Rozdział 13

1.3K 98 42
                                    

- UCIEKAJ! - krzyknął do mnie i pchnął mnie w stronę okna.

Sam pobiegł za mną w jego stronę. Prawie udało mi się przez nie wyskoczyć, nie było wcale wysoko, jednak niespodziewanie porywacz zerwał się obolały na nogi i skierował w naszą stronę broń.

Tym razem jednak pociągnął za spluwę.

Wtedy moje serce zatrzymało się na chwilę, zrobiło mi się momentalnie jeszcze bardziej słabo. Jedyne co pamiętam później to dźwięk nacisku na spluwę. Potem chyba straciłam przytomność.

* * *

Budząc się, poczułam się przez kogoś niesiona. Towarzyszył mi niestety ból głowy. Moja głowa była o coś oparta, ale to chyba nie poduszka. Przypomniałam sobie wcześniejszą sytuację i przerażona, ożywiłam się, jak od prądu. Może mi coś podali? Czuję się słabo, moja głowa jest dziwnie ciężka... Gwałtownie rozwarłam powieki i przerażona poruszyłam wszystkimi kończynami.

Jednak od razu rozpoznałam osobę, która mnie niosła. Odetchnęłam z ulgą, widząc, że to tylko Adrien, a nie niebezpieczny porywacz. Podrapałam się w głowę i przeciągnęłam, będąc jeszcze całkiem zaspana. Przetarłam oczy, by pozbyć się mgły.

- No wreszcie, bo myślałem, że to się nigdy nie skończy.- spojrzał na mnie, po czym odstawił z ulgą na ziemię. A ja wciąż byłam zdezorientowana.

- Adrien? Uratowałeś nas? - zapytałam ze zbliżającym się zachwytem.

- Bardziej siebie.- burknął.

Czy on już zawsze będzie taki niemiły? Tęsknię za tamtym czułym Adrienem... Nie, zaraz. On nie był czuły. To zimny drań, który tylko się mną bawił. Ale... on mnie uratował! Jejku!

- Och, przestań.- prychnęłam, zniechęcona jego wypowiedzią.- Pamiętam tylko jak... jak pociągnął za spluwę, jak już miał strzelić... Nie zrobił tego? Jak ci się udało? Opowiedz mi, proszę!

- Owszem, zrobił to, ale pistolet nie był naładowany. Mieliśmy wielkie szczęście. W innym wypadku, gdyby był wtedy obładowany nabojami, mogło by się to skończyć naszą śmiercią. Zemdlałaś, a on wściekły zaczął wykonywać strzał za strzałem, tylko, że nie mógł strzelić. Później... rzucił się na mnie, dostałem w twarz, ale udało mi się wybronić, bo cały czas był zwinięty z bólu z powodu mojego wcześniejszego ciosu, pamiętasz.

- Adrien, tak się cieszę, że nas uratowałeś! - poczęłam podskakiwać z radości.

- No a potem... uciekłem przez okno, wiesz...

- Tylko... gdzie my jesteśmy? - rozejrzałam się wokół i chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że idziemy drogą przez las. Otaczały nas wysokie drzewa, takie jak np. buk, świerk czy modrzew, a także choinki i krzewy. Las na pewno nie jest długi... zaraz powinniśmy widzieć miasto.

- Ile już tak idziesz? - spytałam Adriena, chcąc mieć pewność czy się nie zgubił i nie zrobił tą ścieżką już kilku tych samych okrążeń.

- Trochę... - odparł.

- Miasto musi być niedaleko.- stwierdziłam.

- Raczej tak.- prztaknął tylko.

Nasze buty pokrywała niska, trochę wilgotna trawa. Szliśmy wśród drzew, przez które przebijały się jeszcze promyki słońca. Zastanawiałam się, że najlepszym sposobem, aby dostać się do domu, było by chyba złapanie jakiejś taksówki. No, najpierw jednak musimy wydostać się z lasu... Ale myślę, że to nie powinno długo potrwać...

Żałuję || MiraculousWhere stories live. Discover now