#.5

192 20 4
                                    

Poranne promienie słońca wdzierają się do oczu Jasona. Rudzielec przekręca się na drugi bok, a kołdra z niego spada. Zabawkarz wyciąga po nią rękę...albo raczej kopyto. Wzdycha. Dalej jest w tym popapranym świecie, będąc pierniczonym kucykiem.

Jason siada i przeciera kopytkiem oczy. Jest w pokoju gościnnym, w zamku księżniczki Twilight. Wczoraj, kiedy Star Swirl stwierdził, że jest późno, Jason zaczął się zastanawiać, gdzie ma spędzić noc. Nie rajcowała go wizja biegania w nocy po lesie, niczym w Minecraft'cie na kuckowych modach, więc zapytał się o jakiś hotel w okolicy, czy coś. Rarity natychmiast wyskoczyła, iż może spać u niej, ale Applejack ją zgasiła, mówiąc, że jest tam tylko jedna sypialnia oraz zero materaców. Wtedy Twilight stwierdziła, że może spać w jej zamku. I to ucięło wszelkie rozmowy. 

Wszyscy zaczęli wracać do swoich domów. Rarity poprosiła, aby Zabawkarz odprowadził ją do drzwi. Chciał odmówić, lecz nie wypadało odrzucać takiej propozycji damie. Szczególnie takiej, która zapłaciła za spa.

Podczas całej drogi do tychże wrót, Rarity rumieniła się jak burak oraz chichotała cicho. Jason ma nadzieje, że ta klacz nie staje się powoli jego fangirl- jeśli już nawet kucyki, by były jego fanami, to koniec. Świat byłby już wtedy totalnie popierdolony. Nieważne czy kucykowy, czy ludzki. Po prostu spierdolony.

Słyszy kroki na korytarzu. Przez chwilę wstrzymuje oddech, jednak przypomina sobie, że nikt nie zamierza mu nic zrobić. Te kucyki są w chuj przyjazne. Prócz tego dziada Star Swirl'a oraz tej Starlight wraz ze Spike' m- cała ta trójka patrzyła się cały czas na niego krzywo... co jeśli się czegoś domyślają o nim? Jak na razie, perspektywa walki z kucykami, choć brzmi to absurdalnie, nie wydaje mu się zbyt kolorowa. Dalej nie ma pojęcia, jak miałby się bronić. Kopać racicami? Te kucyki mają lasery niczym jacyś Jedi. 

Z lekkim niepokojem, Jason wstaje  z łóżka, na wszystkie cztery kopytka. Bierze zębami kołdrę i rzuca ją na łóżka, starając się jakoś to ułożyć. Gdy stwierdza, że jest jako tako dobrze, idzie do łazienki. Niestety, wystarczy dla niego jedno spojrzenie na jej wyposażenie, które są dostosowane dla koni, sprawia, iż wali prysznic i wychodzi z pokoju. 

Na korytarzu nikogo nie ma. Jason rozgląda się na boki. Tutaj jest tak cicho i... pusto. Jakby był ostatnim czło... kucykiem na świecie. Nie ma pojęcia, którędy do jakiejkolwiek kuchni w tym miejscu, więc zaczyna iść w prawo. Rozlega się stukot kopyt. Prócz tego, jest bezgłośnie. Wspomina, kiedy był człowiekiem i wbijał do domu ofiary. Włamywał się wieczorem, gdy wszyscy spali. Było jak makiem zasiał. Ale przynajmniej miał pewność swojej sytuacji. A tutaj, jest jak bez rąk i nóg. Dosłownie. 

Nadstawia jedno ucho i dosłuchuje się czegoś. Wśród swoich kroków dociera też do niego dźwięk innych kopytek.

Odwraca się i widzi za sobą Starlight. Prawie dostaje zawału, widząc ją.

— Czemu mnie śledzisz? — pyta Jason, ledwie opanowując irytację.

— Nie śledziłam cię — prostuje Starlight, mając na twarzy uśmiech godny Jeff'a the Killer'a. — Chciałam sprawdzić, czy już nie śpisz i tak się złożyło, że zaczęłam cię szukać, i odnalazłam cię tu.

Klacz śmieje się nieco dziwacznie jakby zjadła kredę. Budzi to podejrzenia w Jasonie, ale musi robić dobrą minę do złej gry. Szczególnie, musi to robić przy tej Trójcy jak z Kryminalnych Zagadek Nowego Jorku. 

— Em... no dobrze...— Jason chrząka i wzrusza ramionami.— Więc... będę mógł zjeść tutaj śniadanie, czy ulokować się z tym na mieście...?

— Nie, jasne, że możesz zjeść z nami.

— "Z nami"...?

— Twilight i reszta też powinni już wstać— stwierdza lawendowa klacz.— Chodź za mną.

Zabawkarz i Świat Kucyków || Mlp&CreepypastaOnde as histórias ganham vida. Descobre agora