Rozdział XII

102 6 2
                                    

-Gdzie jest Connor?!- Nicole odezwała się w słuchawce Alexa.
-Lemay go dopadła- odparł mężczyzna.
Mimo upływu czasu, szefowa Abstergo i nastolatek cały czas walczyli.
-Wsadź sobie ten szpikulec, sama wiesz gdzie!- krzyknął z nerwów Connor.
W tej samej chwili, Alex zdążył już zgrać wszystkie dane na pendrive'a.
Mężczyzna wstał od komputera, po czym unikając Lemay, uciekł z biura.
-Gonić zbiega!- powiedziała do komunikatora.
Garstka ochroniarzy zebrała się i podążyła w kierunku Alexa.
W czasie, gdy mężczyzna udał się na dolne piętro, Asasyni w składzie- Nicole, Grigorij i Newt, zjawili się w wielkim hallu, gdzie podążali ochroniarze.
-Na nich!- krzyknęła Nicole.
Asasyni wyskoczyli z ukrycia, atakując ukrytymi ostrzami.
-Odeprzeć atak!- rozkazał jeden z ochroniarzy.
Alex miał przed sobą wolną drogę, więc teraz mógł pokierować się w stronę Susan. Musiał jej teraz poszukać po całym kompleksie.
-Susan, gdzie jesteś?- zapytał.
Nie dostał on odpowiedzi od kobiety, jednak przeraził go głos, jaki usłyszał za sobą.
-Zdrajca!- krzyknęła średniego wzrostu żeńska postać, ubrana w kurtkę skórzaną.
-Nie jestem zdrajcą! Stanąłem po dobrej stronie!- wykrzyczał Alex.
Jego rozmówczynią była kobieta, która znaczyła bardzo dużo dla Abstergo- Violet da Costa.
Skąd ona się tu wzięła?
Jakiś czas wcześniej, zjawiła się w Nowym Jorku wraz ze swoją szefową- Melanie Lemay, która teraz toczyła pojedynek z Connorem.
-Tylko ty jesteś zdrajczynią- odezwał się kolejny głos wyłaniający się z ciemności.
-Ty...- rzekła.
-Tak, to ja!- odparł wychodzący z cienia nastoletni chłopak.
-Jake Stanley... już raz darowałam ci życie... nie tym razem!- krzyknęła da Costa, łapiąc za pałkę teleskopową.
Słychać było tylko dźwięk wysunięcia ukrytego ostrza, a już chwilę później, nastolatek zaczął walkę z kobietą.
-Cholerni Templariusze...- pomyślał Alex.
Nie było czasu do stracenia, mężczyzna zaczął biec przed siebie, cały czas łapiąc kontakt z Susan.
-Jest!- ucieszył się.
Usłyszał on głos kobiety.
-Jestem w skrzydle więziennym. Odbijamy zniewolonych Asasynów- powiedziała.
Alex bez chwili zastanowienia ruszył w stronę miejsca, gdzie znajdywała się Susan.
Dłuższą chwilę zajęło mu dostanie się tam, ze względu na komplikacje z prądem.
-Nareszcie!- ucieszyła się na jego widok Susan.
Dookoła nich stali ludzie ubrani w jasne, białe stroje z logami Abstergo na piersi.
-Czy wśród was znajdują się państwo Scott?- zapytał Alex.
Wszyscy spojrzeli na niego ze smutkiem, gdy po chwili w górę wzniosły się dwie ręce.
-Tutaj- odarł mężczyzna w średnim wieku z kobietą pod ręką.
-Jest w tym budynku ktoś, kto na pewno chce was zobaczyć- stwierdził Alex.
Para spojrzała się na siebie.
-Tak, wasz syn żyje- Susan upewniła ich pełne nadziei oczy.
-Swoją drogą, musimy kończyć akcję! Wszyscy z was jesteście teraz wolni! Uciekajcie, póki możecie!- krzyknęła Susan.
Wszyscy zaczęli biec w stronę wyjścia, oprócz państwa Scottów, którzy oczekiwali informacji o swoim synie.
Nagle, wśród nocnego nieba pojawił się kolorowy rozbłysk.
-Przypomnij mi, jaki mamy dzisiaj dzień?- poprosiła Susan, która straciła rachubę czasu.
-31 grudnia... to Sylwester- odparł Alex.
Na nocnym niebie zaczęły wybuchać kolorowe race i fajerwerki.
-Do północy jeszcze pół godziny, więc musimy się spieszyć, żeby dobrze rozpocząć nowy rok- rzuciła żartobliwie Susan, udając się do wyjścia.
