~*~
Jaime nie miał pojęcia, co działo się przez cały ten czas, gdy leżał nieprzytomny na zimnej podłodze. Obudził się jednak w ciepłym łożu, przykryty wielką ilością futer, a gdy tylko spróbował się podnieść, poczuł promieniujący ból, przeszywający jego czaszkę.
Cholerni ludzie z Północy.
Nie mógł jednak cieszyć się samotnością przez długi czas, gdyż po krótkiej chwili do komnaty wpadła rudowłosa dziewczyna, która przyglądała mu się z uwagą. Jaime zastanawiał się przez krótką chwilę, skąd wiedziała, że się już obudził, jednak stwierdził, iż kobiety mają swoje sposoby i zaprzestał.
— Powróciłeś do żywych — stwierdziła Sansa, spoglądając na dość przykry, nawet dla niej, widok. Skinęła głową, nakazując starszemu mężczyźnie opuścić komnatę, po to, by została sama z Lannisterem. — Należą ci się przeprosiny za to, co zostało wyrządzone. Przepraszam więc za swych ludzi. Wiedz, że odpowiednia kara została wymierzona, gdyż takie zachowanie nie jest tu dłużej tolerowane.
Jaime zdziwił się nieco na jej słowa, jednak nie powiedział zupełnie nic. Może z powodu braku siły, a może nie chciał po prostu dalej się upokarzać.
— Mój brat powrócił do Winterfell wraz z Daenerys Targaryen, podczas twej niemal tygodniowej nieobecności — usłyszał zaraz, a to przykuło jego uwagę. — Matka smoków nie jest zadowolona i chce twej śmierci. Nie wyglądasz na zdziwionego...
— Dlaczego więc nadal żyję? — odrzekł, a głos, który wydobył się z jego gardła, w ogóle nie przypominał mowy człowieka. Był zachrypnięty i niski, przerażając zarówno jego, jak i Sansę.
— Ktoś inny sprawuje tu teraz władzę — powiedziała, patrząc prosto na niego, a po chwili podała mu drewniany kubeł pełen piwa. — A osoba ta nie wydała jeszcze takiego rozkazu.
— Dlaczego postanowiłaś mnie oszczędzić? — zapytał, dobrze wiedząc, że miała na myśli samą siebie.
— Uważam, że znasz Cersei lepiej, niż ktokolwiek inny. Jesteś przydatny dla całej tej sprawy. — odrzekła chłodnym tonem głosu, podtrzymując delikatnie jego głowę, by ten mógł się napoić. — Poza tym, zrobiłabym to tylko wtedy, gdyby Bran uznał, że nie jest w stanie wybaczyć ci jego... wypadku. On jednak wydaje się być ci za to wdzięczny, jednak sam z nim o tym porozmawiasz.
Słysząc jej słowa, zmarszczył mocno brwi, zastanawiając się, co do cholery było nie tak z tym dzieciakiem. Po jej minie, wnioskował, że stało się z nim coś, czego nikt nie był w stanie zrozumieć.
— Żałuję tego, co zrobiłem, jednak nie cofnę już czasu — oznajmił.
— Myślę, że każdy z nas chciałby to zrobić — powiedziała, wzdychając ciężko i przymknęła na chwilę oczy.
Jaime wiedział, jak bardzo zmęczona jest i jak wiele ma teraz na głowie. Ciemne ślady pod oczami wskazywały na nieprzespane noce, a blada skóra świadczyła o słabym samopoczuciu dziewczyny.
— Jaka ona jest? — zadał pytanie, które tak bardzo go nurtowało. — Córka Szalonego Króla.
Sansa zawahała się przed odpowiedzią, wstrzymując się długo i odkładając drewniany kubeł na stół, znajdujący się obok dużego łoża. Lannister zauważył, jak siłuje się z własnymi myślami, nie wiedząc, czy skłamać, czy powiedzieć prawdę.
— Wbrew pozorom, nie różnimy się tak bardzo od swych rodziców — powiedziała rudowłosa, odwracając wzrok i zatrzymała go dopiero na śniegu, który znajdował się za oknem. — Ona z pewnością nie wrodziła się w swoją matkę.
