[8.]

222 17 7
                                    

We wtorkowy poranek, Stassie zwlekła się z łóżka mniej opornie niż zwykle. W domu była grubo po trzeciej w nocy, ale przegadała z Draxlerem prawie półtorej godziny w samochodzie, zwierzając mu się z... wszystkiego.

Powiedziała o swojej doległości, o problemach z psychiką w dzieciństwie, które doskwierają jej wciąż mimo leczenia, o tym, co leży jej na sercu. A on nie pozostawał dłużny. Napomniał coś o swojej ogromnej słabości do kobiet, małym uzależnieniu, co wiele dało jej do myślenia. Też o tym, ile relacji z ludźmi zniszczył, by dojść tam, gdzie doszedł. I gdy to z siebie wydusił, zrozumiał, że w brunetce naprawdę musi być coś wyjątkowego.

No i pierwotne plany przelecenia jej, a następnie wymazania tej znajomości z pamięci, zostały zapomniany. Tamten dzień sporo zmienił w ich chorej, krótkotrwałej znajomości. Oboje spojrzeli na siebie w zupełnie innej kategorii. Tym bardziej że polubili się, a ich podobne, ale jednocześnie tak odmienne charaktery zostały w końcu jakoś zrozumiane przez drugą osobę.

julian: nigdy więcej żadnych jednodniowych wypadów

julian: spałem dwie godziny, teraz jedziemy na mecz do Caen, jutro w nocy wracamy do Paryża i pojutrze lecimy do Doha, na jakiś durny, trzydniowy obóz

julian: czy ja myślałem, proponując ci ten manchester

julian: o, i powodzenia na wykładach, pewnie wyspałaś się za wszystkie czasy! ;*

Brunetka uśmiechnęła się, tak naprawdę dopiero wtedy rozumiejąc to wszystko. Wystarczyły niespełna dwie godziny siedzenia w aucie, jeden luźny dzień, by to wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Ale wbrew pozorom nic nie zbliża tak, jak rozmowa w nocy, wtedy jest się najszczerszym, autentycznym. I najczęściej rano się żałuje, ale Stassie nie żałowała. Julian także.

stassie: wzajemnie, liczę na pierwszy skład jutro wieczorem ;—))

julian: zaskoczę cię, ale wszystko na to wskazuje! pastore jest przeziębiony upssss

julian: czekaj, szykujesz się na uczelnię, prawda?

Parsknęła, odpisując mu po raz ostatni i wyciągając z szafy luźną, błękitną koszulę, a do tego zwykłe jeansy. Nie miała siły na specjalne strojenie się, nawet jeśli jej humor był wyjątkowo dobry.

Opuściła swój niewielki pokój, zajmując łazienkę i w jak najszybszym tempie malując się. Zaczęła od zakrycia drobnych przebarwień, przypudrowała twarz, zabrała się za brwi, po czym nałożyła swój ukochany rozświetlacz, kończąc malowaniem rzęs. I tak wyglądał jej poranny makijaż, zajmujący zaledwie piętnaście minut.

Zajrzała jeszcze do kuchni, robiąc sobie szybko kawę, witając się z Renée, swoją współlokatorką i jednocześnie drugą przyjaciółką, po czym w pośpiechu wyszła. Miała ten komfort, że słynna Sorbona leżała parę przecznic od jej mieszkania.

Drugą część dnia zajęła jej natomiast redakcja. Musiała posegregować stertę jakichś dokumentów, uaktualnić parę informacji w systemie i wziąć się za redagowanie jednego z artykułów, które zalegały na jej biurku. Jednak nie narzekała, lubiła to, że z małą pomocą i wpływem swojej mamy, dostała tak korzystną ofertę pracy.

Tymczasem Draxler usiłował pozostać przytomny na pierwszej i jedynej, sesji treningowej tamtego dnia. Był padnięty jak nigdy, ale jednocześnie bacznie obserwowany przez trenera. Wiedział, że jego występ następnego dnia zależy od tego, jaką formę zaprezentuje. Wiedział też, że szkoleniowcowi mogła się obić o uszy jego wizyta w Anglii i ile mógł tym stracić. Bo prawdę mówiąc, Emery był dla niego autorytetem, człowiekiem, który pokazał mu, jak wygląda ławka.

Poprzedni trenerzy raczej obawiali się jego, a tutaj, w Paris Saint Germain było odwrotnie. Julian pierwszy raz dostał w kość, zostało mu udowodnione, że myli się, jeśli uważa, że będzie kogokolwiek ustawiać.

I tak oto rozpuszczony chłopiec z Gladbeck musiał wrócić do szeregu, przyswoić, że to nie on rządzi.

Następnego dnia natomiast zagrał całe spotkanie, zostając ocenionym na mocne, też stosunkowo satysfakcjonujące siedem i jak miał ostatnio w zwyczaju — wybrał pewien lubiany przez siebie numer.

- Usatysfakcjonowałem cię? - zaczął, poruszając temat jej wiadomości o wyjściowym składzie.

- Solidny występ. - skwitowała. - Nie musisz czasem wziąć prysznica albo pokrzyczeć z kolegami? Wiesz, to był ostatni, w dodatku wygrany mecz w roku-.

- Wolę porozmawiać z tobą. - wypalił, samemu zamierając. Nie planował tego, nie wiedział nawet, dlaczego to powiedział. - Żartuję, właśnie idę. Chciałem usłyszeć tylko jakiś komplement na dobry wieczór, ale myślę, że zadowolę się i tym.

Musiał ratować sytuację.

- Było dobrze, miłego wieczoru. - parsknęła, w rekcji na jego słowa.

- Wzajemnie. - zaśmiał się nerwowo, kończąc połączenie i opuszczając łazienką.

W szatni było za głośno na rozmowy, jego koledzy faktycznie nie szczędzili sobie głosów.

- Nie mów, że nadal tylko się z niego naśmiewasz. - Stassie chciała zabrać głos, ale uprzedziła ją Louise, na której ramieniu leżała podczas rozmowy. - Ostatnio ten Manchester, teraz te rozpromienione oczy, co jest grane?

- Stassie? - spojrzała na nią znacząco Renée, siedząca obok.

Miała przechlapane, gdy uparły się jej przyjaciółki — odwrotu nie było, więc tylko wygodniej usiadła na kanapie, przygotowując się do streszczenia historii ich znajomości, Mówiąc, że zmierza to ku przyjaźni, dość przyjemnej.

______________

hi guuuuys, jestem tu i żyje(chyba) i nie wiem w sumie czy interesujecie sie tak julianem ale

hi guuuuys, jestem tu i żyje(chyba) i nie wiem w sumie czy interesujecie sie tak julianem ale

Ups! Tento obrázek porušuje naše pokyny k obsahu. Před publikováním ho, prosím, buď odstraň, nebo nahraď jiným.

prosze o wyjaśnienia w tej sprawie bo.....

dobra a tak poza tym to napiszcie mi szybko jak oceniacie final lm bo jestem ciekawa i kocham was za wszytkie komenatrze na ktore za chwilke bede odpowiadała!!!
lots of love xx

spoiled boy _ draxlerKde žijí příběhy. Začni objevovat