25

9.8K 500 20
                                    

Aura 

- Panie przodem.

- Uuu jaki dżentelmen.

- Dla damy mojego serca wszystko.

- Wiesz co słabo Ci wychodzi udawanie romantycznego dupka. 

- I zepsułaś chwilę.

- Która trwała pięć minut?

- Ty chyba nie znasz się na zegarku.

- Jak to?

- Bo minęła tylko minuta.

- Ty naprawdę jesteś dupkiem.

- Tylko twoim.

- Ta ja tam bym wolała bogatego, umięśnionego, przystojnego chłopaka, a ty no...

- Właśnie taki jestem.

- Ta wmawiaj to sobie dalej.

- Nie muszę bo taki jestem.

- Mhhm. A tak a pro po to gdzie jest ta sala, bo chodzimy i chodzimy i końca nie widać.

- Już praktycznie jesteśmy, a ta sala jest za tymi drzwiami, ale- i tu mnie złapał za przedramię- posłuchaj mnie uważnie. Nie mówiłem Ci tego wcześniej- jego ton zmienił się z zabawnego na poważny.-, ale tu kobiety nie mają prawa głosu. Chodzi o to, że to zebranie dotyczy głównie mężczyzn, bo jak dobrze wiesz w naszym świecie kobiety są do sprzątania, gotowania, robienia dzieci i ich wychowania, co prawda ja nie jestem za tym, ale tak już się przyjęło, więc proszę Cię nie odzywaj się jak nikt Ciebie tam nie zapyta, a jak już zapyta, co się zdarza swoją drogą bardzo rzadko, to masz udzielać odpowiedzi które ja Ci powiem w myślach. Możesz wyrażać swoją opinię tylko do mnie właśnie też przez myśli. rozumiemy się.- powiedział do mnie takim wzrokiem, że wiedziałam, że to poważna sprawa.

- Spokojnie, u mnie w domu nigdy nie mogłam wyrażać swojej opinii i wiem że na tego typu spotkaniach kobiety powinny siedzieć cicho.

- Ale proszę Cię nie obrażaj się.- powiedział ze smutnym wzrokiem.

- Nie obrażam się tylko jest mi przykro, że niby tak kochacie swoje kobiety, a są wam jedynie jak to wcześniej ładniej ująłeś do sprzątania, gotowania itp.

- Przepraszam, ale dobrze wiesz że my żyjemy na bardzo starych zasadach i jak byśmy chcieli coś zmienić to większość osób by się nie zgodziła, i w tym słowie większość mam na myśli mężczyzn. 

- Ta wiem.- powiedziałam ze smutkiem w głosie. 

- Ej, ale nie smutaj mi tutaj.

- Dobra skończmy temat i idźmy już na tą sale.

- No to chodź.- powiedział i podał mi rękę.- podeszliśmy do wielkich (jak wszystko tutaj w sumie) drewnianych drzwi. Mój mate otworzył je przede mną i wpuścił mnie do środka. Rozglądając się na około zauważyłam tłum ludzi siedzących tak jakby na widowni i patrzących na mnie i mojego mate. Rozglądając się dalej zauważam dość spory stół przy którym siedzi jakaś para.

~ Musimy iść do moich rodziców.- powiedział do mnie w myślach mój mate

~ A gdzie to.

~ To ta para na środku. 

~ Nie wyglądają na twoich rodziców, dobra są podobni, ale wyglądają młodo.

~ Wiem. A teraz chodź. 

~ Aha. No okej.- powiedziałam po czym zrobiłam to o on mi kazał.

- Witam wszystkich na spotkaniu. Jesteśmy tu po to aby rozwiązać konflikty jak i różne niedociągnięcia względem watah.- powiedział ojciec mojego przeznaczonego na co zadrżałam. Ton jego głosu był taki zimny, że miałam ochotę schować się pod ziemię.- To zaczynajmy. Pierwszą z watah które zapraszamy jest to wataha Lirysy. 

 godzinę później.

~ Możesz mnie nie olewać co ja Ci takiego zrobiłam?!

~ Rozumiem, ale ja tu też z tobą nie mogę gadać cały czas, choć bym chciał. Zrozum też muszę się wtrącać w dyskusje, bo uznają że jestem jakiś nie kompetentny i że nie nadaję się na Alfę.

~ Ale mi się tak nudzi.

~ Wiem skarbie. Jeszcze jedna wataha i kończymy, a tak poza tym ja też mam tego dość.

~ Ale nie sądzę, że bardziej niż ja.

~ No nie wiem, nie wiem. No bo wiesz to nie ty musisz uważnie słuchać o tym że jedni nie lubią drugich.

- A teraz zapraszamy ostatnią watahę czyli watahę Migisów. Podejdźcie tu na środek i powiedzcie co macie do powiedzenia.- powiedział mój przyszły teść, znany mi na pamięć urywek ich rozmowy.

- Dobrze, a więc Alfo u nas wszytko w porządku. Nie mamy żadnych napaści ze strony innych watach, ale mamy jeden problem. Chodzi nam o nasze mate. Wiele wojowników ich u nas nie znajduje i może zorganizowalibyśmy dla nich jakieś spotkanie?

- To w sumie nie jest aż taki głupi pomysł. Dobrze, a teraz wraz ze swoją rodziną idę na naradę. 

~ Ty też idziesz.- Powiedział i wstał z krzesła razem ze mną na rękach. Ah no tak nie wspominałam o tym, że na takich typu spotkaniach kobieta musi siedzieć na kolanach swojej bratniej duszy.

~ Dlaczego przecież nawet nie jestem oznaczona. 

~ Tsa chyba będziemy musieli pogadać, ale to po powrocie do domu.  


Naprawić relacje mateWhere stories live. Discover now