29122017

988 84 38
                                    

Wśród znajomych jestem niepoprawną optymistką.

Zaledwie jakoś 2 miesiące temu usłyszałam od koleżanki:

"Wiesz co Wiktoria? Jesteś moim idolem, przykładem. Każdego dnia mam dość tej szkoły i wszystkiego, ale gdy widzę cię taką uśmiechniętą, sama się uśmiecham"

Na jej słowa uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, ale w głębi duszy czułam się złamana.

Jednam cieszę się, że ludzie mnie tak postrzegają. Tak jest łatwiej. Nie pytają czy wszystko w porządku, albo nie mówią głupiego "będzie dobrze".

Chodź słowa "będzie dobrze" to temat na inny dzień.

Słowami mojej koleżanki pochwaliłam się nawet mamie. Chciałam żeby nie martwiła się moim stanem. Chciałam żeby przestała mi się przyglądać.

O moich problemach wie niewielkie osób. Z mojej klasy są to zaledwie dwie przyjaciółki. Dwie Julki.

Dobrałyśmy się idealnie. Każda ma jakiś problem. Chodź to chyba ja mam ich najwięcej.

Kiedyś z jedną Julią zaczęłyśmy rozmawiać o sytuacji w naszej klasie. O koleżance, która ma problemy, chodź takie trochę przerysowane jak można wyczytać w internecie.

Powiedziała mi:

"Uwierz mi ludzi, którzy mają depresję ciężko dostrzec."

Odpowiedziałam jej:

"Wiem... bo sama ją mam."

I w ten sposób pojawił się ogromny przełom w naszej przyjaźni. Otwarłyśmy się na siebie jeszcze bardziej.

Rozmowa zeszła na nasze wszystkie problemy. Przeszłe i teraźniejsze.

Powiedziała mi:

"W życiu nie powiedziałabym, że masz depresję."

Sama bym nigdy tak nie powiedziała.

Kartka z pamiętnikaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz