Rozdział 21.

1.9K 113 49
                                    

Kłamcy i tchórze.

Podnoszę się z ziemi i w duchu cieszę się, że nadal mam zdolności skopiowane od Klausa.
Spoglądam na Elijah, który ostentacyjnie poprawia mankiety w swoim garniturze. Mój obecnie wyostrzony słuch wyłapuje, że Lydia i Stiles biegną w stronę drzwi, dlatego używam telekinezy, żeby je zamknąć.

- Mimo Twojego braku kultury - zaczął Elijah - dam ci szansę na rehabilitację.

Nagle ktoś położył mi dłoń na ramieniu, na co od razu zareagowałam. W ułamku sekundy znalazłam się kilkanaście metrów dalej i z pewnością powiedziałam do Klausa:

- Bez dotykania, proszę.

Elijah chyba nie zauważył, że staram się zachować dystans, bo zaczął do mnie podchodzić jednocześnie mówiąc:

- Nasza przyjaciółka zrobiła coś bardzo głupiego, a teraz grozi jej niebezpieczeństwo. Próbowaliśmy temu zaradzić, ale.. Cóż, nie udało nam się otrzymać zamierzonego efektu.

- Zawarła pakt z Crowley'em? - bardziej stwierdzam niż pytam.

- Dlatego my chcemy zawrzeć pakt z odmieńcem - powiedział Klaus. - Co ty na to?

***

- Jak mogłaś być tak głupia?! Rozumiem gdyby oni byli zwykłymi wampirami, ale oni są Pierwotnymi! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!

Podniosłam wzrok na Stiles'a i pokręciłam głową.

- Wyłączyłam się po słowie "głupia".

Stlinski wyrzucił ręce w górę mówiąc, że on nie ma już nic do dodania.

- Kto następny? - pytam z sarkazmem, czego od razu żałuję.

Scott świeci na mnie swoimi czerwonymi ślepiami, jakby to mogło pomóc zrozumieć mi mój "błąd".
Zawarłam umowę z Pierwotnymi i zamierzam się z niej wywiązać.
Do salonu w domu Stilinskich wszedł Liam i od razu zauważyłam, że z jego ręką jest już w porządku. Zalety bycia wilkołakiem.

- Powinienem Cię opieprzyć - zaczął Liam - ale chyba wole się dowiedzieć, co ty zrobiłaś wtedy w lesie.

- Skopiowałam zdolności Klausa.

To chyba było oczywiste. Może i nie?

- Ściągneliście mnie tylko po to, żebym słuchał repremendy jaką dostaje od was Jessica?

Przenoszę wzrok na Theo, który znudzony opierał się o ścianę za nim.
I właściwe to się z nim zgadzam. Ściągnięcie Scotta było uzasadnione, bo jest Alfą, ale on tu potrzebny nie był.
Wstaje z kanapy i rzucam:

- Jak już tu jesteś to możesz mnie zawieźć do Inferno.

Theo patrzy na mnie zbity z tropu, ale zanim ten zdążył coś powiedzieć odezwała się Lydia:

- O nie. Nie ma mowy. Masz jutro randkę!

Wyciągam z kieszeni telefon i wysławiam Boga, bo mimo moich licznych upadków jest cały. Patrzę na godzinę i już chcę z przekąsem powiedzieć, że owa randka jest dziś, ale się powstrzymuję. Wchodzę w kontakty i szukam numeru Jamie'go, który dostałam od Lydii. W momencie, kiedy chcę wysłać wiadomość z prośbą o odwołanie randki Lydia wyrywa mi telefon z dłoni.

- Lydia, jestem dorosła i z doświadczenia wiem, że ten związek nie przetrwa dłużej niż miesiąc, więc z łaski swojej oddaj mi telefon.

- Jessica - zaczęła Lydia, ale po chwili urwała i zaczęła się we mnie wpatrywać. - Twoje włosy.

