10. Powrót

14 4 0
                                    

Rankiem Anastazję obudził dźwięk telefonu. Przetarła oczy, za oknem było już jasno. Wyciągnęła powoli rękę, aby móc chwycić urządzenie. Uruchomiła komórkę i otworzyła wiadomość.

Tobias: Zakładaj bryczesy, i bez sprzeciwu! Jestem u ciebie za 15 minut.

Anastazja wstała szybko, tylko po co bryczesy i czemu tak późno jej o tym powiedział? Nie miała ochoty, ale podeszła do szafy i wyciągnęła parę fioletowych spodni, długą czarną bluzkę i parę getrów. Założyła to szybko na siebie po czym udała się na duł. Ojciec stał w kuchni. Podniósł swój wzrok na Nastke. Uśmiechnął się tylko widząc strój córki.

- Wybierasz się gdzieś?- nie odpowiedziała.- Choć zjesz coś- mówiąc to postawił talerz kanapek.

Dziewczyna podbiegła do stołu, usiadła koło taty. Zabrała się za jedzenie kanapek po czym usłyszała dziwnie znajomy odgłos, nie była tylko pewna czy aby na pewno to to o czym myśli. Wstała nagle patrząc na ojca. On popatrzył na nią i z uśmiechem, którego bardzo dawno nie widziała, pokazał jej aby już szła. ,,Czy oni coś uknuli''-zaczęła się zastanawiać, lecz nie chciała już zwlekać, za bardzo ciekawiło ją to co ujrzy. Wybiegła przed dom, a tam zobaczyła dwa konie prowadzone przez Tobiego. Jeden był Kary, miał długą grzywę opadającą na jeden bok był wysoki lecz trochę  niższy od drugiego, białego konia z trochę krótszą grzywą, lecz zdecydowanie większej postury. Serce Anastazji na moment zamarło. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, była szczęśliwa jednak nie jeździła konno od śmierci mamy... Zaczęła się bać, chciała dosiąść rumaka ale nie była pewna czy da rade. W jej oczach pojawiły się łzy, podeszła do chłopaka, wtuliła się w jego tors, był od niej sporo wyższy. Nie wiedział co zbytnio zrobić trzymał w końcu konie ale był szczęśliwy mogąc mieć Anastazje tak blisko, zależało mu na niej bardziej niż myślał. Po kilku minutach Nastka z wielkim uśmiechem oderwała się od przyjaciela, spojrzała na karego konia, chłopak zobaczył to:

- Wiedziałem że Książę przypadnie ci do gustu- uśmiechnął się głupio.

- No ba jest piękny, taki o jakim ci kiedyś mówiłam. I jest taki wysoki wyższy ode mnie, ile on ma z 180 cm?

- Dokładnie 189 księżni...-urwał ostatnie słowo szybko.

- Jej, pomożesz mi na niego wejść. Proszę - popatrzyła na niego prosząco.

Zostawił swojego rumaka, pioruna, podszedł do dziewczyny po czym chwycił ją za nogę i podrzucił, tak aby mogła przełożyć drugą do strzemienia. Ona szybko podciągnęła za luźny popręg i uregulowała strzemiona. Spojrzała na chłopaka, robił dokładnie to samo, uśmiechnęła się chociaż dalej czuła nie pokój. On cmoknął do konia a ten ruszył żwawo stępem.

- Ana- zaczął chłopak.- Pozwól że poprowadzę i proszę cię o jedno zapomnij, chodź na chwile.

Anastazja nic nie powiedziała dała sygnał łydkami, a Książę chętnie ruszył. Nie wiedziała dla czego wszyscy chcieli by ona zapomniała... Minęły dopiero cztery miesiące, cztery smutne i bez sensowne miesiące. Było to dla niej za wcześnie by się z tym pogodzić. Nadale nie chciała w to wierzyć, wszystko działo się za szybko. 

Zjechali do lasu tam chłopak popędził konia do galopu, dziewczyna zrobiła to samo. Konie były szybkie biegły ochoczo obok siebie. Tobias zerkał na Anastazje. Widział jej szczęśliwe oczy, ten błysk który powodował że i on był szczęśliwy. Tak jak cztery miesiące temu. Chciał jechać z dziewczyną na polane z małym wodospadem. Było to idealne miejsce by posiedzieć i odpocząć. Cieszył się że miał własne konie, już wcześniej planował ten wyjazd w teren. Pisząc do Nastki bał się że ta odmówi, jak wiele razy wcześniej, gdy chciał z nią iść do kina czy parku. Z drugiej strony nie dziwił się ciemno włosej, zdawał sobie sprawę co ona musi czuć. 

AnastazjaWhere stories live. Discover now