12§

2.9K 207 28
                                    

Tara's POV :

Gdy wyszłam z kajuty tego samego dnia, późnym wieczorem, tuż przed moim nosem przekopytkowała lama.

Gdy wyszłam z kajuty tego samego dnia, późnym wieczorem, tuż przed moim nosem przekopytkowała lama

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tuż za nią popędził pan Gibbs. Cmokał, nawołując ją.

Jak oni...?

- Nie pytaj, skarbie - usłyszałam głos ojca z dolnego pokładu.

- Nie zamierzałam - mruknęłam.

Zaczynałam żałować, że znalazłam ojca. Moja załoga zaczynała marudzić. Nie dziwiłam im się. Wciąż jednak martwiłam się o Jack'a, który z każdym dniem słabnął. Byliśmy blisko celu. Woda przybierała lazurowej barwy, fale łagodniały. Niepokoiło mnie to, bo byliśmy niebezpiecznie daleko od lądu.

Jedynym wytłumaczeniem są mielizny.

Gdzie ty masz głowę Tara?

Jesteś już na terenie syren. Jeśli utkniesz na płytkich wodach, już po tobie.

I twoim ojcu tak ukochanym przez twoją matkę, Julliet.

- Pani Kapitan! - usłyszałam głos mojego bosmana. - Jeszcze trochę i utkniemy! -wrzeszczał Kajetan.

Jego śladem, pędził w moją stronę Jim. Pierwszy oficer wyglądał na podpitego ale zmartwionego sytuacją.

- Mielone! Mielone Pani Kapitan! - darł się niepotrzebnie.

Oko drgało mi mimowolnie.

- Zamknijcie się do cholery! Pójdziecie teraz ze mną pod pokład gdzie wyjaśnię wam plan działania. Jasne?!

Oboje stanęli jak wryci i patrzyli na mnie z oczami jak plasterki salami. Na ich twarzach malował się wstyd.

Czasu było coraz mniej. Słońce zachodziło a my byliśmy zbyt blisko by się wycofać. Ja postanowiłam zaufać ojcu, a moja załoga mnie. Tak jak powinno być.

- Słuchamy - rzekł Kajetan.

Jack's POV :

No dobra, plan z lamą może był nieco pośpieszną decyzją. Gibbs gdzieś ją zgubił. Stałem przy lewej burcie. Płycizny zmusiły Tarę do odbicia żagli na wschód. Cień ani razu nie zahaczył o dno. Umiejętności Tarutka były niezwykłe. Poczułem nagłe ukłucie dumy. Wszystko miała po mnie.

Spojrzałem przez moją lunetę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Spojrzałem przez moją lunetę. Niedaleko wznosiła się skalna wysepka. Tak mała, że wyglądała jak kupa głazów.

Mógłbym przysiąc, że zobaczyłem jak coś długiego się na niej poruszyło. Wzdrygnąłem się. Spojrzała na mnie tymi swoimi ślepiami. Pół ryba pół irracjonalnie atrakcyjna kobieta. Niesamowite stworzonka.

Niemal wyskoczyłem za burtę, gdy poczułem jak ktoś dotyka mojego ramienia. Obróciłem się i ujrzałem twarzyczkę tej ślicznej rybki. Serena cofnęła dłoń.

- Wybacz, nie chciałam cię wystraszyć - powiedziała.

- Oh noe martw się, skarbie. Jesteś wolna by dotykać mnie niespodziewanie kiedy tylko tego zapragniesz.

Uśmiechnąłem się ładnie. Spojrzała na mnie lekko rozbawiona.

- Boli cię prawda?

Uniosłem brew.

- Wiesz o czym mówię.

Zwiesiłem wzrok. Dłonią powędrowałem do miejsca pod sercem, gdzie czułem wciśnięte we mnie ostrze. Nie było tam jednak nic. Nawet zadrapania. Tylko ból.

Ból przeradzał się w obłęd. Nie opuszczał mnie nawet na chwilę przez ostatnie dni.

- Tak. Boli. Ale nie mów Tarze.

- Wiele dla niej znaczysz.

- Najwyraźniej - przyznałem. - Byłym martwy teraz gdyby nie ona. Prawdopodobnie.

- Zaufajmy jej. Wie co robi.

- Ja też - powiedziałem.

- Powiedziałeś, że wiesz kto za tym stoi. Któż to?

Jej długie ciemne włosy zalśniły w ostatnich promieniach słońca, kiedy schyliła się by mi posłać zaciekawione spojrzenie.

- Najpewniej moja była, latynoska złośnica.

Tara's POV :

Wirowałam między członkami mojej załogi w pośpiechu ale jasno i wyraźnie wydawając rozkazy. Chłopy biegali spanikowani by tylko wykonać je jak najszybciej. Nie ukrywali przy tym rozpaczy jaką niosły straty odniesione przez ten plan.

Dotarłam do schodów i zamierzając wejść na pokład, wpadłam na jasnookiego niemca, który następnie zaklął pod nosem.

Hansowi niemal oczy wyszły z orbit, gdy zobaczył, że to ja.

- Pani Kapitan! Przepraszam! Ja..

Spojrzał na mnie przerażony.

- Nic ci się nie stało? Znaczy Pani..? Kapitan Taro? Sparrow... Eh

- Dla ciebie, "moja pani" tak, albo "najwspanialsza" tak, też brzmiałoby odpowiednio z tych ust.

Przypatrzyłam się jego wargom, które nagle ułożyły się w kreskę. Na jego policzkach, pod śladami węgla, którym podkreślone były jego oczy, zatańczył rumieniec.

- Choć ze mną, pączuszku, dam ci zadanie specjalne.

Jack's POV :

Noc obudziła te bestie. Noc obudziła ten ból. Cień lekki jak nigdy sunął dziobem w stronę setek stworzeń o złocistych ogonach i pięknych, wygłodniachych buźkach. Atakowały całym stadem. Wszystkie naraz.

Obyś wiedziała co robisz córcia. Bo one mogą roznieść tą łajbę w proch i popiół.

Pirackie DziedzictwoWhere stories live. Discover now