Nie cierpię świąt- Leo

1.3K 60 30
                                    

  -Leo zostaw mnie! Nie będę ci w niczym pomagać!- Uporczywie trzymałaś się ramy swojego łóżka w czasie gdy twój przyjaciel Latynos, próbował cię z niego ściągnąć, ciągnąc cię za nogę.

-Daj spokój (twoje imię)! Święta są fajne! Będziemy stroić pierniki, ubierać choinkę, śpiewać kolędy!

- Nie cierpię pierników! Nie cierpię choinek! Nie cierpię kolęd! Nie cierpię świąt!

- Nie marudź Grinchu tylko się rusz! - chłopak nie czekając na twoją odpowiedź, po prostu przeżucił cię jak worek ziemniaków i wyniósł z twojego domku.

-Puszczaj mnje debilu przez ciebie będę chora- byłaś w samych krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach, gdy chłopak wyniósł cię na dwór gdzie panowała temperatura ok. -25°. Zacisnęłaś pięści i zaczęłaś nimi bić plecy bruneta.

-Ejże uspokój się albo ochłodzę twój zapał wrzucając cię w najbliższą zaspę...- wizja ciebie opatulonej w śnieżną pierzynę, wydawała Ci się mało zachęcająca więc pozwoliłaś się nieść w stronę domku nr 9.

-Głupi Leo, głupie pierniki, głupie święta- mamrotałaś pod nosem wpatrując się w obraz za tobą.

-Bogowie... Z jakim ja Grinchem muszę współpracować.

-Nie porównuj mnie do tej zielonej małpy.

- Masz rację Zielona się nie zgadza, ale małpa już pasuje- chłopak wyszczerzył szereg białych zębów a ty z całej siły przywaliłaś mu z pięści w plecy... I to był błąd... Chłopak przywrócił się, lądując twarzą w zaspie a ty razem z nim.

-Za biję cię- przesylabowałaś nadając tym dwóm słowom tyle grozy ile tylko mogłaś w nie włożyć.

----

- No to najpierw pierniki- siedziałaś pod trzema kocami z kubkiem herbaty, próbując się ogrzać w płomieniach kominka.

-Mogę Ci ewentualnie przyPIERNIczyć.

- Oj (twoje imię) Nie bądź taka i rusz się- Latynos usiadł naprzeciwko ciebie zasłaniając ci dotychczasowy widok na roztańczone płomienie.

-Zimno mi- mruknęłaś odstawiając pustą szklankę po herbacie.

-Mam cię rozgrzać? - chłopak poruszył znacząco brwiami a ty w zamian posłałaś mu wzrok mordercy.

- Lepiej prowadź do kuchni, jeśli chcesz zachować wszystko na swoim miejscu- chłopak rozumiejąc aluzję szybko wstał i zaczął kierować się w stronę korytarza.

---

-(Twoje imię)! - odwróciłaś znudzony wzrok, dalej nie przestając mieszać ciekłych składników w misce.

-Czego?- spojrzałaś na chłopaka a ten usmarował ci czubek nosa mąką.

-Aww jak słodko- chłopak zaczął rozczulać się nad swoim dziełem, a ty czułaś jak żyłka wpierdolka z każdą chwilą pulsowała coraz bardziej. Wiele nie myśląc złapałaś za swoją miskę i wylałaś jej zawartość na głowę chłopaka.

- Aww jak słodko- warknęłaś naśladując chłopaka. Ten niezrażony całą tą sytuacją po prostu zaczął się śmiać.

-Teraz to ja już jestem tak słodki, że mogę być przyczyną próchnicy- ciasto z włosów chłopaka kapało na podłogę, większość jego twarzy była umazana w słodkiej masie, ale mu to nie przeszkadzało. Dla niego liczył się czas spędzony z tobą. A takie przygody jak ta... Pocieszał się, że będzie miał co opowiadać waszym dziecią jak się spytają jak wyglądały jego randki z ich matką- Zobacz, jaki jestem słodki- chłopak objął cię dokładnie tak, że wasze nosy się stykały a ciasto z jego włosów powoli skapywało na twoje.

Percy Jackson preferencjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz