[2.]

274 20 27
                                    

Draxler już następnego dnia wybrał numer telefonu, który podarowała mu brunetka. Szukał rozrywki, bo takowej tamtego dnia mu brakowało.

Siedział w swoim samochodzie, wsłuchując się, w co kolejne sygnały.

- Mm czy to Stassie? - zapytał, przez chwilę głosem emitując zamyślenie.

- We własnej osobie. - odparła kobieta, odrywając się od papierkowej roboty. Praca musiała chwilę zaczekać. - Szybko się stęskniłeś.

- Czymś przykułaś moją uwagę. - skwitował, zaraz zmieniając temat. - Masz dziś czas? Może wyskoczylibyśmy na tę kawę?

Anastasie rozejrzała się po redakcji, dochodząc do wniosku, że mógł być to dobry pomysł. Siedziała tam już zdecydowanie za długo i tylko nabijała sobie kolejne nadgodziny, co najciekawsze — w piątkowe popołudnie, po wykładach na uczelni, intensywnym tygodniu.

I chociaż Julian już po pierwszym spotkaniu wzbudził w niej raczej politowanie, to miała ochotę ciągnąć to dalej. Zabawnie było patrzeć na to, jak wysila się, by uwieść ją i zaprosić prosto do swojego łóżka.

- Dlaczego nie. - powiedziała ochoczo. - Jestem wolna do wieczora.

- Idealnie. Gdzie po ciebie wpaść?

I już półtorej godziny później siedzieli razem w małej kawiarence, delektując się smakiem kawy, a także rozmową. Początkowo kleiła się ona tylko dzięki Julianowi, który się nie poddawał. Brnął, drążył, a Anastasie brakowało chwili na wzięcie oddechu. Gdy w pewnym momencie zrozumiał, że to jej nie kręci, odrzucił maskę flirciarza, komplementującego ją co paręnaście sekund i spróbował po prostu być neutralny. Zmiany nastąpiły od razu, Francuzka odzyskała głos.

- Pytałem, gdzie pracujesz, odpowiedziałaś, ale nie zapytałaś o to mnie, jak zrobiłby to każdy. Dlaczego? - rzucił, mierząc ją wzrokiem.

- Bo wiem gdzie pracujesz i nie wydawałeś się skłonny, żeby o tym mówić. - odpowiedziała, wzruszając ramionami.

- Wiesz kim jestem? - był zaskoczony, bardzo.

- Tak, piłkarzyku. - Blondeau parsknęła, widząc jego minę. - Niemcy są moją ukochaną Reprezentacją, a w Paryżu się wychowałam. Trochę się znam, nie szukałam cię w Google.

Wywiązał się z tego kolejny temat, w którym oboje dość chętnie się udzielali. W końcu dotyczył czegoś, w czym oboje poniekąd siedzieli, a innych tematów... nie mieli.

- Najlepszy zespół z Bundesligi to...

- Borussia Dortmund. - dokończyła, według własnego uznania.

- O Boże nie! Schalke, miałaś powiedzieć Schalke. - skrzywił się teatralnie, bo w żadnym stopniu mu to nie przeszkadzało. Chodziło bardziej o dramatyzm sytuacji. - Niezła jesteś.

W jego głosie słychać było uznanie, najprawdziwsze, na jakie było go stać. Był zaskoczony, że tak ładna dziewczyna nie dość, że nie ma chłopaka, to buduje dookoła siebie barierę i lubi piłkę nożną.

Czuł też, że trochę z niego drwi i nie zamierza się otworzyć. Odpycha go przy każdym temacie, dlatego nie widział niczego, co mogłoby ich zbliżyć, aż nie wspomniała o piłce. Może to był klucz do jej serca? No bo skoro nie działały flirty, komplementy, trzeba było inaczej ratować sytuację.

- Musimy iść razem na jakiś mecz. Kogo jeszcze lubisz? - zagadnął.

- Piłkę nożną na poziomie, po prostu. - zbyła go, obawiając się co siedzi w głowie brunetowi.

- Podoba mi się twój punkt widzenia. - odparł. - Co ty na to, żebyśmy w ostatnim tygodniu przed świętami polecieli do Anglii na jeden dzień? Obejrzałbym z trybun Manchester United i Tottenham, szczerze mówiąc...

