9. Obudź się

21 6 4
                                    

- Ja już nie daję rady, nie chcę tak dalej żyć- powiedziała Anastazja siedząc w oknie.

- Ile jeszcze? Spójrz na siebie, wyglądasz koszmarnie, nie chodzisz do szkoły, do nikogo nie piszesz, wiecznie siedzisz w tym swoim oknie. Nawet Tobias to zauważył, pytał jak może pomóc ale nawet ja nie wiem.

- Lili... ja nie chcę nie mam ochoty, mam wrażenie że jestem sama...

- Wiesz co, popatrz w okół, życie toczy się dalej poza pokojem i murami. Dobra rozumiem jest ci ciężko ale obudź się, mam wrażenie że nic nie widzisz, masz mnie gdzieś, produkuje się na darmo! Nawet na mnie nie patrzysz, ja na prawdę chce ci pomóc... zrozum to wreszcie.

Anastazja nic nie mówiła, jej oczy zrobiły się szkliste. Nie chciała do siebie dopuścić słów przyjaciółki, każde słowo było ciosem wymierzonym w serce. Dziewczyna sama nie rozumiała co się z nią dzieje. Była smutna, lecz nie był to zwykły smutek, to było gdzieś głęboko nie przechodziło. Czasem zdarzał się uśmiech, lecz zaraz po tym pustka. Chciała by dni beztroski powróciły, zero zmartwień, uśmiech,szaleństwo, zabawa. W tamtej chwili wydawało się takie odległe. Życie Anastazji było wtedy jednym wielkim chaosem. Słowa i obietnice przestały mieć sens. Rozmyślanie, wszytko było jedną wielką myślą, kłębiącą się od wielu dni...

- Nastka- Lili przerwała ciszę.- Ja po prostu się o ciebie martwię, kilka dni temu wszystko było dobrze, śmiałaś się z Tobiasem i mną, a tu nagle przychodzę do ciebie, a ty wyglądasz jak lalka. To boli... Zawsze byłaś uśmiechnięta, byłaś przy mnie w trudnych chwilach, byłaś optymistką. Teraz wyglądasz tylko jak wrak człowieka...

- Lili czy zastanawiałaś się kiedyś jak wygląda niebo- przerwała jej Anastazja.

- Nie, zresztą poco?

- Nie sądzisz że tam musi być pięknie? Masz tam wszystkich prędzej czy później... Wiesz niestety dla niektórych jest ono zamknięte.

- Jezu Anastazja czy ci kompletnie odbiło!? Próbuje ci coś powiedzieć, a ty pytasz nagle mnie, ateistki od pokoleń, o jakieś niebo?!

- Po prostu jestem ciekawa czy istnieje... ostatnio mam sny.... tam jest pięknie, natura ja i koń.

Lili nie odpowiedziała, głównie dlatego że nie wiedziała co. Popatrzyła tylko ponuro na przyjaciółkę, chciała jej pomóc, minęła już w końcu trochę czasu. Były zwykłymi dzieciakami, a tu ni stąd ni zowąd taka tragedia, zmiana zachowania, cisza... Wszystko to zawsze wydawało się dalekie, lecz nagle koło zatoczyło pełen obrót i proszę. Szczęśliwa rodzinka rozpada się jak na zawołanie. Nikt nie wie czemu co tak właściwie się stało jak i kiedy? Wesoła nastolatka stała się niczym porcelanowa lalka.

- Idę, trzymaj się Anastazja, mam nadzieje że przemyślisz to co ci mówiłam, ale cóż nadzieja matką głupich.- powiedziawszy to wstała i wyszła niepewnie z pokoju. Zeszła na dół tam ujrzała ojca przyjaciółki, nie wyglądał dobrze. Wyszła więc cicho z domu i napisała esemesa do Nastki:

Lili: Zejdź do taty, powodzenia!

Anastazja odczytała wiadomość, zerwała się żwawo z fotela i podreptała na dół. Tam zobaczyła tatę... Siedział z głową spuszczoną w dół przed nim znajdowały się dwie fiolki, nakrętki leżały dalej. Mężczyzna miał szklane oczy, jednak trzymał coś w dłoni... Dziewczyna podeszła bliżej, teraz dokładnie widziała, białą pigułkę i zdjęcie matki. Kobieta na zdjęciu była uśmiechnięta, przytulała łeb kasztanowego konia. Była szczęśliwa. Nastolatka widząc to posmutniała, zerknęła na ojca uświadomiła sobie że od dwóch miesięcy nawet się do siebie nie odzywają.

-Tato czy-zaczęła niepewnie.- Czy wszystko dobrze?