Shane Scott- ojciec Connora, złapał Alexa za ramię.
-Gdzie jest nasz syn?- zapytał.
Mężczyzna złapał sygnał w słuchawce.
-Connor! Uciekaj już od Lemay! Mam dla ciebie niespodziankę!- oznajmił Alex.
-Lemay jest nieprzytomna. Ruch oporu wezwał helikopter po nas, więc spieszmy się!- odparł Connor.
Alex odwrócił się w stronę państwa Scottów.
-Musimy udać się na dach- powiedział.
-A Connor?- zapytała jego matka- Monica.
-Jest bezpieczny- zapewnił ich mężczyzna.
Minęło trochę czasu.
Susan, Alex i państwo Scottowie stanęli na hallu głównym.
To miejsce nie przypominało już tego, co jeszcze parę godzin wcześniej. Na ziemi walały się kartki papieru, ciała poległych i wiele innych śmieci.
-Musimy wejść na dach- powiedziała Susan.
-Gdzie jest Connor?!- niecierpliwili się jego rodzice.
-Spokojnie, powiadomił mnie, że dostanie się tam inną drogą.
-A gdzie reszta?- zapytał Alex.
-Wszyscy, oprócz nas uciekli, zostawiając tutaj dym. Z tego co wiem, to nikt od nas nie ucierpiał- odparła Susan.
-To dlaczego nas zabiera helikopter?- nie rozumiał Alex.
-Bo nas mogą namierzyć na mieście, a tak szybko udamy się w bezpieczne miejsce- odparła Susan.
-Ruszamy!- krzyknął Alex, zwracając uwagę na podążającą w ich kierunku Violet da Costę.
Cała czwórka zaczęła biec przez schody, pokonując kolejne piętra, gdy po niedługim czasie znaleźli się na dachu.
Przed nimi pojawił się helikopter, który rozdmuchiwał wszystko dookoła na dachu i stojący przed nim Connor.
-Synu!- ucieszyli się jego rodzice.
-Wsiadajcie! Już!- nakazał im, gdy zwrócił uwagę, że tuż za nimi biegnie da Costa.
Dorośli bez wahania wsiedli do helikoptera.
-Connor!- ponaglała go matka.
Chłopak nie zwrócił jednak uwagi na jej słowa.
-To już wasz koniec!- krzyczała da Costa.
Nastolatek spojrzał się na nią.
-Nie... To właśnie dzisiaj ruch oporu odradza się, a Asasyni powstają- powiedział ze spokojem.
-I co wy macie na nas?- kobieta zaczęła się ironicznie śmiać.
Nastolatek wyjął coś spod nogi i podpalił.
Kobieta nie zwróciła na to uwagi, jednak Connor odpalił w jej stronę rzymskie ognie, które ją oślepiły.
-Mamy to!- odparł, wsiadając do helikoptera, który od razu wystartował.
-Niech cię diabli!- krzyczała na dachu da Costa.
Connor zamknął zasuwane drzwi i spojrzał się na swoich rodziców, którzy od razu go przytulili.
-Synku... ty jesteś Asasynem? Ale jak...- dopytywali się.
-To bardzo długa historia...- odparł ze łzami radości.
Nagle, na nocnym niebie rozpostarły się kolorowe światła fajerwerek, oznaczające wybicie godziny rozpoczynającej nowy rok.
Alex wstał i popatrzył się w okno na magicznie wyglądające światła.
-Co teraz?- zapytała Susan.
-Nie wiem... Jeden rozdział został zamknięty, a drugi się rozpoczyna... To nowy dzień... Nowy początek...- odparł pełen nadziei Alex.

- odparł pełen nadziei Alex

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Koniec

🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌🌌

Składam bardzo duże podziękowania wszystkim, którzy nigdy nie utracili nadziei we mnie.
To dzięki Wam, mimo trudności, dałem radę. Dziękuję❤

Jako, że zaczął się rok 2018, chciałbym wszystkim życzyć w nim spełnienia marzeń, radości i samych sukcesów.🍹🌠🍀

Jeśli chodzi o mnie, to na razie zawieszam moją twórczość tutaj, na Wattpadzie, ze względu na sprawy prywatne.

Pozdrawiam,
Fulcrum19

Assassin's Creed BuntownikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz