•1•

1.9K 148 7
                                    

  -John! - Usłyszałem głos Sherlocka z kuchni.
  -Hm? - Podszedłem do niego.
  -Zrób mi herbatę. - Powiedział.
  -Ty. Stoisz. Obok. Szafki. Z. Herbatą.
  -Co z tego? - Zapytał.
Czy on jest poważny?
Westchnąłem zażenowany i nalałem wody do czajnika.
  -Co robisz? - Spytałem.
Po prostu stał, nie robił nic niebezpiecznego lub irytującego, co nie było do niego podobne.
  -Myślę. - Odparł.
No tak.
  -Mhm.
Zalałem herbatę i podałem ją Sherlockowi.
  -Nadal nie mamy sprawy. - Powiedział nagle.
  -Masz masę wiadomości, masę spraw.
  -Ale żadnej ciekawej! - Prawie rzucił filiżanką.
Przez chwilę panowała cisza.
  -Może... - zacząłem - Wartoby było gdzieś wyjść? Rozumiesz, jak przyjaciele? Nie przejmując się tym, że "nie masz ciekawych spraw"?
Ponownie zapadła cisza.
Teraz trwała dłużej, co z sekundy na sekundę stawało się coraz bardziej przerażające.
  -Dobrze. - Odezwał się w końcu. - Wyjdziemy o 10.
Nie sprzeciwiałem się. W końcu zrobimy coś normalnego. Coś co nie wiąże się z zabójstwami, zamachami czy innym gównem. Nie obchodzi mnie co, gdzie, kiedy, ważne, że normalnie.
Jako, że była już 7 postanowiłem zacząć szukać odpowiednich ubrań, bo dobrze wiem ile zwykle zajmuje mi znalezienie czegoś odpowiedniego.
Sweter? Nie, po prostu nie.
Koszula? Zbyt wystawnie.
Sam T-shirt? Zbyt zimno.
Bluza? Czy ja w ogóle mam jakąś bluzę?
Po około 15 minutach rozwalania połowy moich ubrań znalazłem bluzę, która jako jedyna nie wyglądała jak psu z gardła wyciągnięta.
O 9 byłem już gotowy.
  -John

*khem khem* Mam nadzieję, że nie jest jakoś bardzo źle. Tak czy inaczej czekam na opinie w komentarzach 🤷‍♀️ Miłego dnia!! 🖤

I'm not gay, SherlockWhere stories live. Discover now