[6.]

176 19 11
                                    

- Co tak długo? - zapytał Niemiec, opierając się o kierownicę.

- Zaspałam, nie wypiłam jeszcze kawy i właśnie się maluję. - odpowiedziała na jednym tchu kobieta, usiłując nie upuścić telefonu. Była jeszcze zaspana, nie kontaktowała.

- Podaj mi kod i numer mieszkania, oszczędzę nam czas, chociaż zrobieniem tej durnej kawy. - westchnął, wysiadając z samochodu.

Już chwilę później został powitany w drzwiach przez brunetkę z prostownicą w dłoni, ewidentnie zdenerwowaną.

- Wyluzuj, samolot nie odleci chyba bez nas. - powiedział, wchodząc do środka i rozglądając się. Przez cały czas robił dokładnie to, co poradził mu Kevin. Traktował ją na luzie jak bramkarza. - Mieszkasz z kimś?

Blondeau skinęła, odłączając urządzenie i wracając do łazienki, jak sądził mężczyzna. Nie wnikała w sens znaczenia jego słów, ale wydawał się na tyle spokojny, że nie zamierzała się zamartwiać.

- Ładnie urządzone.

Faktycznie, piłkarzowi naprawdę spodobał się jego wystrój. W stonowanych kolorach, ze sporą ilością roślin, bardzo nowoczesny.

- Bardzo mi miło, ale wiesz, co miałeś robić. Dwie łyżeczki cukru i cynamon, dziękuję. - poinstruowała go szybko, na chwilę wychylając się z pomieszczenia.

Przemilczał to, swoje uwagi zachował dla siebie, po prostu odnajdując kuchnię i robiąc tę nieszczęsną kawę dla ich dwójki.

- Chyba jestem gotowa. - oznajmiła, stając naprzeciwko niego.

- Rozporek. - wskazał, przykładając kubek do ust.

Zerknęła w dół i westchnęła poirytowana. Nie miała do niczego głowy, niedawno wstała.

- Kurwa mać. - warknęła, zapinając spodnie i już nieco spokojniej biorąc do rąk swoją kawę.

- Właśnie u mnie zaplusowałaś. Nie sądziłem, że umiesz przeklinać! - parsknął piłkarz.

Posłała mu sarkastyczny uśmiech i po paru minutach stali już pod drzwiami, gdzie mężczyzna z politowaniem obserwował, jak Francuzka podejmuje życiową decyzję. Założyć kurtkę czy płaszcz.

- Zakładaj kurtkę. - skinął w jej stronę. - Moja też jest czarna, więc wiesz, będziemy tacy dopasowani-.

- Nie kończ. Po prostu chodźmy. - przewróciła oczami, z premedytacją zakładając płaszcz i wypychając go przez frontowe drzwi.

Już po dwudziestu minutach Draxler zaparkował przed lotniskiem, kierując się w jakieś nieznane jej dotąd kierunki. Bo nie poszli na żadną odprawę, a na tablicy nie było napomniane nic o locie do Anglii, ale gdy usiłowała zapytać, została zwyczajnie zignorowana.

Niemiec pierwsze słowa w jej kierunku wypowiedział, dopiero gdy stali przed pustym samolotem, który bez dwóch zdań był prywatny.

A więc o to chodziło.

- Wsiadamy, księżniczko. - wskazał pomocnik, gestem dłoni wskazując wejście na pokład.

- Prywatny samolot? - spojrzała na niego z oburzeniem, przerażeniem.

- Tak myślałem. - sapnął, poprawiając okulary przeciwsłoneczne w środku zimy i witając się z pilotem.

Po czym po prostu złapał ją w pasie, bez trudu kładąc sobie jej ciało na rękach. Początkowo ta silnie protestowała, ale koniec końców wymiękła, gdy uświadomiła sobie, że nie ma szans. Bo Draxler, chociaż z pozoru kościsty, chudy, w rzeczywistości mięśnie miał całkiem wyrobione, przez godziny spędzone na siłowni.

- Ważysz mniej, niż Presnel, miła odmiana. - rzucił obojętnie, napominając o koledze z drużyny, a ona parsknęła.

W środku samolot był jeszcze bardziej nowoczesny i luksusowy, niż wydawał się od zewnątrz. Wygodne kanapy, stoliki, telewizor, jasne kolory — tworzyły bardzo przyjemny, ciepły klimat. Aż chciało się latać, nieważne czy godzinę, dwie czy cztery.

Piłkarz podziękował obsłudze i zapewnił, że dadzą sobie radę sami, po czym tak jak Stassie, rozejrzał się po wnętrzu. Milcząc, skinął głową, jakby z uznaniem.

- Od kogo go pożyczyłeś? - zapytała, będąc lekko skrępowaną, ale nie ukazując tego. Nie umawiali się na to, na prywatny samolot, który swoje kosztował. Nawet jeśli portfel bruneta był spory.

- No nie wiem, mam kolegów, którzy są światowej klasy sportowcami, gram w topowym klubie, sam też sporo zarabiam. - odparł sarkastycznie, zdejmując kurtkę i wywracając oczami.

Ich rozmowy, wszelkie dialogi — to był jeden wielki sarkazm, w skrócie ujmując. Jeśli nie za sprawą opryskliwej Anastasie, to pomocnika.

Gdy już oboje zajęli miejsca i z wymuszonymi uśmiechami przytaknęli stewardesie, że naprawdę jest w porządku, a ta dała im wyczekiwaną prywatność, Julian śmiało wyłożył nogi na stolik. A że nogi Draxlera do krótkich się nie zaliczały, a on sam do najniższych — jego buty spoczęły na kolanach Francuzki, która nawet nie zamierzała tego komentować.

- No co, moje śliczne Yeezy nie mogą się niszczyć i marnować na podłodze. - rzucił, nie mogąc się powstrzymać. - Chyba że chodzi ci o nogi na stoliku, ale jak już pewnie zauważyłaś, to średnio mnie obchodzi.

Zepchnęła jego śliczne Yezzy na ziemię, zaraz później kładąc swoje nogi tam, gdzie przed paroma sekundami leżały te Draxlera.

- Jestem skłonny cię polubić, dostajesz kolejnego plusa! - powiedział z uznaniem, siadając głębiej w fotelu.

I przez paręnaście minut milczeli, jedynie patrząc na siebie, na boki, bądź tak jak brunetka po jakimś czasie — przysypiając.

Jednak energia i gadatliwość piłkarza dały się we znaki, nie mógł siedzieć bezczynnie.

- Miałaś w kuchni dużo zdjęć i pomijając te, na których pewnie byłaś z przyjaciółkami, było też jakieś z chłopakiem, to pod wieżą Eiffla. Jesteście razem? - wypalił, szukając jakiegokolwiek tematu do rozmowy. No i nie mogąc tego przemilczeć. To nie dawało mu spokoju.

Stassie leniwie otworzyła oczy, w myślach przywołując tamtą fotografię. Była zwyczajna, zakochani pod symbolem Paryża, całując się jak zapewne każda para, na tego typu zdjęciach. Nic ciekawego, nadzwyczajnego.

- Lata temu byliśmy. Teraz to przyjaciel, ale dobrze wspominam tamte czasy, tak myślę.

- Przyjaciel? - parsknął Draxler, a Blondeau zmierzyła go tylko wzrokiem. - Mam na myśli, że no, wiesz, skoro teraz się przyjaźnicie, to słaby był ten związek.

- Myślisz, że tego nie wiem? - również się zaśmiała.

Ciemnowłosy skinął. Miała rację, to było oczywiste.

- Nawet nie zapytałem, wolisz Manchester czy Tottenham? - nie mógł pozwolić jej przysnąć, zanudziłby się na śmierć, a ona zaczynała to rozumieć.

- Manchester, w zasadzie uwielbiam.

- Borussia, Manchester United, a zaraz powiesz, że wolisz Real od Barcelony. Ta znajomość to jest błąd. - teatralnie się skrzywił, bo w rzeczywistości to mu się podobało. Mieli dzięki temu ciekawsze tematy do rozmów, oboje mogli dawać coś od siebie w konwersacji.

Brunetka zaczęła powoli dostrzegać, że jego zachowanie zmieniło się diametralnie, ale przemilczała to, dając mu brnąć dalej.

- Troszkę bardziej wolę Real, ale bardzo szanuję Barcelonę! Leo to jeden z moich ulubionych piłkarzy, więc-.

- Nie pogrążaj się, starczy. - gestem dłoni przerwał jej zapał do tłumaczeń, utrzymując pokerową minę. - Ale o ulubionych piłkarzach możesz mi opowiedzieć, ocenię, czy jest dla ciebie jeszcze szansa.

I w naprawdę dobrej atmosferze, ciągle się śmiejąc, wzajemnie na siebie krzycząc — dolecieli do Manchesteru.

spoiled boy _ draxlerWhere stories live. Discover now