"Początek końca" Roz. I

93 2 8
                                    



Wiesz co, ja wcale nie chciałem być wybrańcem.

Dlatego radzę tobie odpuścić czytanie tej książki. Jeżeli uważasz, że coś wokół ciebie nie gra i zauważasz niestworzone rzeczy, lepiej uznaj to wszystko za urojenia. Myślisz, że jednak rozgryzłeś ten świat i wiesz już o nim wszystko? To bardzo dobrze! Myśl tak dalej. Może dzięki temu, chociaż ty będziesz miał normalne życie.


Niebezpiecznie jest przebywać wśród zwykłych ludzi. Nie ma co, oni potrafią być niebezpieczni. Może, dlatego zawsze ich unikałem. Ale pomyślcie jak groźnie jest, kiedy poznasz prawdziwych ludzi, którzy dla swoich celów są w stanie zrobić wszystko. I nie mam tu na myśli byle staruszek na przecenie w Lidlu. To dopiero jest ciężkie życie. Zazwyczaj tacy giną w jakiś paskudny i odrażający sposób. Taka jest kara za poznanie prawdy o tym świecie.


Jeśli jesteś zwykłym człowiekiem, który wziął się za tę książkę, jak za wiele innych powieści przygodowych, to genialnie. Czytaj sobie ją do woli. Cieszę się, że masz takie przekonanie, iż nic z tego się na prawdę nie wydarzyło.


Ale jeśli coś poczujesz – jeśli słowa tu zawarte coś w tobie poruszą – natychmiast odłóż tę książkę. Możesz być taki sam jak ja. A wystarczy, że zaczniesz coś podejrzewać... Wtedy to już kwestia czasu, kiedy oni też to wyczują i przyjdą po ciebie.


W razie czego pamiętaj, ostrzegałem.


Nazywam się Mateusz Gacek. Tak, wiem... Kiepskie imię dla bohatera powieści. Mam dziewiętnaście lat. Jeszcze nie taki czas temu byłem uczniem II liceum ogólnokształcącego w Katowicach. Bardzo przyjemne miasto, choć sam bardziej preferuję więcej zieleni. Dzisiaj mija tydzień od ukończenia przeze mnie szkoły. W dodatku wakacje ruszyły pełną parą. A z czym się one kojarzą? Oczywiście, że zabawy, przygody i niezapomniane wspomnienia. Niestety, jak się okazało potem... w moim przypadku oznaczało to coś zupełnie innego. Kłopoty... Ale zacznijmy wpierw od początku.






– Hallooo... Śpiochu, wstawaj.. – dobiegł mnie stłumiony głos znad głowy.

– Co..? Jeszcze 5 minut... – odpowiedziałem pół przytomny, zakrywając twarz kołdrą i przewracając się na drugą stronę łóżka. Kokonu pozazdrościłby mi nie jeden owad. Idealnie tłumił odgłosy z zewnątrz. No.. prawie idealnie...

– Jeśli nie zależy Ci na odlocie dziś, to śmiało śpij sobie dalej. – usłyszałem z dozą ironii.

– Przecież budzik jeszcze nie dzwonił.. Yaawn... – ziewnąłem, nie będąc jeszcze rozbudzonym. – Która w ogóle godzina?

– Już po 6. Rób tak dalej, to przepadnie ci samolot. Tylko nie bądź potem na mnie zły. – po tych słowach echo zamykanych drzwi rozeszło się po całym domu.


To były pierwsze słowa, które usłyszałem tego poranka. Tak ważnego dla mnie poranka.
Ach... jak cudownie się zapowiadało. Wreszcie nadeszły tak oczekiwane przeze mnie wakacje. Myślałem, że czas do nich będzie mi się dłużył w nieskończoność.


Niespełna od połowy roku szkolnego nie mogłem się ich doczekać. Wszystko za sprawą pieniędzy, które udało mi się odłożyć w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Chciałem je spożytkować jak najlepiej, dlatego mój wybór od początku był bezdyskusyjny. Wszystko pójdzie na mój wymarzony wyjazd. A gdzie? Oczywiście, że do kraju, za sprawą, którego tak bardzo zaciekawiłem się kulturami z całego świata. On zmienił mnie nie do poznania. Kraj kwitnącej wiśni, Japonia.

Nefrytowy smok [PROJEKT W TRAKCIE KOREKTY I PRZERWY]Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin