– Dobrze – skinął głową, zgadzając się na jej warunki. – Musisz jednak wiedzieć, że nie jestem już tym samym wojownikiem, co kiedyś. Ubyło mi trochę ciała.
Wskazał na swój kikut przy prawej ręce, a Sansa westchnęła, dobrze o nim wiedząc. Jaime nie nosił już złotej ręki, odcinając się od wszystkiego, co było związane z jego poprzednim życiem, dlatego brak jego prawej kończyny był dobrze wszystkim widoczny. Z resztą, wiedziała przecież o tym, że zrobili to ludzie Boltonów.
– W jednej dłoni masz więcej siły, niż niektórzy mężczyźni w obu rękach, jak i nogach, przestań więc wymyślać żałosne wymówki – powiedziała, otwierając drzwi i oznajmując dwóm rycerzom, że wraz z Lannisterem opuszcza ten pokój, kierując się na dziedziniec. – Chyba, że boisz się, iż pokona cię dama, ser Jaime?
Lannister parsknął rozbawiony, kręcąc głową i wraz z rudowłosą dziewczyną wyszedł z komnaty, a nawet powietrze wydało mu się wtedy inne. Po niemal tygodniu opuścił wreszcie te irytujące ściany, a to sprawiło, że poczuł w sobie znów życie.
~*~
– Rękę podnieś wyżej – oznajmił głośno, blokując dość nieudolny atak dziewczyny drewnianym mieczem.
Z pewnością Sansa Stark posiadała jakieś inne talenty, jednak walka raczej do nich nie należała. Na dziedzińcu spędzili już niemal trzy godziny, a ona nie wydawała się przyswajać wszystkich, cóż, właściwie żadnych, informacji. Jaime cierpliwie tłumaczył jej same podstawy, choć i to wydawało się dla niej zbyt ciężkie. Nie mógł jej jednak obwiniać. Niektóre osoby nie urodziły się, władając wspaniale mieczem niemal od razu, jednak nie potrzebowały tego. Teraźniejsze czasy były niepewne w tak dużym stopniu, że nawet starcy i dzieci musiały nauczyć się walczyć.
– Myślę, że powinniśmy zrobić przerwę, ledwo oddychasz – powiedział Lannister w stronę rudowłosej, która wyczerpana skinęła głową, zgadzając się z nim po raz pierwszy dzisiejszego dnia.
Sansa oparła się o jedną z belek przy stajni, odgarniając swe rude kosmyki włosów z twarzy. Przymknęła powieki, starając się uspokoić swój ciężki oddech, a gdy się jej to w końcu udało, spojrzała ponownie na mężczyznę.
Jaime rozejrzał się w tym czasie po całym dziedzińcu, na którym ostatnio znajdował się niemal osiem lat temu. Wszystko było wtedy inne, a on nie sądził, że powróci tu po raz kolejny. Pozostał jedynie mróz, który tak samo piekł w policzki i nos, choć ten dzisiejszy z pewnością był dużo zimniejszy, a Lannister zatęsknił przez chwilę za ciepłem w Królewskiej Przystani.
– To Arya odziedziczyła chyba tę waleczną duszę Starków – mruknęła, śmiejąc się cicho i odkładając drewniany miecz obok siebie. — Mi zostało jedynie haftowanie, gra na harfie i śpiew. Jako dziecko, nie uważałam, że inne umiejętności będą mi potrzebne i chyba to było moją zgubą.
– To ty przeżyłaś naszą rodzinę przez naprawdę długi czas, zupełnie sama – odpowiedział jej Jaime, a ona spojrzała na niego swymi przeszywającymi, niebieskimi oczami, które kojarzyły się mu jedynie z zamarzniętym jeziorem. – Myślę, że armia umarłych to przy tym łatwizna.
Lannister uważał ją za naprawdę silną osobę. W swym życiu doświadczyła więcej przykrych, niemal tragicznych sytuacji, niż mógłby zliczyć, a to pokazywało, jak silną osobą naprawdę była. Niejeden nie wytrzymałby tego, łamiąc się po kilku dniach. Ona spędziła w Królewskiej Przystani niemal cztery lata, a ten czas wydawał się być wiecznością w tych warunkach. Spędzała w zamknięciu czas, w którym ginęli jej rodzice i bracia, nie mogąc z tym nic zrobić. Mimo tego, musiała udawać swą miłość i podziw dla osoby Joffrey'a oraz przepraszać za czyny swej rodziny, która była dla niej najważniejsza.
