Rozdział 3

97 9 1
                                    

Gdy się otrząsnęłam, zauważyłam jego wyciągniętą w moją stronę rękę. Chwyciłam ją i chwiejnie ustałam.
-Eee... Dzięki - Wymamrotałam po czym włożyłam ręce do kieszeni i wyruszyłam dalej, a raczej pobiegłam dalej z twarzą w odcieni mojego burgundowego szala. Nie oglądając się za siebie, pełna wstydu trafiłam do szkoły w której mam praktyki. Już wchodząc słyszałam śmiech grupy małych dzieci. Weszłam do sali w której odbywały się zabawy i wtedy zauważyłam kawałek kartki w kieszeni mojego czarnego płaszcza. To pewnie jakieś śmieci, sprawdzę to później. Wyrzucając z myśli tajemniczy papierek zdjęłam kurtkę i usiadłam przy swoim stanowisku. Wyjmując farby starałam się nie myśleć o tym co się dzisiaj stało i o mężczyźnie którego to dotyczyło. Nie mam na to teraz czasu, teraz muszę zająć się pracą. Pierwsze dziecko prosiło o motylka. Choć sądząc po moim wykształceniu pewnie oczekuje się u mnie wielkego talentu artystycznego. Tak na prawde go nie mam. Ludzie pytają się jakim cudem ukończyłam edukację z takimi umiejętnościami. Szczerze mówiąc, sama nie mam pojęcia. Po kilku godzinach rysowania szkaradnych motylków czy innych kotków, w końcu byłam wolna. Byłam na korytarzu, kiedy na kogoś wpadłam.
-Nie wiedziałem, że aż tak na mnie lecisz.
Podniosłam zarumienioną twarz, by zobaczyć mężczyznę poznanego wcześniej. Jak on się przedstawił? Adrian? Adalbert? Adam.
- Przepraszam. -Powiedziałam pod nosem, po czym znowu uciekłam. No cóż... Dobra w kontaktach międzyludzkich nie jestem. W drodze do domu starając się nie myśleć o wcześniejszych wydarzeniach, słuchałam mojego ulubionego musicalu Hamiltona. W słuchawkach brzmiały dźwięki The Schuyler sisters, gdy znalazłam się przed drzwiami mojego domu. Wyciągnęłam klucze, co zmusiło tajemniczą karteczkę do wypadnięcia. Podniosłam ją, nic sobie z tego nie robiąc i otworzyłam drzwi. Leżąc na łóżku i przeglądając Lams na Tumblr przypomniałam sobie o kawałku papieru. Wstałam i wyjęłam go z mojego płaszcza. Rozwinęłam go siadając na łóżku. 177617819 - Adam. Zapisałam ten numer w telefonie. Pomyślałam, że później się tym zajmę. Kontynuowałam zajęcie na moim laptopie, gdy stwierdziłam, że trzeba coś zjeść. Wstałam i udałam się w stronę kuchni. Otworzyłam drzwiczki jednej z wiszących szafek i wyjęłam makaron oraz sos w proszku. Gotowanie także nie jest umiejętnością ktorą umiem, tak na prawde chyba nie ma talentu który posiadam. Przygotowałam także garnki, mleko i miskę. Zaczęłam gotować. To jest jedyne danie, które zazwyczaj nie kończy się pożarem w mojej kuchni, ale dzisiaj jest inaczej. Zostawiłam ręcznik na palniku. Chwyciłam go za drugi koniec i panikując wrzuciałam do zlewu. Na szczęście w ten sposób się ugasił, a ja mogłam kontynuować przygotowywanie dania. Gdy było gotowe poszłam z talerzem i usiadłam na łóżku. Resztę dnia tam spędziłam oglądając dziwne filmy na Youtube, gdy stwierdziłam, że warto się przebrać i iść spać.

Adam w śnieguWhere stories live. Discover now