13§

2.7K 199 84
                                    

Tara's POV :

Zmierzch już zapadł.
Setka wygłodniachych syren pędziła w naszą stronę.

Krążyliśmy wokół skalnej wyspy. Moja łajba była teraz tak lekka, że przy tym zanurzeniu moglibyśmy podpłynąć pod sam jej brzeg. Plan był prosty.

Łatwy do zapamiętania. Te skurczybyki wszystko zrozumiały. Popłakali trochę, a teraz już bez szemrania stali na swoich pozycjach, przygotowani do bitwy.
Nawet mój ojciec wiedział co ma robić.

Po mojej prawej stał Jim, lewej zaś Kajetan. Wśród załogantów panowała cisza. Na wodzie zaś piskliwe okrzyki syren.

Sekundy się przedłużały. Aż wreszcie mogłam dostrzec twarze tych stworów morskich. Tysiące oczu wgapiało się w łajbę, nie wiedząc, że będzie to ostatnia rzecz, którą dane im zobaczyć.

Nadszedł moment.

- Hans! Już! Na Miłość Posejdona! Już! - wydarłam się do niemca, który stał na dziobie Cienia.

Hans tylko na to czekał. Na mój znak.

Rozbił jedną z lamp o dziób i cisnął płomieniem, który w niej pozostał do oceanu.

Woda wokół Cienia stanęła w ogniu.

Siedemdziesiąt dwie beczki rumu wylanego do morza.

Ściana ognia otaczająca łajbę. Banda rozpędzonych syren, zbyt głodnych, by się zatrzymać. Zbyt wściekłych by zawrócić. Za mało ognioodpornych by ucztować.

Rozległy się huki ciał uderzających o burtę statku. Do uszu docierały wrzaski agonii. W nozdrza wdzierał się zapach palonego ciała.

- Dziś grillujemy panowie - powiedziałam do moich towarzyszy, zanim pierwsza na wpół spalona syrena wdarła się na pokład.

Kolejne rozwścieczone i wygłodniałe syreny przeskakiwały burtę i rzucały się na załogę.

I rozpoczęła się rzeź.

Jack's POV :

Kiedyś mawiałem że szaleństwo i geniusz idą w parze. Teraz miałem tego żywy dowód. Moja córka była chodzącym szalonym geniuszem.

Spojrzałem ostatni raz w dół na wodę w ogniu. Chwyciłem jedną z lin. Uroniłem łzę opłakując rum i skoczyłem z masztu.

Tara's POV :

Wirowałam z moją szablą między ocalałymi od ognia syrenami, podrzynając im gardła, skrzela i inne podobne. Szkarłatna krew oblała pokład, zmieszana z mnóstwem złotych łusek.

- Kajetan za tobą! - krzyknęłam.

Facet obrócił się i przestrzelił głowę jednej blondynie lecącej w jego stronę. Większość stała w ogniu. Ona miała swego rodzaju szczęście.

Bosman uśmiechnął się do mnie. Nagle jego wyraz twarzy zmienił się patrząc na coś za mną. Obróciłam się. Hans z uniesioną lufą, stał nad ranną syreną. Powoli opuszczał broń.

Cholera, ma go.

Hans dał się złapać na piękne oczy i zniżał się, by jej pomóc. Syrena rozszarpałaby mu gardło gdyby nie fakt, że zjawiłam się obok i ucięłam jej łeb.

Hans podniósł spojrzenie całkiem zdezorientowany.

- Oj - powiedział, gdy zrozumiał swój błąd.

Spojrzał na mnie z nieskończoną wdzięcznością.

- Przecież wiem, że wolisz brunetki, na dodatek masz słabość do długich nóg. - powiedziałam.

Pirackie DziedzictwoWhere stories live. Discover now