Rozdział 20

Depuis le début
                                    

Zatkało mnie. Na mojej twarzy zagościło się niemałe oszołomienie.

On? Adrien?

A nie Nicholas?

Odezwałam się dopiero po dłuższej chwili.

— J-jak?  — wydukałam ledwie.

— Nicholas opowiadał co się zdarzyło. Zobaczyłaś całujących się Chloe i Adriena, natychmiast wybiegłaś ze szkoły... Nicho mówił, że razem z Adrienem pobiegli za tobą. — pociągnęła nosem. — Jechał samochód, nie zauważyłaś...  — jej głos załamywał się z każdym kolejnym słowem.

Mi samej również zbierało się na łzy. Co ja zrobiłam... Jak mogłam się tak narazić tylko przez głupi pocałunek!

— I gdyby nie Adrien...  — z jej oczu spłynęły kolejne łzy, spuściła głowę i załkała. — Tak się bałam...

Przeszedł mnie dreszcz. Chciałam zadać pewne pytanie. Bałam się jednak co otrzymam w odpowiedzi...

— A... gdzie jest Adrien?  — spytałam drżącym głosem.

Mama spojrzała mi z przykrością w oczy. Nie odpowiedziała.

Nie. Nie. Nie.

Błagam, niech powie coś dobrego, błagam.

Mama milczała. Jej twarz okryła się bladym odcieniem.

Z moich oczu spłynęły łzy, gdyż już wiedziałam co to może oznaczać. Ale... nie chciałam nawet dopuszczać tej myśli...

Kryształowe krople ciurkiem płynęły z moich policzków.

— Adrien...  — zaczęła tonem pełnym żalu. — Jest w... b-bardzo złym stanie. — dokończyła, a moje usta poczęły drżeć.

Razem z mamą płakałyśmy.

Jejku... Rany boskie, nie! Nie! Nie! Nie!

— Gdzie leży?  — zapytałam niewyraźnie, poprzez stłumiony płacz, po czym zerwałam się na nogi.

— Mari, leż! Jesteś taka słaba! Musisz leżeć!

Załkałam cicho i pociągnęłam nosem.

— A-ale ja muszę iść do Adriena!

Zwinnie i desperacko odpięłam kroplówkę, przyczepioną do lewej ręki, po czym wstałam na równe nogi.

— Marinette co ty robisz?!  — moja mama nie była zadowolona. Krzyczała na mnie z zatroskaniem i ze strachem.

— Muszę do Adriena!  — zawołałam, pochlipując.

I wtedy poczułam silny ból w prawej ręce, a także coś co ciążyło na szyi. Zauważyłam gips, była usztywniona. I zdaje się, złamana.

— Marinette, kładź się!  — rozkazała moja mama, która bardzo się o mnie bała. Podeszła i próbowała w delikatny sposób z pomocą rąk skierować mnie na szpitalne łóżko. — Rozumiem, że się o niego boisz, ale...  — nie dokończyła. Prawdopodobnie nie znalazła odpowiednich słów.

Przetarłam oczy i ruszyłam w stronę wyjścia. Poruszałam się, co prawda, bardzo powoli, wciąż czułam się naprawdę słabo. Pewien ból zaczął przeszywać moją głowę. Och, co za koszmar.

Moja mama starała się mnie zatrzymać, ale ja byłam zbyt uparta jeżeli chodziło o Adriena. Musiałam go zobaczyć... Chociaż... Ostatni raz...

Mama wyleciała za mną z sali.

Szłam przez korytarz słaba i obolała, z mojej twarzy skapywały krople słonych łez, ale z rosnącą determinacją podążałam dalej. Ujrzałam siedzącego na ławce Nicholasa.

Żałuję || MiraculousOù les histoires vivent. Découvrez maintenant