– To Joffrey był tym dobrym, jeśli weźmiemy pod uwagę mego drugiego męża – odpowiedziała mu, uśmiechając się smutno i założyła swe długie włosy za ucho. — Pokrzyczał i pozłościł się, wyglądając przy tym jak małe, beczące dziecko, czasem wydając tylko polecenie, by ktoś mnie uderzył. Był słaby psychicznie i można było go kontrolować, Ramsay nie nabrałby się na to.
Lannister poczuł małe ukłucie w sercu na wzmiankę o swym synu, jednak dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że nie był najlepszym człowiekiem. Nie czuł do niego przywiązania i rzadko kiedy traktował go, jak swego syna.
Słyszał też o tym, jakim człowiekiem był Ramsay Bolton, lecz nie wiedział, co właściwie stało się z nim po zakończeniu jego małej wojny ze Starkami. To zupełnie tak, jakby cały słuch o nim zaginął, a każdy człowiek w Westeros zapomniał o jego istnieniu.
– Co właściwie się z nim stało? – spytał, nie mogąc się powstrzymać i zmarszczył nieco brwi, czekając na odpowiedź. — Mam przynajmniej nadzieję, że zemściłaś się za wszystko, co ci zrobił.
– Powiedzmy, że zginął w towarzystwie osób, którym najbardziej ufał – odpowiedziała Sansa, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. — Pozbyłam się wszystkiego, co przypominałoby o jego osobie, a on bał się tego najbardziej. Myślę więc, że mi się udało, choć żadna zemsta nie byłaby wystarczająca.
Jaime nie pytał już o nic więcej, wiedząc, że wspomnienia te nadal mogły być bolesne dla tej dziewczyny, choć nie wiedział właściwie, co takiego działo się z nią, podczas jej małżeństwa z Boltonem. Możliwe, że nie chciał nawet wiedzieć. Kobiety nie miały łatwego życia i mężczyzna ten zdawał sobie dobrze z tego sprawę. Codziennie dziękował za to, iż nie jest jedną z nich. Wiedział, że nie przetrwałby tego wszystkiego, co one przeżywają każdego dnia. Wraz z Tyrionem stwierdzili kiedyś, że gdyby to kobiety szły na wojnę, trwałyby one znacznie dłużej, gdyż żadna z nich nie dałaby za wygraną.
— Jesteś znacznie silniejsza, niż sądzisz — powiedział jej Jaime, posyłając w jej stronę mały uśmiech, który miał ją w tym upewnić.
— Bardzo dobrze zdaję sobie z tego sprawę, ser Jaime — odpowiedziała cicho, prostując się i wygładzając swą pogniecioną suknię. — Dziękuję za poświęcony mi czas. Od dziś jesteś tutaj wolnym człowiekiem, mogąc poruszać się, gdzie tylko chcesz i rozmawiać z każdym, z kim masz ochotę. Mam jednak nadzieję, że nigdy nie przyjdzie ci do głowy myśl, by nas zdradzić. Biorąc przykład z mego byłego męża, o którego tak wypytywałeś, zaufaj mi, iż nie chciałbyś skończyć tak, jak on.
Jaime wiedział, że nigdy nie przyzwyczai się do jej chłodnego, formalnego tonu, który występował zaraz po tym delikatnym i życzliwym. Skinął jednak głową, nie mając w planach zdradzić ponownie tej rodziny. Zbyt wiele krzywd zostało im już wyrządzone, a on nie miał zamiaru powiększać tej listy.
— Dobrej nocy, ser Jaime — powiedziała Sansa, patrząc na niego jeszcze przez chwilę, zanim odwróciła się, kierując w stronę zamku.
Pamiętał, jak bezbronna i delikatna była, gdy widział ją po raz ostatni, jeszcze w Królewskiej Przystani. Nie wiedział jednak, że już wtedy rozpoczęła swą grę o tron, ucząc się od tych najlepszych.
— Ach! Zapomniałabym — krzyknęła jeszcze, odwracając się do niego na chwilę z dość dalekiej już odległości. — Brienne, której nie muszę ci chyba przedstawiać wróciła w końcu do Winterfell.
Wraz z nią wróciła także osoba, która przywołała dziewczynie wszystkie wspomnienia z samego początku jej pobytu w piekle. Nie wspomniała o tym jednak, wiedząc, że musi przejść przez to spotkanie sama, zwalczając koszmary sprzed lat.
VOUS LISEZ
FRAGILE BIRD - gra o tron
Fanfiction❝ - Ptaszyna ze złamanym skrzydłem, porzucona w świecie zupełnie sama, nie ma za dużych szans na przeżycie. - Dobrze, że lwy zabijają jedynie większe zwierzęta.❞ Ojciec powtarzał od zawsze, że zima nadchodzi do nas coraz większymi krokami. Nie p...
JAIME II
Depuis le début