Udał zamyślenie, a kobieta z całej siły woli próbowała zdusić w sobie rozbawienie.

To było najgorsze spotkanie, kawa, wyjście — na jakim kiedykolwiek była. Draxler uważał się za nie wiadomo kogo, egoistyczny, nadumany. Postrzegała go tak już na pierwszym spotkaniu.
Był dobry na boisku, ale miał sobie też wiele, wiele do zarzucenia, więc nie było czym aż tak szczycić.

- Wspomniałem, że nie przyjmuję odmowy? - dodał.

- Myślę, że nie dam rady wziąć wolnego i po prostu nie znamy się aż tak dobrze, więc podziękuję za propozycję. - założyła ręce na piersiach, z poważnym wyrazem twarzy.

- Mm, okej, rozumiem. - skinął, kończąc ten teatrzyk, ale nie zamierzając się poddać.

Bo nie był taki. Naciskał, nie ważne, o co chodziło, o kogo chodziło. Dostawał to, czego chciał, nieważne ile miało to zająć. I tak było od zawsze, a jedna bardziej uparta kobieta nie miała tego zmienić. Tym bardziej że na swojej drodze spotkał większe indywidualistki, bardziej zamknięte w sobie osoby i bez większego trudu je rozgryzł. To była tylko kwestia czasu, by dopisać Stassie do tej listy.

Po następnych kilkunastu minutach wspólnie postanowili, że spotkanie powinno się zakończyć. Ona padała po całym dniu w biurze i zaczynała mieć dość jego pychy, a on potrzebował chwili dla siebie przed meczem, który miał rozegrać następnego dnia.

Wsiedli wspólnie do ukochanego samochodu Niemca, jego Mercedesa, poza którym świata nie widział i co jakiś czas zamieniając parę słów — dojechali do osiedla, na którym mieszkała kobieta.

- Czyli widzimy się jutro na meczu? - zapytał, uśmiechając się uwodzicielsko i otwierając jej drzwi.

- Nie tym razem. - odparła, stając z nim twarzą w twarz, nie poddając się w swojej niedostępności. Bo tak wtedy zaczął nazywać to w myślach Draxler.

W końcu pierwszego wieczoru nie miała aż tak dużego problemu z jego szampańskim humorem.

Co się zmieniło? Przejrzała go swoim dodatkowym, kobiecym zmysłem?

- Ale tego meczu w Anglii ci nie odpuszczę. - mówiąc to, przesunął się odrobinę do przodu, zmuszając ją do cofnięcia się.

I po chwili bezcelowego wpatrywania się w jej oczy, nachylił się, żeby złożyć pocałunek na ustach.

Tamten moment miał wyjaśnić... wiele.

Jednak Blondeau po zaledwie paru sekundach go przerwała, wycofała się z tajemniczym uśmiechem i nawiązując do jego ostatnich słów powiedziała:

- Zobaczymy.

Po czym zniknęła mu z oczu, otwierając drzwi do niewielkiego bloku, gdzie ze spokojem mogła się zaśmiać. Wiedziała, jakie ma zamiary, ale nie była na tyle zdesperowana, by iść do łóżka z gwiazdeczką, która nawet jej nie pociągała. Draxler dla niej nie był nawet kandydatem na noc, tak mało znaczył wtedy w jej oczach.

Natomiast on sam stał w miejscu, coraz bardziej oczarowany jej charakterem, tym, że tak go odrzucała, co nie zdarzało się codziennie. Jednak nadal nie brał jej pod uwagę jako potencjalnego zagrożenia dla siebie samego. Wydawała się zbyt uległa, by nie ulec jego urokowi. A to, że broniła się sarkazmem, chłodnymi odpowiedziami — sprawiało mu jeszcze więcej przyjemności.

Dawno nie spotkał dziewczyny, która po pierwszym spotkaniu nie byłaby jego, a po drugim nie przystawiała się sama.

- Ciekawe... - mruknął po niemiecku, dając sobie chwilę wytchnienia od francuskiego i angielskiego, którymi posługiwał się przez ostatnie godziny u boku brunetki.

________________

hej draxler właśnie strzelił gola w 10 minucie meczu z strasbourgiem jestem dumna mama pa

(ślę miłość za wszelkie komentarze!!)

spoiled boy _ draxlerKde žijí příběhy. Začni objevovat