros. Nikt z nas nie jest bezpieczny, a ja nie chcę pozwolić na to, by kolejni ludzie zginęli z ich rąk.
Cisza zapadła pośród wszystkich. Jaime mógł przysiąc, że słyszy swój własny oddech, a może i nawet oddech rudowłosej, która stała teraz z twardym spojrzeniem, skierowanym w stronę zebranych. Wiedział dobrze, że urodziła się po to, by do nich przemawiać, gdyż wszystko to przychodziło jej z ogromną lekkością.
— Nie obchodzi mnie, kim jesteś, do kurwy nędzy — mruknął pijaczyna, wywracając oczami i wziął kolejnego łyka z kufla, choć reszta zebranych nie podzielała jego zdania. — Wielce królowa, będąca nią raptem trzy dni i to przez zdradę swego bękarciego brata.
YOU ARE READING
FRAGILE BIRD - gra o tron
Fanfiction❝ - Ptaszyna ze złamanym skrzydłem, porzucona w świecie zupełnie sama, nie ma za dużych szans na przeżycie. - Dobrze, że lwy zabijają jedynie większe zwierzęta.❞ Ojciec powtarzał od zawsze, że zima nadchodzi do nas coraz większymi krokami. Nie p...
JAIME III
Start from the beginning