Jaime wiedział już wszystko, co powinien. Skinął delikatnie głową, nie wiedząc, co jeszcze mógłby zrobić. Jak wygladała cała sytuacja, w której się znajdowali? Z pewnością była ona beznadziejna, a to właśnie Sansa musiała uporać się z tym wszystkim. Ile ona mogła mieć teraz lat? Dziewiętnaście? To z pewnością nie był wiek, w którym masz na głowie tyle rzeczy, gdyż wiedział to dobrze po samym sobie.
Chociaż chyba żaden czas w naszym życiu nie jest na to odpowiedni.
— Jest tutaj ktoś, kto chciałby cię zobaczyć — oznajmiła Starkówna po dłuższej chwili, posyłając mężczyźnie smutny uśmiech.
Ruszyła w stronę wyjścia, otwierając drzwi i tym samym wpuszczając do środka osobę, której Jaime nie łudził się zobaczyć przez długi czas.
Sansa przez chwilę spoglądała na Tyriona, a przez jej twarz przemknęło kilka emocji, których nie mógł jednak odgadnąć. Jego młodszy brat skinął głową w jej stronę, posyłając życzliwy uśmiech. Jaime zapomniał już, że kiedyś byli oni małżeństwem. To wszystko wydawało się wydarzyć tak dawno temu, że niemal wyglądało na nieprawdę.
Karzeł przeniósł na niego wzrok, a smutny uśmiech zagościł na jego ustach, gdy podchodził do łoża, na którym leżał.
— Bracie — rzekł, kładąc dłonie na jego ramieniu. — Cieszę się, że znów się spotykamy. Będąc szczerym, myślałem, że zobaczę cię ponownie dopiero po śmierci.
Jaime zaśmiał się na jego słowa, choć to sprawiło mu trochę bólu.
— Naprawdę dobrze mi życzysz — parsknął ponownie śmiechem, przyglądając się swemu młodszemu bratu.
Tyrion mu zawtórował, siadając zaraz na krześle ustawionym obok niego. Wiedział, że ma on wiele pytań, dotyczących jego odejścia z Królewskiej Przystani, jednak nie zadał żadnego z nich.
— Cersei zamierzała zdradzić was od samego początku — oznajmił Jaime, odwracając głowę w stronę swego brata.
— Wiem o tym. A nawet, byłbym zszokowany, gdyby faktycznie tego nie zrobiła.
Starszy z nich zmarszczył brwi, mając w głowie kompletny mętlik. Dlaczego Tyrion na to pozwolił? Pozwolił wierzyć Daenerys i Jonowi, że otrzymają ten cholerny sojusz.
— Dlaczego udawałeś, że jest inaczej?
Karzeł westchnął ciężko, rozglądając się po pomieszczeniu ze zmarszczonymi brwiami. Następnie zszedł ze swego krzesła i ruszył w stronę stołu, na którym stał wielki, drewniany kubeł z piwem. Napił się łyka, krzywiąc się nieco, jednak nie przestawał.
— Nie mogę ci jeszcze o tym powiedzieć. Ściany tutaj mają uszy zupełnie, jak w Królewskiej Przystani. — oznajmił Tyrion, kończąc swe piwo i wzruszył ramionami, jakby wszystko to było zupełnie normalne. — Ja również mam do ciebie nieco nieprzyjemne pytanie...
Jaime skinął głową, dając tym samym znak, że jego brat może kontynuować.
— Wiesz o tym, że ona jest brzemienna? — zapytał Tyrion, a mężczyzna skinął jedynie głową, wiedząc, do czego zmierza. — Dobrze.
— Widzę, że masz w zanadrzu kolejne pytanie. Nie szczędź go sobie — mruknął, patrząc na swego brata, który dokończył swój trunek i dopiero wtedy postanowił kontynuować.
— To nie twoje dziecko, Jaime — oznajmił spokojnie, obawiając się nieco, że może stąpać teraz po cienkim lodzie.
— Nie jestem głupcem.
Choć w tamtym momencie, marzył o tym, by nim być.
YOU ARE READING
FRAGILE BIRD - gra o tron
Fanfiction❝ - Ptaszyna ze złamanym skrzydłem, porzucona w świecie zupełnie sama, nie ma za dużych szans na przeżycie. - Dobrze, że lwy zabijają jedynie większe zwierzęta.❞ Ojciec powtarzał od zawsze, że zima nadchodzi do nas coraz większymi krokami. Nie p...
JAIME
Start from the beginning