-Czy ja wiem- spojrzał załzawiony na córkę.- Czy cokolwiek może być teraz dobrze?-otworzył dłoń ukazując pigułkę.- Skończyły się, rozumiesz... Znowu coś się kończy jedyne co mi pozostaje-urwał.- W sumie nic mi już nie pozostaje- spuścił wzrok.

-Ja ci pozostałam...-po polikach zaczęły spływać jej łzy.- Tato ja chciała bym żeby...żeby było jak dawniej.I zanim znów zaczniesz, chce powiedzieć że nie tylko ty straciłeś kogoś ważnego. Ja też straciłam... wiele. Nie chcę i ciebie stracić!

Dziewczyna zalała się łzami, nie wiedziała co ma dalej ze sobą robić. Bała się, nie wiedziała jak zareaguje ojciec. Popatrzyła na mężczyznę niepewnie, on także uniósł swój wzrok. Patrzył na nią niczym na utęsknioną rzecz. Było to dziwne uczucie, Anastazja nie wiedziała co zrobić, chciał uciec, wypłakać się i zostać gdzieś daleko. Jednak, nagle wstał, podszedł do córki, położył dłoń na jej ramieniu, po czym delikatnie objął dziewczynkę. Ona wtuliła się w tors ojca, łzy płynęły niemiłosiernie, mężczyzna czuł jak jej ciało pulsuje, tak jakby próbowała wyrzucić  wszystkie złe emocje. Stali tak przez chwile, aż ojciec zaczął szeptać;

- Przepraszam, przepraszam, przepra...- Anastazja spojrzała mu w oczy nie pozwalając przy tym już nic powiedzieć. Nie chciała słuchać przeprosin,  nie miał za co przepraszać.- Obiecuje jakoś ci to wynagrodzę, daj mi tylko szanse.

-Tato ja nic nie chce... Ja po prostu che żebyś żył, ale tak normalnie, jak dawniej. 

Mężczyzna odsunął się znacznie od dziecka, dostrzegł jej łzy, wyciągnął rękę. Dotknął delikatnie policzka ocierając przy tym łzę.  Spojrzał troskliwie na swoje szczęście, nie rozumiał kiedy tak się zmieniła. W końcu jeszcze niedawno płakała przy każdej okazji, wołała gdy była głodna, kiedy ktoś coś jej powiedział, była taka mała i bezbronna. Teraz widział młodą kobietę która walczy, walczy z samą sobą. Bolało go to bardziej niż mógł to przewidzieć. 

- Dorosłaś- powiedział niemal że nie słyszalnie.- Teraz jesteś tak bardzo podobna do matki...

- Tato, jaka ona była- przerwała nagle, znała matkę ale nie tak jak ojciec.

Człowiek usiadł wygodnie w fotelu. Myślał przez chwile, pytanie Anastazji wzbudziło w nim mieszane uczucia. Od czterech miesięcy nie mówił o żonie, jedynie myślał, lecz łatwiej było myśleć niż mówić.

- Esme była niezwykła kobietą. Bardzo wiele przeżyła, nigdy nie było jej łatwo, Anastazjo, nie zastanawiałaś się nigdy czemu nie poznałaś dziadków?- to pytanie zaskoczyło nastolatkę, pomachała jedynie przecząco głową.- Widzisz oni nigdy jej nie kochali. Gdy ją poznałem włóczyła się po ulicy, twoi dziadkowie mieli problemy..yyy.. psychiczne. Nie wiem jak inaczej określić takich ludzi. Bili ją, wrzeszczeli, często nie dawali jej jedzenia. Przez to była niezwykle chuda. Ale mijając ten temat, gdy ją zobaczyłem była piękna lecz zaniedbana. Przez długi czas za nią chodziłem n ie dając jej spokoju. Po pewnym czasie się zaprzyjaźniliśmy się, pokazała mi inny, piękny świat. Może nie uwierzysz lecz tam nie byli zwykli ludzie. Żyły tam elfy.  Wszystko było delikatne i piękne. Twoja matka potrafiła ukrywać się tam przez kilka miesięcy przed tyranami zwanymi jej rodzicami, lecz zawsze kończyło się to cierpieniem.- Przerwał zalał się łzami, po jego twarzy widać było ból i agresje,  gotowość do walki.- Po pewnym czasie i długich rozmowach z moimi rodzicami wprowadziła się do nas. Zaczęła pracować pomimo nie zadowolenia moich rodziców kupiła konia, kochała te zwierzęta... Ciężko by opowiadać dalej, ale gdy patrze na ciebie twoje zachowanie. Widzę ją urodę także odziedziczyłaś po niej- Uśmiechnął się na tę słowa.- Po prostu jesteś wielką jej częścią.

Obydwoje płakali, patrzyli sobie w oczy Anastazja czuła wyraźną obecność matki, dawało jej to poczucie bezpieczeństwa.

AnastazjaWhere stories live. Discover now