-Tato chcę wracać sama.
- Okej. Trafisz? Jeśli chcesz mogę dać ci pieniądze, może sobie coś kupisz?
-Ok, pójdę coś zjeść.
- Dobrze, bądź przed zmrokiem- mężczyzna wyciągnął z portfela banknot. Podał go córce po czym sam zajął się dalszą negocjacją.
- Dzięki.
Anastazja wyszła chowając pieniądze do kieszeni, poszła prosto. Miała ochotę na pizze. Pojazdy poruszały się szybko. ,,Gdzie im się tak śpieszy"- myślała. Wszytko było tak zagmatwane.
Po chwili dziewczyna doszła do pizzeri. Zaczęła wybierać pizze. Nagle poczuła ciepło na ramieniu, zesztywniała.
- Co powiesz na dużą pepperoni i cole- pyta uśmiechnięty Tobias.
- Czemu nie.
Chłopak zamówił wszystko i zapłacił.
- Ile wyszło?-pyta Nastka.
- Nic.
- Dołożę się.
- Ana dziś ja stawiam- Tobias patrzy na dziewczynę uśmiechnięty, tylko on nazywał ją Aną.
Wiedział co trapi dziewczynę, lecz chciał się z nią spotkać od dawna. Przy niej był sobą, jednak ona była dla niego niczym egzotyczny kwiat.
Tobi odsunął krzesło by dziewczyna mogła usiąść. Anastazji zaimponowało to lekko, nadal jednak myślała o mamie.
- Chciałabyś znów jeździć konno?
- Nie wiem Tobi, to bardziej skomplikowane i ...
- Tu nic nie jest skomplikowane- przerwał jej - Ana znów możesz jeździć.
- Czy dla ciebie wszystko jest takie proste?
Chłopak nie odpowiedział, Nastka miała już łzy w oczach. Zrobiło mu się przykro, nie chciał urazić przyjaciółki. Nie mógł też uwierzyć w to co się jej przytrafiło.Lili: Hej ,gdzie jesteś?
Anastazja: W pizzeri.
Lili: Idę do Ciebie. Nigdzie się nie ruszaj.
Anastazja: Ok. Niemam nic do roboty.- Czemu płaczesz?
Nastka nie czuła łez, była więc zdziwiona pytaniem.
-Ana wiem co się stało, nie musisz niczego ukrywać.
- Skąd wiesz?
- Cała klasa wie...
- Jak to! Nie było mnie raptem trzy dni. Tobias nie wiedział co odpowiedzieć, większość wiedział od Lili. Klasa tak naprawdę wiedziała że Ana nie ma matki i dlatego nie ma jej w szkole. Po chwili ciszy przyszła kelnerka niosąca wielką pizze. ,,Na szczęście'' pomyślał chłopak. Uśmiechnął się: - Bon appetit- powiedział.Anastazja nie odwzajemniła uśmiechu, lecz czuła się bezpiecznie w towarzystwie Tobiasa. Chłopak pokroił pizze i próbując wziąć kawałek dotknął ręki Anastazji. Spojrzeli na siebie, po czym Tobi szybko zabrał rękę, Ana zarumieniła się lekko lecz nadal nie miała uśmiechu.
- Hej gołąbeczki- przywitała się głośno Lili.- Nie wiedziałam że jesteś w towarzystwie. No wiesz może bym się jakoś normalnie ubrała- wybuchnęła śmiechem.
- Nie pytałaś- odpowiedziała.
- To w sumie moja wina no wiesz tak znienacka się spotkaliśmy - wtrącił się rumiany Tobi.
- No wy to mi już nie kłamcie- zaczęła rozsiadać się przy Nastce. - Ana czyżby randka, i ja nic o tym nie wiem!?- znów zaczęła się śmiać.
Po godzinie dziewczyny musiały wracać do domu. Lili miała zostać dziś u przyjaciółki, więc snuły się razem wzdłuż chodnika. Lilka przerwała milczenie
- Podoba ci się?
- Co? Odbiło ci, nie.
- To czemu jesteś cała czerwona?
- Bo tak. Myślę o mamie...
- Nastka!- przerwała jej- Słuchaj kocham cię jak siostrę, wiem, to cholernie boli, ale musisz sobie poradzić i żyć normalnie. Wiem jak mało czasu minęło, jutro pogrzeb, lecz ile możesz tak rozpaczać?
- Kiedyś zrozumiesz...- dziewczyna odwróciła twarz i zaczęła szlochać.
Lili nic sobie z tego nie robiła, nieraz kogoś straciła a Ana ją pocieszała. Niektóre tematy były już dla niej banalne .
- Podobasz się mu- powiedziała Lili.
- Skąd wiesz?
- A teraz chcesz gadać- zaśmiała się.- widzę to.
- Pewnie robisz sobie ze mnie żarty, jak zwykle.
- Nie tym razem.
-O jakaś nowość!!
Potem szły już w ciszy, gdy doszły do domu wypiły herbatę i poszły spać.
YOU ARE READING
Anastazja
FantasyŚwiat może być inny niż myślisz, pozory mylą. Anastazja, traci wiele lecz zyskuje jeszcze więcej. Przecież strata nie zawsze oznacza koniec, a żałoba brak życia.