Złapałam za pasmo moich włosów i z radością obserwowałam jak zaczynają zmieniać kolor z blondu na rudy. To znaczyło tylko jedno. Wreszcie wygrałam ten jebany zakład.
Pomachałam pasmem włosów przed Lydią i powiedziałam:

- Mam kolejny powód, żeby jechać do Inferno, a co za tym idzie wziąść wolne w pracy.

Zabieram zdezorientowanej Lydii mój telefon z dłoni i wychodzę z salonu slalomem między Scottem, Liamem i Stiles'em. Mijając Theo pytam:

- To jak będzie?

Mężczyzna patrzy na mnie zmieszany, przeciera twarz dłonią i rusza za mną w stronę wyjścia.
Na mojej twarzy maluje się delikatny uśmiech, bo może uda mi się porozmawiać z Theo. Na spokojnie i bez świadków.
Szybko wsiadamy do jego samochodu i odjeżdżamy spod domu Stilinskich. Raeken po chwili zaczyna szukać czegoś w schowku, a kiedy wyjmuje z niego jakąś płytę szepcze pod nosem:

- Kiedy ona to tu włożyła?

Patrzę na przedmiot i wybucham śmiechem.

- Widzę, że Mia wciąż uwielbia Biebera.

Theo zerka na mnie, ale po chwili znów patrzy na drogę za co jestem mu wdzięczna, bo jednak chcę jeszcze pożyć.

- Jak długo wy... - Zerkam na Theo, żeby ocenić jego reakcje, ale ten siedzi nie wzruszony więc kontynuuję - ...jesteście razem?

- Nie jesteśmy.

Patrzę zdziwiona na Theo.

- Czyli kłamałeś - stwierdzam.

Na twarzy Theo pojawia się smutny uśmiech. Wręcz nostalgiczny.

- Wszyscy kłamią - mówi patrząc na mnie. - Akurat w tym jesteśmy najlepsi.

Zaciskam dłonie w pięści, bo od razu wiem, o co mu chodzi.
Kładę mu dłoń na policzku i nakierowuję jego twarzy na drogę.

- Nie kłamałam - mówię w końcu.

Theo hamuje tak gwałtownie, że lecę do przodu i gdyby nie pasy wyleciałabym przez szybę. Kiedy opieram się z powrotem o fotel dotykam klatki piersiowej w miejscu, gdzie pas wbił mi się najmocniej. Będą siniaki.
Zerkam na kierowcę, który ściska kierownicę tak mocno, że aż bieleją mu dłonie. Raeken bierze kilka wdechów, przeczesuje włosy dłonią i przenosi wzrok na mnie.

- Uznajmy, że nie kłamałaś. Wyjechałaś bez słowa i zostawiłaś tylko pieprzony list! W naszym związku ja byłem kłamcą. Okazuje się, że ty byłaś tchórzem.

Zagryzam wnętrze policzką i delikatnie kiwam głową.

- Powiedz mi - zaczynam - czy gdybym wtedy powiedziała Ci o wyjeździe, czy dziś nie nienawidził byś mnie?

- Problem w tym, że chociaż bardzo tego chciałem to nie potrafiłem Cię nienawidzić. Nie mogę nienawidzić kogoś, komu oddałem serce.

WAŻNE!

Nie chcę zawieszac tego ff, dlatego przez najbliższy tydzień lub dwa nie będzie rozdziału. Nie mam weny, ale zamierzam zakończyć tę książkę choćbym miała zginąć!

Mój brak weny na to opowiadanie przekłada się na wzmożoną wene na inne ff o Teen Wolf, dlatego kiedy już zakończę tą książkę możecie spodziewać się nowej

Nie zawieszam. Biorę urlop. Takie spóźnione ferie.

Jeśli ktoś ma jakieś sugestie co do dalszej fabuły niech pisze na priv lub w komentarzu.

Opublikowano: 13:55 3 marca 2018

Little Promise |Teen Wolf| ☑️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz