Martin przytrzymał go za ramię, pokazując tym gestem, że nie pozwoli mu odejść. 

    - Widziałeś, co się stało z ostatnią osobą, która wyszła „sprawdzić, co się dzieje”. Nie pozwolę, żebyś tak skończył. Nigdzie nie idziesz. – oświadczył stanowczo. 

    - Masz rację. – odparł Louis. – Musimy teraz trzymać się razem. Nie wiemy, ile żywych pozostało. 

    Nagle drzwi zatrzeszczały niebezpiecznie, a w małym okienku pojawiła się postać. 

    Cerę miała zgniłozieloną, a na nienaturalnie jasnych oczach pojawiły się żyły. Na głowie pozostało kilka siwych włosów. Ze spękanych ust sączyła się krew. 

    W czaszce ziała ogromna dziura. 

    Postać miarowo uderzała w drzwi, nie rozumiejąc, co się dzieje.

    Louis w ułamku sekundy zrozumiał, że patrzy w oczy trupowi, który niegdyś był panią Wisconsin. 

    Julie, kiedy tylko to pojęła, wydała z siebie niekontrolowany okrzyk, ale natychmiast zakryła usta dłonią, nie chcąc zwracać na siebie uwagi.  Do oczu znowu podeszły jej łzy, które wytarła szybko rękawem. 

    Natomiast Abby, jak w transie, podeszła do malutkiego okienka, aby przyjrzeć się truposzowi, który właśnie chciał się dostać do ich kryjówki. Przechyliła głowę na bok, lekko rozchyliła usta i przyglądała się z zaciekawieniem zombie. 

    - Co ty robisz? – spytał z zaciekawieniem Dustin. Bał się, żeby Abby nie przyszło do głowy otwierać drzwi i wpuścić nauczycielkę do środka. 

    Abby uciszyła go syknięciem. 

    - Chcę się przyjrzeć tym istotom. Najwięcej informacji wyciągamy właśnie z obserwacji. – powiedziała poważnym tonem. – Z resztą, nie wiadomo, kiedy będziemy mieli kolejną okazję, żeby ich poobserwować, ze stuprocentową pewnością, że nasze mózgi pozostaną na swoich miejscach. 

    W czasie, kiedy wszyscy w milczeniu zastanawiali się na sensem słów Abby, dziewczyna podeszła do biurka i wzięła leżącą tam karteczkę. Książka, którą czytała pani Wisconsin tuż przed swoją tragiczną śmiercią, przypomniała dziewczynie o ich fatalnym położeniu. Musieli się jakoś stąd wydostać, ale nie mogli liczyć na pomoc z zewnątrz. Byli zdani na siebie. Nie wiadomo, jak długo będą musieli siedzieć w tej piwnicy, a przecież trzeba było spełniać swoje podstawowe potrzeby.

    Abby zapisała na karteczce wszystkie swoje spostrzeżenia dotyczące zombie. Te dwa spotkania sporo ją nauczyły, w tym, (a) gdy chcą zdobyć ofiarę, poruszają się w grupie, (b) ich ulubionym przysmakiem są mózgi, (c) kiedy są same, nie wiedzą co się dzieje; kiedy jest ich więcej, stają się zabójczą maszyną. 

    Kiedy Abby robiła notatki, Louis i Martin się wygodnie rozsiedli i zaczęli grać w karty. 

    - Dustin, może chcesz się dołączyć? – spytał Martin z uśmiechem na twarzy. 

    - Jak możecie grać w karty, kiedy nasze życia są zagrożone?! – krzyknęła z wyrzutem Julie. 

    - Przypominamy ci – powiedział Louis – że to my staramy się wymyślić jakiś plan, a nie reagujemy, emocjonalnie na każdy widok trupa. I tak jesteśmy chwilowo tutaj uziemieni. 

    - Więc teraz – dodał Martin – zamiast narzekać, może byś się dołączyła do nas? 

    Trochę rozrywki nie zaszkodzi – pomyślała Julie i przysiadła się do chłopaków. 

- Musimy się stąd jakoś wydostać. – oznajmiła Abby. – Trzeba wykorzystać nasze atuty i skupić się na unikaniu zombie. 

    - To jest jasne – powiedział Martin. – Ale nie wypuszczą nas ze szkoły. Sami słyszeliście, jest zakaz wchodzenia i wychodzenia, aż do odwołania. 

    Dustin podrapał się po głowie.

    - Tak, ale czy jeśli im powiemy, że od tego zależy nasze życie, to nie pozwolą nam wyjść? 

    - Nie da razy. – Martin ponuro pokręcił głową. – Proponuję, żebyśmy zorganizowali tu sobie kwaterę tymczasową. Macie może coś do jedzenia?

    - Mam w torbie batonika energetycznego. – powiedział Dustin. – Na nim długo nie pożyjemy. 

    - Akcja ratunkowa dla żab pochłonęła całą moją przerwę obiadową. – dodała Abby. – Nie mam nic. 

    Martin wyszczerzył zęby w ogromnym uśmiechu. 

    - Jesteś genialna. – odrzekł, a Abby na te słowa spłonęła rumieńcem. – Już wiem, gdzie musimy najpierw się udać. 

   Czując na sobie niecierpliwe spojrzenia, dodał:

    - Ludzie, szkolna stołówka na nas czeka!

                                                                                           ∞

W tym samym czasie, trzy piętra wyżej, dwie kobiety nerwowo barykadowały drzwi. Jęczenie dochodzące z korytarza, stawało się coraz bardziej natarczywe. 

    Rudowłosa dziewczyna wzdrygnęła się, kiedy profesor Sinner głośno zaklęła. Jeszcze nigdy nie widziała swojej pracodawczyni tak zdenerwowanej. 

    - Panno Vein – rzekła Sinner – proszę mi podać natychmiast wyniki badań. Musimy się dowiedzieć, gdzie popełniłyśmy błąd. 

Zemsta UmarłychWhere stories live. Discover now